Polska Agencja Prasowa: Na jednej z senackich komisji mówił pan, że rządowa strategia migracyjna na pewno nie spodoba się wszystkim. I rzeczywiście, na temat dokumentu słychać wiele gorzkich słów, m.in. w kwestii braku konsultacji społecznych.
Maciej Duszczyk: Harmonogram prac nad strategią zakładał prawie dwumiesięczne konsultacje i przyjęcie strategii dopiero w grudniu. Kiedy pisałem ten harmonogram, nie przewidywałem, że temat migracji wybrzmi tak mocno na poziomie europejskim. Dlatego premier zadecydował, żeby dokument bardzo szybko trafił na Radę Ministrów, aby wizja nowego podejścia do procesów migracyjnych, zaproponowana w Polsce, została wysłuchana na Radzie Europejskiej, gdzie zyskała duże poparcie.
Mam nadzieję na dobrą dalszą dyskusję o strategii, szczególnie w zakresie planu jej implementacji. To żywy dokument, który na pewno będzie się zmieniał. Oczywiście, słyszę głosy krytyczne w stosunku do niektórych elementów strategii, ale dostaję też bardzo dużo pozytywnych głosów mówiących o tym, że wychodzi naprzeciw wyzwaniom stojącym przed migracjami.
PAP: Szefowa Komitetu Badań nad Migracjami PAN Magdalena Lesińska zwracała uwagę, że osoby biorące udział w ankietach do realizowanego przez Komitet raportu wymieniały na pierwszym miejscu bezpieczeństwo i ochronę granic, ale już na drugim i trzecim były prawa człowieka, humanitaryzm i rozwój gospodarczy. Jej zdaniem te wartości w strategii nie wybrzmiały.
M.D.: Kwestia bezpieczeństwa faktycznie dominuje w strategii, bo takie jest obecnie wyzwanie związane z migracjami, ale zostały tam również zawarte instrumenty np. dotyczące wiz humanitarnych czy specjalnego programu przeznaczonego dla osób, którym możemy realnie pomóc. Jest tam też mowa o dostosowaniu migracji do procesów gospodarczych. Część o rynku pracy jest w strategii bardzo rozbudowana. Do tego cały rozdział o integracji.
Mówiąc o pewnym podejściu do migracji, nikt nie mówi o zamykaniu granic, ale o posiadaniu kontroli nad tym, kto, w jakim celu i na jak długo przyjedzie do Polski.
Oczywiście mamy potrzeby gospodarcze, ale musimy też pamiętać, że te osoby – jeżeli do Polski przyjadą – to pewnie większość z nich już nie wyjedzie. Patrzymy na tę strategię szeroko. Nie tylko pod kątem potrzeb pracodawców, ale też oczekiwań społecznych i spójności społecznej, która wydaje się tutaj kluczowa.
Może w opinii niektórych element humanitarny nie wybrzmiał tak, jak element bezpieczeństwa, ale on tam jest. Element ekonomiczny również pewnie nie wybrzmiał tak, jak oczekiwali pracodawcy, ale jest zapisany w sposób odpowiedzialny. Strategia jest kompleksowa i odpowiedzialna. Nie została napisana pod dyktando tej czy innej grupy interesu.
PAP: Jednak w opinii ekspertów i aktywistów migracja w uchwalonej strategii traktowana jest przede wszystkim jako problem, a powinna być rozumiana jako wyzwanie.
M.D.: Sam jestem autorem stwierdzenia, że o migracji nie powinniśmy mówić jako o problemie, tylko jako o wyzwaniu. Z całą pewnością wyzwaniem jest obecność migrantów w polskim społeczeństwie, dlatego proponujemy rozbudowane rozwiązania dotyczące ich integracji. Wyzwaniem jest także dostosowanie migracji do potrzeb ekonomicznych przy jednoczesnym nienaruszaniu spójności społecznej. Ale problemem jest już granica polsko-białoruska, na której mamy do czynienia obecnie stricte z kwestią bezpieczeństwa.
Nie mówię, że tam nie ma biednych ludzi, którzy zostali zwabieni przez szmuglerów i teraz chcą dołączyć do swoich rodzin czy znajomych w Europie. Jednak na granicy mamy do czynienia z przemytem i handlem ludźmi, mamy ataki na polskich strażników granicznych. To jest miejsce, które z migracjami, jak sobie je wyobrażają ludzie, ma już niewiele wspólnego. Dlatego też zaznaczam – na granicy polsko-białoruskiej mamy problem, nie wyzwanie, bo tam rzeczywiście sytuacja jest trudna. Jednak coraz lepiej udaje się nam z tym problemem radzić.
