Bilans ofiar śmiertelnych trzęsienia ziemi o magnitudzie 6,2, które nawiedziło w poniedziałek północno-zachodnie Chiny wzrósł do 127. W prowincji Gansu zginęło 113 osób, a 536 zostało rannych. W sąsiedniej - Qinghai zginęło 14 osób - przekazała we wtorek po południu rządowa telewizja CCTV.
Służby ratunkowe poinformowały, że do południa we wtorek spod gruzów uratowano 67 osób. Ujemne temperatury panujące w regionie kataklizmu zmniejszają szanse na przeżycie ofiar uwięzionych pod gruzami.
Silne wstrząsy spowodowały zniszczenie 155 393 domów w prowincji Gansu. W wielu miejscach przywrócono już dostawy energii oraz transport kolejowy – przekazała CCTV.
Chińskie służby geologiczne CENC przekazały, że epicentrum trzęsienia, które odnotowano w poniedziałek o godz. 23.59 czasu miejscowego (godz. 16.59 w Polsce), znajdowało się na niewielkiej głębokości 10 kilometrów, około 5 kilometrów od granicy prowincji z Qinghai.
W mieście Haidong (prow. Qinghai) bilans ofiar śmiertelnych wzrósł do 14, 198 osób zostało rannych, a 20 pozostaje zaginionych.
Portal rządowego dziennika Huanqiu zwraca uwagę, że ze względu na położenie obszaru dotkniętego kataklizmem na dużej wysokości, gdzie obecnie panują niskie temperatury, 72-godzinne okno czasowe, w którym istnieje największe prawdopodobieństwo uratowania ocalałych, "z pewnością zostanie skrócone".
"Przy pogodzie minus 15 stopni Celsjusza wiele rzeczy będzie wyglądać inaczej" – powiedział portalowi ekspert ds. ratownictwa.
Pomoc w akcji ratunkowej zaoferowała we wtorek prezydent Tajwanu Tsai Ing-wen, która na platformie X złożyła kondolencje rodzinom ofiar. Tajwańskie służby poinformowały o postawieniu w stan gotowości zespołu poszukiwawczo-ratowniczy złożonego ze 160 ratowników i 4 psów. Chiny dotychczas nie odpowiedziały na oferty pomocowe zza granicy.
Jest to najbardziej śmiercionośne trzęsienie ziemi w Chinach od 2014 r., kiedy to w południowo-zachodniej prowincji Junnan zginęło ponad 600 osób. (PAP)
sma/