Wszystko, co musicie wiedzieć o „Akademii Pana Kleksa” i jej autorze

2024-01-05 22:37 aktualizacja: 2024-01-08, 15:31
Jan Brzechwa. Fot. PAP/CAF/M. Langda
Jan Brzechwa. Fot. PAP/CAF/M. Langda
Od dziś w kinach można oglądać nową ekranizację „Akademii pana Kleksa” z Tomaszem Kotem w roli tytułowej. Przy okazji tej premiery zebraliśmy garść informacji o książce Jana Brzechwy, na podstawie której powstał ten film, o samym autorze kultowych wierszy i bajek dla dzieci.

Wyreżyserowana przez Macieja Kawulskiego „Akademia pana Kleksa” to już piąty film o przygodach szalonego profesora i jego podopiecznych, których imiona zaczynają się na literę A. Wcześniej powstały trzy filmy fabularne w reżyserii Krzysztofa Gradowskiego z Piotrem Fronczewskim w roli głównej - „Akademia Pana Kleksa" (1983 rok), „Podróże Pana Kleksa” (1985 rok) i „Pan Kleks w kosmosie" (1988 rok). Później, w 2001 roku, zrealizowano jeszcze animowany polsko-szwedzko-irlandzki „Tryumf Pana Kleksa”, w którym Fronczewski użyczył głosu głównemu bohaterowi. Kim zatem jest i jak powstał słynny Ambroży Kleks, którego perypetie cieszą się niesłabnącą popularnością? I kim był jego autor, jeden z najsłynniejszych autorów wierszy i bajek dla dzieci?

Profesor Ambroży Kleks zadebiutował w 1946 roku

Profesor Ambroży Kleks zadebiutował w 1946 roku w książce Jana Brzechwy "Akademia Pana Kleksa". Dyrektor i założyciel tytułowej szkoły dla chłopców nosił binokle, miał krzaczaste brwi, kolorową, rozwichrzoną czuprynę, wąsy i długą czarną brodę. Jego ulubionym strojem był czerwony lub czarny surdut, pod który wkładał cytrynową kamizelkę zapinaną na szklane guziki. Do tego nosił kraciaste spodnie, a na głowie cylinder. Taki "look" Pana Kleksa to zasługa słynnego grafika Jana Marcina Szancera, przyjaciela i współpracownika Jana Brzechwy. To właśnie on stworzył ilustracje do pierwszego wydania "Akademii Pana Kleksa".

Według samego pisarza Ambroży Kleks to łagodny i dobroduszny, a przy tym niezwykle roztargniony czarodziej, znawca baśniowych światów, po których również podróżuje). Podopiecznym w Akademii potrafi zapewnić niezwykłe wrażenia. Uczy ich kleksografii czy przędzenia liter. Unosi się w powietrzu, przyrządza potrawy z farb, sam zjada motyle i kolekcjonuje piegi. No i ma mówiącego ptaka Mateusza, który okazuje się księciem. Nie wiadomo skąd pochodzi. Zanim założył Akademię, mieszkał na dworze przedostatniego cesarza Chin, gdzie został podopiecznym, a następnie przyjacielem tajemniczego maga, doktora Paj-Chi-Wo.

Pierwowzorem Kleksa był filozof Franciszek „Franc" Fiszer”

Powszechnie uważa się, że pierwowzorem Kleksa był filozof Franciszek „Franc" Fiszer”, zaprzyjaźniony z artystami i pisarzami barwny bon vivant i bywalec warszawskich salonów, a przy tym bohater licznych anegdot z okresu dwudziestolecia międzywojennego. Przyjaźnił się m.in. z Bolesławem Leśmianem, który był kuzynem Jana Brzechwy, Stefanem Żeromskim, Władysławem Reymontem, Antonim Słonimskim czy Julianem Tuwimem. Dobrze znał go też sam autor "Akademii Pana Kleksa", a także wspomniany już ilustrator Jan Marcin Szancer. Fiszer zmarł w 1937 roku, rok przed tym, gdy Brzechwa wydał swój pierwszy tomik wierszy dla dzieci, który otworzył mu drogę do kariery bajkopisarza.