PAP: Zmianą, która wybrzmiała najmocniej, jest czasowe terytorialne zawieszenie prawa do azylu. Co tak naprawdę to zmieni?
M.D.: Nie chodzi o zawieszenie prawa do azylu, tylko prawa do składania wniosków w bardzo określonych sytuacjach. To koncepcja, która zrodziła się w Finlandii. Została zaakceptowana w czasie październikowego posiedzenia Rady Europejskiej. Komisja Europejska 11 grudnia opublikowała zupełnie przełomowy komunikat, w którym przyznaje, że państwa członkowskie mają prawo do ograniczenia prawa do azylu (ochrony międzynarodowej), jeżeli są pod tak olbrzymią presją migracyjną, jak obecnie Polska. Chodzi o to, aby państwo, które nie ma do czynienia jedynie z migracjami, ale również z kwestiami, które zagrażają bezpieczeństwu, miało możliwości wprowadzenia instrumentów ekstraordynaryjnych.
Musimy strzec naszej integralności terytorialnej. Nie naruszamy prawa do azylu, nie naruszamy prawa do tego, że Polska jest sygnatariuszem konwencji genewskiej, wszystkich praw międzynarodowych. Mówimy o tym, że ze względu na bezpieczeństwo, zawieszamy prawo do możliwości składania wniosków o ochronę międzynarodową. Ale jednocześnie mówimy, że jeżeli są to grupy wrażliwe, to ich to nie dotyczy, chyba że są w grupie osób atakujących strażników granicznych.
Nie jest tak, że z możliwości składania wniosków zostanie wyłączone całe terytorium Polski. Mówimy o czasowym, terytorialnym i proporcjonalnym zawieszeniu prawa do składania wniosków o ochronę. Nie możemy być naiwnymi, nie widząc jak prawo do ochrony jest wykorzystywane przeciwko nam przez nieliczących się z niczym i nikim dyktatorów. Musimy dbać o bezpieczeństwo mieszkańców Polski, a Polacy oczekują od państwa, że zapewni im bezpieczeństwo. To jest całkowicie zrozumiałe.
PAP: Jakie warunki musiałyby wystąpić, żeby prawo do aplikowania o ochronę międzynarodową zostało zawieszone?
M.D.: Musiałaby być zagrożona integralność terytorialna państwa, to główny warunek. Jeżeli mamy do czynienia z takim zagrożeniem, czyli nie kontrolujemy terytorium ze względu np. na agresję dużej grupy ludzi (instrumentalizacja/weponizacja migracji), to wtedy – jeżeli zagrożona jest integralność państwa – wprowadzamy to rozwiązanie.
PAP: Zakładając, że powtórzyłby się scenariusz z Kuźnicy z 2021 r., gdy migranci atakowali Straż Graniczną, to prawo do azylu zostałoby zawieszone?
M.D.: Tak, na przykład. Ale nie tylko w Kuźnicy na przejściu granicznym. Również w innym dowolnym miejscu: w lesie, na bagnach czy gdziekolwiek indziej.
PAP: Aktywiści zwracają uwagę, że w praktyce zawieszenie azylu jest używane przez polskie władze co najmniej od 2021 r.
M.D.: W demokracji istnieją bardzo różne grupy. I o ile staram się zrozumieć aktywistów, którym zależy na przestrzeganiu praw człowieka, to po drugiej stronie pewne grupy skrajnie prawicowe mówią o strzelaniu do migrantów i zaminowywaniu terenów przygranicznych, czego zdecydowanie nie akceptuję. Jednak przyznawanie prawa do wjazdu do Polski wszystkim bez jakiejkolwiek kontroli prowadziłoby do chaosu.
Faktem jest bowiem, że prawa człowieka momentami są wykorzystywane instrumentalnie przez reżimy i musimy sobie z tym poradzić. Dlatego w dyskusji o zawieszaniu prawa do ubiegania się o ochronę międzynarodową chciałbym, aby to, czy coś jest zgodne z prawem, czy nie, było oceniane wtedy, kiedy pojawi się akt prawny, a nie koncepcja. Musimy poczekać na to, aby podmiot mający uprawnienia do wydawania decyzji o tym, czy coś jest zgodne z prawem, czy nie, wydał w tej sprawie wyrok. Obecnie to są tylko opinie. Robimy wszystko, aby nasza koncepcja była zgodna z prawem polskim, europejskim i światowym. Jednocześnie przyszedł czas poważnej dyskusji nad zmianami w zakresie prawa „uchodźczego”. Widać bowiem, że po pierwsze nie spełnia już swojej roli, a po drugie jest instrumentem wykorzystywanym przeciwko nam.
