„Wielka Warszawska” - film o ciemnej stronie wyścigów konnych i pogoni za marzeniami [NASZE WIDEO]

2024-08-07 13:23 aktualizacja: 2024-08-07, 22:22
Materiały promocyjne. Fot. Łukasz Bąk
Materiały promocyjne. Fot. Łukasz Bąk
To jest opowieść, która domyka gangsterską, szulerską, hazardową trylogię peerelowską. W naszej wersji przesunęliśmy czas akcji na rok 1991, żeby nadać tej historii kontekst przemian w Polsce - mówi PAP Life Bartłomiej Ignaciuk, reżyser i współscenarzysta filmu „Wielka Warszawska”, którego akcja toczy się na wyścigach konnych na Służewcu. Ten projekt, do którego właśnie trwają zdjęcia, to zwieńczenie trylogii Jana Purzyckiego, na którą składają się też dwa kultowe filmy - „Wielki Szu” i „Piłkarski poker”.

 

Na Torze Wyścigów Konnych na warszawskim Służewcu rozpoczęły się zdjęcia do filmu fabularnego „Wielka Warszawska”. To opowieść o młodym dżokeju (w tej roli Tomasz Ziętek znany m.in. z filmów: „Boże Ciało”, „Hiacynt”, „Żeby nie było śladów), który marzy o sportowej karierze. Ukoronowaniem tych marzeń ma być udział w najważniejszej gonitwie w Polsce - Wielkiej Warszawskiej. Główny bohater naiwnie wierzy, że w wyścigach konnych wygrywa najlepszy. Dopiero po pewnym czasie przekonuje się, że w tym środowisku jest mnóstwo korupcji i nieczystych zagrywek, a gonitwy to siatka zależności, potężnych interesów i manipulowania wynikami. Czy wyjdzie z tego obronną ręką?

Reżyserem filmu jest Bartłomiej Ignaciuk (seriale „Pati”, „Wielka woda”, „Usta usta”, film „Podatek od miłości”). Ignaciuk dokonał także adaptacji scenariusza, którego pierwsza wersja powstała jeszcze w czasach PRL-u, w latach 80-tych. Jej autorem był Jan Purzycki, scenarzysta „Piłkarskiego pokera” i „Wielkiego Szu”. „Wielka Warszawska” miała być domknięciem trylogii. Jednak w latach 80., ówczesne władze nie dopuściły do realizacji filmu, obawiając się, że może skompromitować Państwowe Wyścigi Konne. Środowisko wyścigów konnych, które w czasach PRL-u spotykało się na warszawskim Służewcu to był specyficzny mikroświat, w którym obok zwyczajnych ludzi, fanów jeździectwa można było spotkać przedstawicieli prywatnej inicjatywy, dyplomatów, dygnitarzy partyjnych, pisarzy (wielką fanką wyścigów była autorka kryminałów Joanna Chmielewska) cinkciarzy, a także ubeków. Niektórzy tracili majątki, inni zarabiali fortuny.

Tuż przed swoją śmiercią (w 2019 r.) Jan Purzycki przekazał scenariusz Tadeuszowi Lampce, ówczesnemu prezesowi MTL MaxFilm (produkcja). Teraz, na zlecenie MaxFilm, Ignaciuk dokonał adaptacji scenariusza i przeniósł akcję na początek lat 90. Tłem dla opowieści są wielkie przemiany, które zachodzą wtedy w Polsce. „Tę historię postanowiliśmy przerzucić na rok 1991, bo wtedy u nas powstała taka hybryda pozostałości starego systemu i nowego, nastąpił pewien ferment. To jest też w naszej historii interesujące” – Ignaciuk mówi PAP Life.

„Można powiedzieć, że społeczność zebrana wokół Służewca była bardzo zdemokratyzowana – obok siebie stali ludzie nieprzystający do siebie, których łączyła pasja. Poza tym, w czasach PRL-u występował tu kontrolowany hazard, odrobina kapitalizmu, dość dziwnego, ponieważ konie, które się tutaj ścigały, to były konie z jednego przedsiębiorstwa. Kilku trenerów konkurowało ze sobą, to trochę były takie pokazowe wyścigi. Wszyscy się znali doskonale, więc było tam mnóstwo powodów do takich niezbyt jasnych sytuacji” - opowiada reżyser.

Ignaciuk dodaje, że propozycja wyreżyserowania „Wielkiej Warszawskiej” bardzo go ucieszyła. Bo temat wyścigów jest mu bardzo bliski. „Miałem styczność ze Służewcem w połowie lat dziewięćdziesiątych. (…) Moja obecność miała wtedy bardzo osobisty kontekst. Po prostu byłem w związku z wielką miłośniczką koni, dżokejką, z którą przyjeżdżaliśmy tutaj na wyścigi z Sopotu. Stawaliśmy samochodem przed stajnią, żeby pilnować jej konia. (…) To robiło niesamowite wrażenie, z jakich postaci składała się publiczność wyścigowa. Przeróżne charaktery przebijały przez to zacne miejsce” – wspomina Ignaciuk.

„Wielka Warszawska” to pod względem rozmachu jedna z największych produkcji realizowanych w tym roku w Polsce. W trakcie zdjęć na planie pojawi się kilka tysięcy statystów, setki koni i kaskaderzy. Główni aktorzy musieli przejść kilkumiesięczną naukę jazdy konnej. W produkcji wykorzystano 300 zabytkowych samochodów, część kostiumów sprowadzono m.in. ze słynnego czeskiego studia filmowego Barrandov. Większość nakręconego materiału będzie wymagała obróbki cyfrowej, żeby warszawskie ulice wyglądały jak w latach 90.

Wyzwaniem organizacyjnym jest też to, że głównym planem zdjęciowym jest Tor Wyścigów Konnych na Służewcu. I choć to legendarne miejsce pojawiało się już czasem w filmach, to były to zaledwie krótkie ujęcia (m.in. „Wielki Szu”, „Kariera Nikodema Dyzmy”). „Wielka Warszawska” to pierwsza polska fabuła, w której większość zdjęć powstaje na tym obiekcie. „Kręcenie na Służewcu jest ogromnym wyzwaniem, bo to jest cały czas działająca instytucja. Tutaj nieustannie odbywają się imprezy. A do zdjęć trzeba to miejsce m.in. zaadaptować pod względem scenograficznym. Opowiadamy historię sprzed trzydziestu paru lat, a świat się zmienił. Cieszę, że udało nam się jeszcze w ostatnim momencie załapać na pozostałości starego Służewca” – mówi Ignaciuk.

W „Wielkiej Warszawskiej”, obok Tomasza Ziętka, zobaczymy także Mary Pawłowską (debiut na dużym ekranie), Marcina Bosaka, Agnieszkę Żulewską i Tomasza Kota.

Premiera filmu planowana jest na 2025 rok.

Autorka: Iza Komendołowicz

grg/