Jednym z kolorytów i atrakcją historycznego centrum Bari są świeże domowe orecchiette, sprzedawane na straganach w zaułkach i wąskich uliczkach czy wręcz prosto z obsypanych mąką stolnic, wystawionych w oknach kuchni na parterze. Ich wyrobem zajmuje się wiele tamtejszych rodzin.
Są to okrągłe kluski z zagłębieniem, których nazwa oznacza "małe uszy".
Kobiety zbuntowały się, kiedy w różnych mediach zarzucono im, że sprzedają fabryczny makaron jako wykonany ręcznie, a w ich kuchniach nie ma dobrych warunków higienicznych.
Nunzia, najbardziej znana w Bari gospodyni, sprzedająca apulijski specjał zapewniła, że ona i inne kobiety robią go ręcznie.
"Nie ma żadnego oszustwa. Orecchiette są specjalnie osuszane, a my musimy to robić, bo to kwestia higieny. Turyści zabierają je do Paryża, do Ameryki i dlatego muszą być suche, by nie zepsuły się podczas podróży. W przeciwnym razie mogłyby spleśnieć" - wyjaśniła przedstawicielka protestujących, które w weekend zamknęły stragany i drzwi swoich domów.
"Chcemy pracować w spokoju" - dodała.
Burmistrz Bari Vito Leccese oświadczył komentując strajk, że władze miejskie chcą bronić tradycji, przekazywanej z pokolenia na pokolenie i pomóc tym, którzy ją kultywują.
"Słynna ulica, gdzie uszka są wyrabiane i sprzedawane, jest nadzwyczajną atrakcją turystyczną" - zaznaczył burmistrz, cytowany przez lokalne media.
W niedzielę "makaronowy" strajk potrwa pół dnia.
Z Rzymu Sylwia Wysocka (PAP)
sw/ zm/ ał/