W czwartek upływa konstytucyjny termin, w którym prezydent Andrzej Duda powinien podpisać ustawę budżetową lub skierować ją do Trybunału Konstytucyjnego.
Marszałek Sejmu Szymon Hołownia pytany w środę w Sejmie o to, jaką decyzję jego zdaniem podejmie prezydent, odparł: "Oczywiście spodziewam się, że prezydent podpisze ustawę".
Hołownia ocenił, że w budżecie na rok 2024 jest "mnóstwo dobra dla obywateli i obywatelek RP". "Dlatego zupełnie nie rozumiałbym jakichkolwiek gier politycznych wokół tej ustawy" – podkreślił.
"To nie jest budżet dla Tuska, to nie jest budżet dla Hołowni. To jest budżet dla ludzi" – dodał.
Marszałek podkreślił, że jeśli prezydent odeśle ustawę budżetową do TK, musi liczyć się z negatywną reakcją Polaków. "Ludzie tego nie zrozumieją. Prezydent ma ostatnio doświadczenie w podejmowaniu bardzo niepopularnych decyzji, dlatego wierzę, że ta zła seria jest już za nami" – zaznaczył Hołownia.
W ubiegłym tygodniu Senat nie zgłosił poprawek do ustawy budżetowej na bieżący rok i niedługo potem trafiła ona do prezydenta. Prezydent może w ciągu siedmiu dni podpisać ustawę budżetową, ewentualnie może zwrócić się do Trybunału Konstytucyjnego o ocenę zgodności jej zapisów z ustawą zasadniczą. Trybunał ma maksymalnie dwa miesiące od dnia złożenia wniosku na wydanie orzeczenia.
Ustawa budżetowa na 2024 r. zakłada, że deficyt ma wynieść nie więcej niż 184 mld zł, a deficyt środków europejskich ustalono na 32,5 mld zł. W uzasadnieniu do ustawy wskazano, że biorąc pod uwagę plany finansowe pozostałych jednostek sektora finansów publicznych, prognozowany deficyt sektora finansów – według metodyki unijnej – wyniesie w tym roku 5,1 proc. PKB.
Dochody państwa mają wynieść blisko 682,4 mld zł, w tym wpływy z podatków prawie 603,9 mld zł. Ustalony limit wydatków na ten rok wynosi blisko 866,4 mld zł.(PAP)
Autorka: Daria Al Shehabi
mmi/