PAP: Kiedy zostanie przedstawiony plan implementacyjny strategii migracyjnej?
M.D.: Ten plan generalnie już jest i został wysłany w trybie roboczym do kilku ministerstw. Jeszcze w grudniu przekażemy go do dyskusji, do uzupełnienia, do doprecyzowania tak, żeby był kręgosłupem całej strategii.
PAP: Pewne elementy strategii są już widoczne, np. w projektowanej nowelizacji ustawy o cudzoziemcach. To pomysł płacenia migrantom za wyjazd z Polski. Dlaczego został on zarzucony?
M.D.: Ta koncepcja została wykreślona z projektu nowelizacji ustawy o cudzoziemcach. Uznaliśmy, że do kiedy instrument ten nie zostanie przyjęty na poziomie UE, nie znajdzie się on w naszym ustawodawstwie. Spotkaliśmy się z zarzutem mówiącym, że z pieniędzy polskiego podatnika płacimy migrantom za to, żeby wyjechali z Polski. Również w mojej ocenie, jeżeli mamy do czynienia z europejską odpowiedzialnością, to powinny to być europejskie pieniądze. To musi być absolutnie jasne.
Stosowanie tego instrumentu ma za zadanie zwiększenie skuteczności wydanych decyzji deportacyjnych. Gdy migrant nie jest przestępcą, ale nie ma prawa pobytu, jest bardziej skłonny do dobrowolnego wyjazdu, jeśli dostaje ofertę reintegracji. Wtedy nie trzeba używać siły, angażować strażników granicznych, co też kosztuje. Kluczowe jest to, że kwota, którą płaci się takiej osobie, nie może być wyższa niż koszt kolejnego przyjazdu i do tego jednorazowa, tak aby nie napędzać wtórnej imigracji.
PAP: W grudniu 2023 r., odpowiadając RPO, mówił pan, że trwają prace nad znowelizowaniem tzw. rozporządzenia pushbackowego. Co od tamtego czasu zmieniło się w tej kwestii?
M.D.: Zmienił się niestety modus operandi Białorusi i Rosji. Wcześniej rzeczywiście mieliśmy do czynienia głównie z procesami migracyjnymi. Dzisiaj mamy też kwestię bezpieczeństwa, którą musimy połączyć z ochroną praw człowieka. Kwestia czasowego zawieszenia prawa do składania wniosków o ochronę międzynarodową jest próbą znalezienia swoistego kompromisu. Mam nadzieję, że już niedługo z rozporządzenia przyjętego jeszcze w 2021 roku będzie można zrezygnować. Jednak obecnie mamy do czynienia z problemem, w którym sytuacja realna przerosła sytuację prawną i nie mamy jeszcze dobrego rozwiązania tego problemu.
PAP: Czy działanie zespołów ratunkowych SG przynosi oczekiwane efekty?
M.D.: Każda śmierć jest oczywiście dramatem. Dlatego bardzo zależy nam, aby do tego typu sytuacji w ogóle nie dochodziło i już są tego efekty. Takich tragicznych zdarzeń w tym roku jest wyraźnie mniej niż w 2023 roku. Trzeba jednak zrozumieć działania służb białoruskich, bo kiedy skoncentrowaliśmy się w dyskusji w czasie wysłuchania obywatelskiego na temat kwestii śmierci na granicy, to Białorusini zagrali tą kartą i po prostu podrzucili nam zmarłą osobę przy zaporze granicznej. Oczywiście to był element wojny hybrydowej i sprawdzanie naszej reakcji. My przyjęliśmy ciało, tak aby poddać je identyfikacji i pochować, tak jak mówią nasze wartości. Białorusini odmówili zabrania go z powrotem. To jest właśnie ich gra. Musimy być na to wyczuleni.
Na początku roku będę chciał się spotkać z członkami zespołów ratunkowych SG i porozmawiać o ich doświadczeniach, o tym, co można poprawić. Działanie tych zespołów wpisuje się w zasadę zero śmierci na granicy. Aby utrzymać tę zasadę, musimy na bieżąco wypracowywać najlepsze możliwe rozwiązania.
