Turysta z ośmiolatkiem utknął na szczycie w Tatrach. Był huraganowy wiatr

2025-01-07 17:27 aktualizacja: 2025-01-08, 08:44
Ratownik TOPR Fot. Facebook/TOPR
Ratownik TOPR Fot. Facebook/TOPR
Mężczyzna z ośmioletnim dzieckiem utknął na Pośredniej Turni w Tatrach. Oboje byli mocno wychłodzonych i nie dali rady zejść nawet przy asekuracji ratownika. Konieczne było rozłożenie ogrzewanego namiotu – poinformował ratownik dyżurny TOPR-u.

Zgłoszenie do centrali TOPR-u w Zakopanem dotarło w poniedziałek po południu. Okazało się, że mężczyzna wybrał się ośmioletnim chłopcem na wysokogórską wyprawę podczas huraganowego wiatru. Powodował on zamieć ograniczającą widoczność i potęgującego poczucie zimna do minus 25 st. C. Utknęli na zachodniej grani Pośredniej Turni (2128 m n.p.m.). Na pomoc pierwszy wyruszył ratownik pełniący dyżur na Kasprowym Wierchu.

Ratownikowi udało się znieść dziecko nieco poniżej grani, gdzie przygotował śnieżną jamę, aby ochronić je przed wiatrem. Według relacji ratownika obaj turyści byli mocno wychłodzeni i mimo asekuracji nie mogli zejść z gór.

Na miejsce dotarł pełniący dyżur na Hali Gąsienicowej kolejny ratownik wraz z lekkim namiotem, kocami termicznymi i z piecykiem gazowym. W ten sposób ratownikom TOPR udało się przygotować ciepłe schronienie, w którym czekali na następną grupę ratowników.

Dziecko transportowano na noszach

Około godz. 20.00 rozpoczęło się znoszenie dziecka w noszach i sprowadzanie turysty, który po ogrzaniu mógł schodzić o własnych siłach. Po dotarciu w okolice dolnej stacji wyciągu w Kotle Gąsienicowym dalszy transport do schroniska na Hali Gąsienicowej odbył się śnieżnym skuterem. Dalej poszkodowani trafili samochodem terenowym do zakopiańskiego szpitala. W wyprawie wzięło udział 21 ratowników TOPR-u, a działania zakończyły się o północy.

Ratownicy TOPR apelują do turystów, aby wycieczki dostosowywać do panujących warunków i do swoich możliwości.

"Silnie wiejący wiatr powoduje znaczne obniżenie temperatury odczuwalnej. W takich warunkach oczekiwanie na pomoc może trwać nawet kilka godzin i doprowadzić do poważnych konsekwencji” – podkreślili ratownicy z Zakopanego. (PAP)

szb/ joz/ mar/