„Akademię Pana Kleksa” Brzechwa napisał w czasie II wojny światowej

Samą „Akademię Pana Kleksa” Brzechwa napisał w czasie II wojny światowej. Choć miał pochodzenie żydowskie, nie trafił do getta - pracował jako robotnik w gospodarstwie rolnym na warszawskim Służewcu. Pierwsze wydanie tej książki ukazało się w 1946 roku. Później, w 1968 r. wydawnictwo Czytelnik opublikowało książkę pod tytułem „Pan Kleks", która była zbiorem trzech powieści z tego cyklu: „Akademia Pana Kleksa”, „Podróże pana Kleksa” i „Tryumf pana Kleksa”. Książka ta wyszła dwa lata po śmierci pisarza.

Przez lata Kleks kojarzył się czytelnikom z postacią narysowaną przez Szancera. Zmieniło się to dopiero w styczniu 1984 roku, kiedy do kin trafiła zrealizowana przez Krzysztofa Gradowskiego ekranizacja książki Brzechwy. Od tego momentu aż do dziś dla wielu pokoleń Polaków Ambroży Kleks ma twarz Piotra Fronczewskiego. Co ciekawe, to nie on miał pierwotnie zagrać tę postać. Gradowski tytułową rolę powierzył najpierw Janowi Kobuszewskiemu. Aktor zrezygnował jednak z tej propozycji z powodu kłopotów ze zdrowiem i wtedy Kleksem został Piotr Fronczewski.



Do roli Adama Niezgódki reżyser wybrał kilkuletniego Rafała Trzaskowskiego

Kobuszewski nie był jedyną znaną dziś postacią, która zrezygnowała z roli w "Akademii Pana Kleksa". Do roli Adama Niezgódki reżyser wybrał kilkuletniego wówczas Rafała Trzaskowskiego, obecnego prezydenta Warszawy. Jego rodzice uznali jednak, że praca na planie będzie zbyt wyczerpująca. Dzięki temu rolę Niezgódki dostał Sławomir Wronka. Mimo popularności, jaką zdobył, nie wybrał kariery aktorskiej. Jest profesorem fizyki, dyrektorem Zakładu Fizyki i Techniki Akceleracji Cząstek w Narodowym Instytucie Badań Jądrowych.

Po lekturze książki "Akademia Pana Kleksa" można wysnuć wniosek, że Brzechwa nie lubił kobiet, bo bohaterami tej bajki są sami mężczyźni. Taki wniosek byłby jednak absolutnie błędny. Poeta był bowiem wielkim kobieciarzem, a o jego rozlicznych romansach plotkowała cała przedwojenna Warszawa. Złośliwi mawiali, że każdej kobiecie, którą uwodził, obiecywał ślub. Ostatecznie ożenił się trzy razy, za to zakochiwał nader często. Kiedy się zakochiwał, był skłonny do niezwykle romantycznych gestów. Według relacji jego przyjaciela Ryszarda Matuszewskiego pewnego razu umówił się z konduktorem pociągu jadącego do Krakowa, by ten na każdej stacji wręczał kwiaty podróżującej nim tłumaczce. Oczywiście konduktor za każdym razem miał mówić, że bukiet jest od pana Brzechwy. Innym razem – jak wspominał pisarz Antoni Marianowicz – próbował umówić się w paryskim hotelu z piękną pedikiurzystką. Kazał się jej zgłosić do pokoju o jedenastej wieczorem i zamówił do pokoju butelkę szampana. Kobieta stawiła się punktualnie, ale - mimo usilnych starań Brzechwy - poprzestała na tym, by zrobić mu pedicure. „Jak idiota spędziłem wieczór z bosymi stopami w misce z gorącą wodą” – miał się po tym zwierzyć przyjacielowi. Adorował również dwie kochanki swojego kuzyna Bolesława Leśmiana, Celinę Sunderland i Dorę Lebenthal. Ostatecznie ożenił się z... ich kuzynką, Marią Sunderland.