PAP: W ostatnim czasie słyszymy, że szlak migracyjny prowadzący przez Polskę młodnieje. Na granicy polsko-białoruskiej pojawia się coraz więcej małoletnich cudzoziemców bez opieki. Zazwyczaj z państw Rogu Afryki, jak Somalia czy Erytrea. Rzecznik Praw Obywatelskich i Rzecznik Praw Dziecka podnoszą takie problematyczne kwestie, jak weryfikacja wieku tych małoletnich cudzoziemców i kryzys w pieczy zastępczej. Czy strategia migracyjna nie pogorszy ich sytuacji?
M.D.: Zgadzam się z apelem obu rzeczników. Musimy znaleźć rozwiązanie, bo państwo nie może pokazać swojej bezsilności wobec tej najbardziej narażonej grupy. W strategii jest zapis o tym, że pod szczególną ochroną państwa są grupy wrażliwe i dzieci oczywiście do niej należą. Jestem już po rozmowie z Rzecznikiem Praw Dziecka i z zaangażowanym w ten projekt senatorem Maciejem Żywno. Faktycznie, dzieci są tą grupą, która najtrudniej jest nam się zaopiekować. Jednocześnie musimy zdawać sobie sprawę z tego, że ten wiek jest trudno ostatecznie określić. Wśród osób deklarujących wiek poniżej 18 lat po potwierdzeniu tożsamości okazuje się, że tak naprawdę tylko 25-30 proc. było rzeczywiście nieletnich.
Abstrahując od wieku, bo kwestia, czy ktoś ma 17 lat i 11 miesięcy, czy 18 lat i miesiąc tutaj nie gra takiej roli, musimy odpowiedzieć na pytania, jakim cudem ten dzieciak znalazł się na granicy polsko-białoruskiej i jaka jest jego przyszłość? Niestety, wiemy o tym, że duża część nastolatków na naszej granicy to są osoby wykorzystywane przez gangi. Bardzo szybko uciekają z pieczy zastępczej, w której zostali umieszczeni i trafiają do grup przestępczych w innych państwach, bo ich celem nie jest Polska. Musimy mieć ofertę psychologiczną, mówiąc o tym, co im grozi, gdy uciekną z tego ośrodka i w jaki sposób uniknąć tej gigantycznej tragedii, która jest związana z migracjami. W 2015 r. analizowałem to, co dzieło się w Pireusie, gdzie handel dziećmi był naprawdę duży. Musimy uniknąć takich sytuacji.
PAP: Polskę czeka również wdrożenie unijnego paktu o migracji i azylu. Według założeń ma on obowiązywać od połowy 2026 r. Do 12 grudnia br. państwa członkowskie mają przekazać Komisji Europejskiej krajowy plan jego wdrażania. Czy jest on już gotowy i jak współgra z przyjętą w październiku strategią?
M.D.: Nie pracujemy nad wypełnieniem formularza Krajowego Planu Wdrożenia. Bardzo jasno to zapowiedział zarówno premier, jak i minister Adam Szłapka. Jesteśmy jednak w dialogu z KE, także jako przyszła Prezydencja w UE. W dyskusji z Komisją Europejską pokazujemy, że żadne inne państwa UE nie mają do czynienia z atakami na funkcjonariuszy, z użyciem przemocy po drugiej stronie, czy to przez zwerbowanych migrantów, czy przez pracowników różnego rodzaju służb białoruskich. Dla Polski wdrożenie chociażby procedury granicznej w takiej sytuacji, jaką dzisiaj mamy na granicy polsko-białoruskiej, po prostu byłoby ryzykowne z punktu widzenia bezpieczeństwa. Kiedy rozmawiam z moimi odpowiednikami w unijnych państwach, zawsze mówię, że prawdopodobnie Rosja i Białoruś by nas bardziej szczegółowo monitorowały niż Komisja Europejska i na pewno by chciały to wykorzystać. Dla mnie, jako badacza migracji, ale również jako osoby, która próbuje przewidywać jej konsekwencje, wiadome jest, że gdybyśmy chcieli wdrożyć plan bezrefleksyjnie, oznaczałoby to zmniejszenie bezpieczeństwa Polski.
Myślę, że coraz więcej naszych partnerów z różnych państw to doskonale rozumie. Za naszymi działaniami idzie po prostu rozsądek i bardzo konkretna argumentacja.
PAP: Jakie będą cele pańskiej polityki podczas prezydencji Polski w Radzie UE? Instrumentalne wykorzystywanie migrantów jest problemem nie tylko dla Polski, ale też dla całej Unii Europejskiej.
