Wysoki poziom popularnej witaminy z grupy B ma związek z większym ryzykiem chorób serca

2024-02-21 06:12 aktualizacja: 2024-02-21, 17:44
Fot. Freepik.com (zdjęcie ilustracyjne)
Fot. Freepik.com (zdjęcie ilustracyjne)
Wysoki poziom niacyny, popularnej witaminy z grupy B, do niedawna zalecanej w celu obniżenia poziomu cholesterolu, ma związek z większym ryzykiem chorób układu krążenia. Naukowcy z Cleveland Clinic (USA) odkryli odpowiedzialny za to szlak metaboliczny.

Zespół kierowany przez dr. Stanleya Hazena zidentyfikował zależność pomiędzy 4PY, produktem rozkładu nadmiaru niacyny, a chorobami serca. W szeroko zakrojonych badaniach klinicznych wykazał, że wyższe poziomy 4PY są silnie skorelowane z ryzykiem zawału serca, udaru mózgu i innych niepożądanych zdarzeń kardiologicznych. Naukowcy dowiedli również, że 4PY bezpośrednio wywołuje zapalenie naczyń, które uszkadza elementy układu krwionośnego i z czasem może prowadzić do miażdżycy.

Zdaniem specjalistów opublikowane w "Nature Medicine" badanie może stanowić podstawę dla potencjalnych nowych interwencji i terapii mających na celu zapobieganie poważnym problemom ze strony układu krążenia.

„Ekscytujące w tych wynikach jest to, że odkryty szlak (korelacji 4PY z zapaleniem naczyń - przyp. PAP) wydaje się być wcześniej nierozpoznany, choć jest znaczącym czynnikiem przyczyniającym się do rozwoju chorób sercowo-naczyniowych - mówi dr Hazen. - Co więcej, jest on mierzalny, co oznacza, że istnieje potencjał do testów diagnostycznych. Wszystko to stanowi grunt pod opracowanie nowych podejść do przeciwdziałania skutkom tego szlaku”.

Niacyna, czyli witamina B3, jest bardzo powszechna w zachodniej diecie. „Przez dziesięciolecia Stany Zjednoczone oraz ponad 50 innych krajów zalecały wzbogacanie nią podstawowych produktów spożywczych, takich jak mąka, zboża i owies, aby zapobiegać chorobom związanym z niedoborami żywieniowymi” – wyjaśnia Hazen. Jednak, jak dodaje, teraz okazuje się, że jedna na cztery osoby przyjmuje za dużo tej witaminy, w związku z czym ma zbyt wysoki poziom 4PY, który może odpowiadać na choroby sercowo-naczyniowe.

Dr Hazen porównuje obecne średnie spożycie niacyny w populacji do kranu, z którego nalewa się wodę do wiadra. Kiedy wiadro się napełni, woda zaczyna się rozlewać. Tak samo jest ze zbyt wysokim stężeniem B3 - organizm ludzki musi go jakoś przetworzyć, skąd duże poziomy jej różnych metabolitów, w tym 4PY.

„Głównym wnioskiem nie jest jednak to, że powinniśmy całkowicie ograniczyć spożycie niacyny – podkreśla autor badania. - Biorąc pod uwagę nasze ustalenia, uzasadniona może być kontynuacja nakazu wzbogacania mąki i zbóż niacyną w USA”.

Za to warto przyjrzeć się, jego zdaniem, stosowaniu dostępnych bez recepty suplementów diety zawierających różne formy niacyny. W ostatnich latach zjawisko niepotrzebnej suplementacji jest szczególnie nasilone w krajach wysoko rozwiniętych. Dotyczy to m.in. witaminy B3, ponieważ pojawiły się doniesienia o jej potencjalnym działaniu przeciwstarzeniowym. Dr Hazen zaznacza, że pacjenci powinni każdorazowo konsultować z lekarzem zażywanie suplementów, a na co dzień skupić się raczej na diecie bogatej w owoce i warzywa, jednocześnie unikając nadmiaru węglowodanów.

Zdaniem badacza omawiane odkrycie potwierdza zasadność decyzji, jaką była niedawna rezygnacja ze stosowania niacyny w obniżaniu poziomu cholesterolu. Substancja ta była jednym z pierwszych leków przepisywanych w celu redukcji poziomu LDL, jednak ostatecznie okazała się mniej skuteczna niż inne farmaceutyki o podobnym działaniu, a niektóre badania wiązały ją z negatywnymi skutkami zdrowotnymi i wyższą śmiertelnością.

„Efekty niacyny zawsze były w pewnym sensie paradoksem – mówi dr Hazen. - Pomimo obniżania poziomu cholesterolu jej korzyści kliniczne zawsze były mniejsze niż oczekiwano na podstawie stopnia redukcji LDL. Doprowadziło to do pomysłu, że nadmiar niacyny powoduje niejasne niekorzystne skutki, które częściowo przeciwdziałają korzyściom płynącym z obniżenia LDL. Wierzymy, że nasze odkrycia pomogą wyjaśnić ten paradoks”.

„To też ilustruje, dlaczego badanie szczątkowego ryzyka sercowo-naczyniowego jest tak istotne: dowiadujemy się o wiele więcej, niż chcieliśmy odkryć” - dodaje.(PAP)

Autorka: Katarzyna Czechowicz

mmi/