„Miał szczęście do pieniądza"

Brzechwa był również znany ze swojego szerokiego gestu i lekceważącego stosunku do symboli luksusu. Na brak pieniędzy nigdy nie narzekał, bo zanim zajął się pisaniem, ukończył studia prawnicze i pracował jako adwokat i radca prawny. Jego, i tak niezła, sytuacja finansowa, znacząco poprawiła się, gdy po rozwodzie z Marią Sunderland ożenił się z Karoliną Lentową, bogatą córką przemysłowca i przedstawiciela handlowego Rzeczypospolitej w Moskwie. Zamieszkali wtedy razem w luksusowym mieszkaniu, wyposażonym m.in. w perskie dywany. Jego przyjaciel, poeta Stanisław Ryszard Dobrowolski, goszcząc w tym domu, przez nieuwagę strącił na jeden z „persów” żarzący się jeszcze popiół papierosa, który wypalił dziurę. „Gospodarz na ten widok zaledwie tylko wzruszył ramieniem, lekceważąco przy tym machnąwszy ręką” – wspomniał potem. W swoich wspomnieniach o przyjacielu Dobrowolski stwierdził też, że Brzechwa „miał szczęście do pieniądza. I co bodajże ważniejsze: umiał go pięknie tracić. Bo zdobywać pieniądze potrafią nawet ostatni durnie, ale mądrze tracić - mało kto”. Poza przepuszczaniem pieniędzy na kobiety i hazard (grał w karty), Brzechwa płacił w kawiarniach rachunki za znacznie gorzej zarabiających kolegów po piórze.

Przy trzeciej żonie poeta się ustatkował

Trzecią, a zarazem ostatnią żoną Brzechwy była Janina Magajewska. U jej boku poeta się ustatkował. I można zaryzykować stwierdzenie, że dobrze się stało, że nie zdobił tego wcześniej. Gdyby bowiem nie jego słabość do uwodzenia kobiet, nie zająłby się pisaniem wierszy i bajek dla dzieci. Według Mariusza Urbanka, autora książki „Brzechwa: nie dla dzieci”, wiersz „Tańcowała igła z nitką” poeta napisał podczas urlopu w Zaleszczykach, po to żeby uwieść opiekunkę grupy kolonijnej. Podobną anegdotę na ten temat podał wspomniany już Stanisław Ryszard Dobrowolski, którego cytuje w swojej książce „Tajemne życie autorów książek dla dzieci” Sławomir Koper. Dobrowolski twierdził, że sam Brzechwa zwierzył mu się kiedyś, iż literaturą dla dzieci zainteresował się podczas pobytu w jednym z pensjonatów w Otwocku. Próbował tam uwieść jedną z pensjonariuszek, która z zawodu była przedszkolanką. Gdy już napisał trochę tych wierszyków, które sam uważał za niepoważne, postanowił je zanieść do wydawcy. I, ku swojemu zaskoczeniu, spotkał się z entuzjastyczną reakcją. Co ciekawe z innych wspomnień wynika, że Brzechwie łatwiej przychodziło pisanie dla dzieci, niż przebywanie w ich towarzystwie. Według poety Antoniego Marianowicza wręcz bał się dzieci i w ich obecności czuł się wyraźnie skrępowany. Brzechwa nie palił się też do kontaktów ze swoją jedyną córką, Krystyną. Poznał ją dopiero wtedy, gdy miała 9 lat.