M.D.: Mamy trzy priorytety. Po pierwsze, kwestie migracji i przeciwstawienie się jej instrumentalizacji. To także nowa polityka powrotowa, czyli zwiększenie skali dobrowolnych i przymusowych deportacji. Teraz mamy sytuację, w której imigranci są już na terytorium UE, a my nie możemy z nimi nic robić. Dlatego chcemy odzyskać możliwość ich powrotu do państw pochodzenia lub państw tranzytu. Jest to bardzo trudne, bo widzimy, ile państw w ostatnim czasie poniosło porażkę, na przykład Włochy czy Wielka Brytania. Musimy szukać rozwiązań, które będą realne, pragmatyczne.
To jest także kwestia dotycząca czegoś, co nazywamy Visa Suspension Mechanism. W zamian za to, że będziemy bardziej liberalni, jeśli chodzi o politykę wizową dla jakiegoś państwa, to uzyskamy od niego pewnego rodzaju zapewnienia dotyczące polityki readmisji, przyjmowania migrantów z powrotem. Konieczne jest wzmocnienie ochrony granic zewnętrznych UE. Nam bardzo zależy na tym, aby wszyscy uznali, że granice zewnętrzne to nie wyłącznie problem państwa, które te granice ma, ale całej Unii Europejskiej. Tutaj mamy sukcesy, bo rzeczywiście coraz więcej państw myśli w taki sposób.
Drugi priorytet to obrona cywilna i ochrona ludności. Po raporcie byłego Prezydenta Finlandii Niinistö na temat tych kwestii, będziemy chcieli kontynuować tę dyskusję – w jaki sposób Unia Europejska może być lepiej przygotowana nie tylko na wyzwania wojenne, ale również na to, co będzie coraz częstsze w Europie, czyli katastrofy naturalne. W jaki sposób skutecznie adresować problemy, dzielić się doświadczeniami, informować i reagować.
Trzecia kwestia to walka z terroryzmem, przestępczością zorganizowaną. Mamy trzy priorytety: przeciwdziałanie handlowi ludźmi, przemytowi narkotyków i przemytowi broni.
PAP: Raz na jakiś czas pojawiają się w mediach informacje, że jeżeli Niemcy wykorzystają wszystkie swoje instrumenty, to mogą nam odesłać do Polski 40 tys. migrantów.
M.D.: To kompletna bzdura. Nie ma takich zagrożeń. Nie ma żadnych takich wyliczeń. Jestem w stałym kontakcie z Niemcami. W tym roku będzie to pewnie ok. 600 osób, które wcześniej były w Polsce, ale nielegalnie przejechały do Niemiec i zostały do nas zawrócone. Jest to o 30 proc. mniej przekazań niż w tamtym roku. Mowa o 40 tys. osób to jakiś kompletny fake news.
PAP: Czy są prowadzone rozmowy z UE i stroną niemiecką na temat wsparcia Polski w ochronie granicy zewnętrznej?
M.D.: Tak, absolutnie. Po raz pierwszy udało nam się wynegocjować środki z budżetu UE bezpośrednio na granicę. W środę 11 grudnia Komisja Europejska poinformowała o przyznaniu Polsce dodatkowych 52 mln euro czyli ponad 220 mln zł na wzmocnienie ochrony granicy z Białorusią i Rosją. Naszym celem jest pokazywanie jak najczęściej sytuacji na granicy, aby każdy mógł zobaczyć, jak to wygląda. Dlatego przyjmujemy coraz więcej delegacji zagranicznych. Przykładowo, na granicy był niedawno sprawozdawca PE ds. budżetu. Zadeklarował kolejne dodatkowe wsparcie, pewnie jeszcze w budżecie na 2025 rok. Od razu po powrocie powiedział o tym, że składa wniosek do Komisji Budżetowej PE. Z Niemcami rozmawiamy na masę różnych rzeczy. Cały czas naciskamy na zniesienie kontroli granicznej. 19 grudnia będę kolejny raz w Berlinie na rozmowach w tej sprawie.
PAP: Jest szansa na zniesienie tych kontroli?
M.D.: Myślę, że przed wyborami w Niemczech nie. Na pewno jednak będziemy ustalać zasady tej kontroli, tak aby były one jak najmniej uciążliwe dla lokalnych społeczności po obu stronach granicy. Po wyborach natychmiast podejmiemy rozmowę na temat sensowności utrzymywania tego rozwiązania oraz o tym, jak sprawić, aby oba państwa były bezpieczne bez kontroli na granicy wewnętrznej.
