Wszedł na pomnik smoleński i groził, że się wysadzi. Co mu grozi?

2023-10-16 14:17 aktualizacja: 2023-10-16, 20:42
Mężczyzna na pomniku smoleńskim na placu Piłsudskiego w Warszawie, fot. PAP/Radek Pietruszka
Mężczyzna na pomniku smoleńskim na placu Piłsudskiego w Warszawie, fot. PAP/Radek Pietruszka
Krzysztof B., mężczyzna, który w sobotę wszedł na pomnik smoleński, usłyszał zarzut i został objęty policyjnym dozorem - przekazał PAP rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie prok. Szymon Banna. Śledczy potwierdzili, że mężczyzna nie miał przy sobie żadnego ładunku wybuchowego.

W sobotę około godz. 10 na pomnik smoleński na pl. Piłsudskiego wszedł mężczyzna, który zagroził, że się wysadzi. Wszedł na samą górę pomnika, twarz miał zasłoniętą czarną chustą a między nogami sporą torbę.

Policja zadecydowała o zamknięciu placu i ulic przyległych. Na miejscu działali policyjni negocjatorzy i kontrterroryści, w sumie zaangażowanych było kilkuset funkcjonariuszy. Po rozmowie z negocjatorem, mężczyzna zszedł z pomnika, został obezwładniony i zatrzymany. Trafił do wydziału do walki z terrorem kryminalnym i zabójstw.

"Krzysztof B. w poniedziałek został przekazany do dyspozycji prokuratury, gdzie usłyszał zarzut stworzenia sytuacji mającej wywołać przekonanie o istnieniu zagrożenia dla życia lub zdrowia wielu osób i w efekcie wywołanie czynności policji, wiedząc, że takie zagrożenie nie istnieje oraz zmuszenia groźbą interweniujących funkcjonariuszy policji do określonego zachowania" - poinformował prok. Banna.

Zaznaczył, że w toku śledztwa ustalono, że mężczyzna w sobotę nie posługiwał się urządzaniem wybuchowym, ani innym niebezpiecznym narzędziem. "Mężczyzna w dniu dzisiejszym złożył wyjaśniania w prokuraturze. Z uwagi na konieczność zapewnienia prawidłowego toku postępowania prokurator zostawiał wobec niego środki zapobiegawcze w postaci dozoru policji z obowiązkiem stawiennictwa w wyznaczonej jednostce policji" - dodał.

Wyjaśnił, że za czyn ten grozi mu kara od 6 miesięcy do 8 lat pozbawienia wolności.

Jak dowiedziała się PAP mężczyzna, stojąc na pomniku nie miał żadnych postulatów, oprócz tego, że chciał jedynie dostać mikrofon i głośnik. W reklamówce miał kilka kabli i zapalnik, który po sprawdzeniu pirotechnicznym okazały się atrapą. (PAP)

Autorka: Marta Stańczyk

jos/