Jego "poważna" twórczość nie została dobrze przyjęta

Czy rzeczywiście Brzechwa zajął się pisaniem dla dzieci, by zaimponować kobietom, tego się nie dowiemy, bo on sam na temat swoich romansów mówić nie lubił. Faktem jest, że tworzeniem dla najmłodszych zajął się dopiero w połowie lat 30., gdy miał już na koncie cztery tomiki wierszy dla dorosłych. Jego "poważna" twórczość nie została jednak dobrze przyjęta. Gdy w 1926 roku Brzechwa wydał debiutancki zbiór wierszy zatytułowany „Oblicza zmyślone”, krytycy pisali, że jest nieudolnym naśladowcą swojego starszego kuzyna Bolesława Leśmiana. Sam Leśmian też nie cenił jego twórczości. Poznał ją jako jeden z pierwszych, bo nastoletni poeta pokazał swoje wiersze starszemu kuzynowi i poprosił o ich ocenę. Podobno to właśnie Leśmian poprosił go, by nie publikował wierszy pod prawdziwym nazwiskiem Jan Lesman i wymyślił mu pseudonim literacki Jan Brzechwa. Nie chciał bowiem, by miłośnicy poezji kojarzyli z nim niezbyt udaną twórczość młodszego kuzyna. Ostatecznie jednak Brzechwa doczekał się pochwały ze strony Leśmiana. Słynny poeta przeczytaniu jego wierszyków dla dzieci stwierdził, że wyszły mu „całkiem dobre i oryginalne”. Sam Brzechwa tak dobrego mniemania o tych utworach nie miał i żałował, że sławę zawdzięcza bajkom, a nie poezji lirycznej. "Wiem, że w środowisku naszych kolegów jestem uważany za coś pośredniego między półinteligentem a producentem galanterii dziecięcej" skarżył się w liście do Mariana Brandysa.

W środowisku poetów i pisarzy nie uchodził za geniusza pióra

W środowisku poetów i pisarzy Brzechwa rzeczywiście nie uchodził za geniusza pióra. Jego dzieł nie cenił nie tylko Leśmian. Słynna pisarka Zofia Naukowska, mimo że była nim zauroczona, przyznała kiedyś, że "choć poeta słaby, mężczyzną jest powabnym". Uznanie Brzechwa zdobył za to w swoim pierwszym fachu, którym było prawo. Po ukończeniu studiów na Uniwersytecie Warszawskim pracował jako adwokat i radca prawny, był tez jednym z pierwszych w Polsce specjalistów w dziedzinie prawa autorskiego. Jako znawca prawa, a jednocześnie literat, widział potrzebę wprowadzenia działań na rzecz ochrony praw artystów, dlatego był jednym z inicjatorów powołania Związku Autorów i Kompozytorów Scenicznych. Potem pracował w tej instytucji jako radca prawny. W latach 50. ubiegłego wieku Brzechwa pisał także socrealistyczne wiersze propagandowe, gloryfikujące Polska Zjednoczoną Partię Robotniczą i ustrój socjalistyczny. Jak można przypuszczać, te „dzieła” nie przyniosły mu jednak popularności. Poza działalnością prawniczą i pisarską zajmował się też tłumaczeniem literatury rosyjskiej. Przełożył na język polski wiersze Aleksandra Puszkina, Siergieja Jesienina i Władimira Majakowskiego.

Jedna z najważniejszych książek w historii polskiej literatury dla dzieci

"Akademia Pana Kleksa" jest dziś najważniejszym dziełem w dorobku Brzechwy i jedną z najważniejszych książek w historii polskiej literatury dla dzieci. Dowodem na to jest chociażby to, że na ekrany kin wchodzi właśnie jej druga ekranizacja. Film w reżyserii Macieja Kawulskiego cieszy się ogromną popularnością - na pokazach przedpremierowych obejrzało go ponad 437 tysięcy widzów. Teraz, gdy nowa "Akademia Pana Kleksa" trafiła do regularnej dystrybucji, ta liczba szybko urośnie. Film Kawulskiego pod względem liczby widzów na pewno nie dorówna jednak ekranizacji sprzed 40 lat. Na "Akademię Pana Kleksa" w reżyserii Krzysztofa Gradowskiego sprzedano ponad 14 milionów biletów, co plasuje ten film na szóstym miejscu pod względem najchętniej oglądanych produkcji w polskich kinach przed 1989 rokiem. (PAP Life)

gn/