PAP: Wśród kierunków i celów strategii zapisano, że „konsekwencjom zmian demograficznych i społecznych na rynku pracy nie uda się zapobiec jedynie instrumentami polityki imigracyjnej”. Jednak pracodawcy zwracają uwagę na kluczowe znaczenie skutecznej polityki migracyjnej przy wyzwaniach demograficznych na rynku pracy.
M.D.: To nieprawda.
PAP: Nie?
M.D.: Nie. Najpierw musimy sobie jasno powiedzieć, że migracje są elementem demografii jako takiej, bo każdy imigrant, jeżeli zostaje dłużej, staje się zasobem danego państwa. Więc to nie jest tak, że migracja jest czymś odrębnym od demografii.
Starzenie się polskiego społeczeństwa i zmniejszenie liczby ludności w Polsce jest na tyle procesem dynamicznym, że nie możemy go rozwiązać wyłącznie kwestiami migracyjnymi. Mamy do tego różne inne instrumenty. W ostatnim czasie, jak podawał Polski Instytut Ekonomiczny, 50 tys. ludzi wróciło na rynek pracy po wcześniejszym przejściu na emeryturę. To jest dobry sygnał mówiący o tym, że różnie zmieniają się technologie, ci ludzie mogą wrócić na rynek pracy i to nie jest wyłącznie kwestia wysokości ich emerytur czy rent.
Jest też kwestia modernizacji gospodarki. Musimy być odpowiedzialni. Pracodawcy nie mogą myśleć, że ściągają maszynę, którą po roku, dwóch będą wymieniać na kolejną, bo przecież mówimy o ludziach. Max Frisch już w latach 60. XX wieku miał rację, pisząc „zawołaliśmy siłę roboczą, a przyjechali ludzie”. Państwa Europy Zachodniej nie chciały tego zrozumieć wcześniej i dlatego stoją obecnie przed licznymi wyzwaniami. My nie chcemy popełnić ich błędów.
Mówimy o pewnych procesach społecznych, nie tylko gospodarczych. Jeżeli słyszę, że powinniśmy co roku sprowadzać 200 tys. migrantów na stałe do Polski, to zdecydowanie się z tym nie zgadzam i zadaję fundamentalne pytanie: skąd, dokąd i na jak długo? Ściągnięcie dzisiaj, powiedzmy, 200 tys. osób z krajów leżących tysiące kilometrów od Polski, a po dwóch latach powiedzenie im wracajcie do domu, jest powtórzeniem błędów państw takich, jak Niemcy czy Szwecja.
Z różnych badań wynika, że sztuczna inteligencja w kolejnych latach będzie miała wpływ na 3,7 mln miejsc pracy. Musimy wiedzieć, kogo do Polski ściągnąć. Musimy uzupełniać nasze niedobory na rynku pracy, ale jeżeli są one krótkookresowe, to wolałbym, żeby przyjeżdżali do nas migranci z bliższych krajów. Przy długookresowych mogą to być osoby z dalszych państw, ale Polska musi mieć dla nich kompleksową ofertę integracyjną oraz kontrolę nad tymi procesami.
PAP: Ze strategii wynika, że w Polsce wzorem innych państw powstanie rejestr zawodów pożądanych. Kiedy rozpoczną się prace?
M.D.: Na początku chcielibyśmy dostosować system, który już jest, czyli Barometr Zawodów. Strategia była roboczo konsultowana z kilkoma resortami. Barometr to koncept przeniesiony bezpośrednio z MRPiPS i stworzony pod kątem Polaków, ale możemy zmienić go tak, aby myśleć o zawodach dla ludzi z zagranicy. To pierwszy krok. Jestem po nieformalnych rozmowach z przedsiębiorcami prowadzącymi portale pośrednictwa pracy. Ich obserwacje co do zmian na rynku pracy powinny być wzięte pod uwagę pod kątem określania zawodów deficytowych.
PAP: Czy rejestr zawodów pożądanych będzie listą, na której cudzoziemiec sprawdzi, czy jest u nas potrzebny?
M.D.: Strategia jest dokumentem ogólnym, dającym pewne pomysły. Instrumenty powinni już jednak stworzyć eksperci z danej dziedziny.
Rozmawiali: Marcin Chomiuk, Aleksandra Kiełczykowska
mchom/ ak/ aba/kgr/