Piątkowy mecz był dla piłkarskiej reprezentacji Polski, podobnie jak dla rywali, przedostatnim sprawdzianem przed mistrzostwami Europy w Niemczech. Po zakończeniu tego spotkania trener Michał Probierz musi zgłosić ostateczną kadrę na turniej, skróconą do 26 piłkarzy (czyli o trzy nazwiska) - termin UEFA mija o północy.
Dla niektórych piłkarzy mecz z Ukrainą był ostatnią szansą na przekonanie do siebie Probierza, co oznaczało, że da szansę kilku piłkarzom rzadko grającym dotychczas w kadrze.
"Wszyscy bardzo mocno pracują, żeby na to Euro pojechać. To jedna z moich najtrudniejszych decyzji, wybór jest naprawdę bardzo ciężki. Ale zrobimy wszystko, żeby drużyna była jak najsilniejsza" - mówił dzień przed meczem selekcjoner.
W wyjściowym składzie zabrakło m.in. Roberta Lewandowskiego i Wojciecha Szczęsnego. Obaj usiedli na ławce rezerwowych.
Pod nieobecność napastnika Barcelony opaskę kapitana założył Piotr Zieliński. W 61. minucie Lewandowski pojawił się na murawie (przy ogromnej wrzawie i aplauzie kibiców), zastępując właśnie Zielińskiego.
Od początku meczu do gry w ataku Probierz przewidział Adama Buksę i Arkadiusza Milika, a w bramce zagrał Łukasz Skorupski. Szansę dostali też m.in. Sebastian Walukiewicz, Bartosz Salamon, Michał Skóraś i Taras Romanczuk.
Podstawowy skład Ukraińców, którzy w poniedziałek zremisowali na wyjeździe z Niemcami 0:0, również był daleki od optymalnego. Na ławce usiedli m.in. bramkarz Andrij Łunin z Realu Madryt, Ołeksandr Zinczenko z Arsenalu Londyn i Wiktor Cyhankow z Girony.
Na trybunach nie było kompletu widzów. Wśród 47 tysięcy kibiców - ok. 1,5-tysięczny i głośny sektor ukraińskich fanów.
W okolicach stadionu wprowadzono tego dnia duże środki ostrożności. Funkcjonariuszy policji i innych służb mundurowych było znacznie więcej niż przy okazji poprzednich meczów na PGE Narodowym.
Przed spotkaniem uczczono minutą ciszy pamięć polskiego żołnierza Mateusza Sitka, zmarłego kilka dni po ugodzeniu nożem na granicy z Białorusią, a także wszystkich ofiar zbrojnej agresji Rosji na Ukrainę.
W pierwszej połowie działo się naprawdę dużo na murawie. Już w drugiej minucie groźnie wyglądającej kontuzji doznał Milik. Kilkadziesiąt sekund później opuścił plac gry, podpierany przez dwóch członków sztabu medycznego. Jego miejsce na boisku zajął debiutujący w ekipie biało-czerwonych Kacper Urbański.
W 11. minucie gospodarze objęli prowadzenie. Po rzucie rożnym i zamieszaniu podbramkowym piłkę z bliska kopnął do bramki Walukiewicz, obrońca włoskiego Empoli.
Biało-czerwoni nie zwalniali tempa i chwilę później mogli prowadzić wyżej. Po podaniu Nicoli Zalewskiego sam przed bramkarzem gości znalazł się Adam Buksa, ale Heorhij Buszczan obronił jego strzał z dość ostrego kąta.
W następnej akcji... było już 2:0. Na strzał zza pola karnego zdecydował się Zieliński, obrońcy rywali nie zablokowali tego uderzenia i piłka wpadła tuż przy słupku obok zaskoczonego Buszczana.
Koncert skuteczności piłkarzy Probierza trwał w najlepsze i w 30. minucie prowadzili już 3:0, tym razem po golu głową Romanczuka (dośrodkowanie z rzutu rożnego).
Przed meczem z Ukrainą Probierz wspominał, że pod jego wodzą piłkarze nie zdobyli wcześniej żadnego gola ze stałego fragmentu gry. Teraz mógł pochwalić się już dwoma takimi trafieniami.
Chwilę po stracie trzeciej bramki Ukraińcy przeprowadzili groźną akcję, ale świetnie spisał się Skorupski.
W miarę upływu czasu akcje gości były jednak coraz groźniejsze. Efekty przyszły w 41. minucie, gdy po płaskim strzale z dystansu na 1:3 trafił król strzelców hiszpańskiej ekstraklasy Artem Dowbyk z Girony.
W przerwie odbyła się specjalna uroczystość. W tym roku mija 50 lat od zajęcia przez reprezentację Kazimierza Górskiego trzeciego miejsca na mundialu w RFN. Na murawie PGE Narodowego prezes PZPN Cezary Kulesza uhonorował kilkunastu przybyłych do Warszawy przedstawicieli tamtej drużyny, głównie piłkarzy.
Druga połowa przyniosła mniej emocji, a wynik już się nie zmienił.
Ukraińcy próbowali odrobić straty, ale przed długi czas nie byli w stanie stworzyć dogodnej okazji. Natomiast Polacy nie forsowali już takiego tempa.
W 61. minucie Probierz dokonał poczwórnej zmiany, wprowadzając m.in. wspomnianego Lewandowskiego oraz debiutanta Jakuba Kałuzińskiego.
Niespełna kwadrans późnej rzut rożny znów mógł przynieść gola Polakom, ale po uderzeniu głową Buksy skuteczną interwencją popisał się Buszczan. W odpowiedzi Ukraińcy stworzyli kilka okazji po akcjach w bocznych strefach pola karnego, byli jednak nieskuteczni.
W 87. minucie na strzał z ok. 18 metrów zdecydował się Lewandowski - bramkarz gości odbił piłkę.
To był siódmy mecz kadry pod wodzą Probierza i żadnego reprezentacja nie przegrała. W poniedziałek zagra towarzysko z Turcją, również na PGE Narodowym.
Udział w grupie D mistrzostw Europy Polacy rozpoczną 16 czerwca od meczu z Holandią w Hamburgu, pięć dni później zagrają z Austrią w Berlinie, a 25 czerwca - z Francją w Dortmundzie.
Ukraina trafiła do grupy E z Belgią, Słowacją i Rumunią.
Polska - Ukraina 3:1 (3:1).
Bramki: dla Polski - Sebastian Walukiewicz (11), Piotr Zieliński (16), Taras Romanczuk (30-głową); dla Ukrainy - Artem Dowbyk (41).
Żółte kartki: Ukraina - Ołeksandr Tymczyk, Rusłan Malinowski, Maksym Tałowierow.
Sędzia: Andrew Madley (Anglia). Widzów: 47 013.
Polska: Łukasz Skorupski - Sebastian Walukiewicz (61. Bartosz Bereszyński), Bartosz Salamon, Jakub Kiwior - Michał Skóraś, Piotr Zieliński (61. Robert Lewandowski), Taras Romanczuk (60. Jakub Moder), Sebastian Szymański, Nicola Zalewski (72. Tymoteusz Puchacz) - Adam Buksa, Arkadiusz Milik (4. Kacper Urbański, 61. Jakub Kałuziński).
Ukraina: Heorhij Buszczan - Ołeksandr Tymczyk, Maksym Tałowierow, Walerij Bondar, Witalij Mykołenko (46. Ołeksandr Zinczenko) - Andrij Jarmołenko (69. Wiktor Cyhankow), Rusłan Malinowski (70. Bohdan Mychajliczenko), Serhij Sydorczuk, Heorhij Sudakow (81. Mykoła Szaparenko), Ołeksandr Zubkow (70. Mychajło Mudryk) - Artem Dowbyk (76. Władysław Wanat).
(PAP)
gn/