Wyszedł biegać po zmroku i zabłądził w Bieszczadach. Pomogli mu policjanci

2024-01-16 10:22 aktualizacja: 2024-01-16, 12:16
Zima na Jeziorem Myczkowieckim. Fot. PAP/ Darek Delmanowicz (zdjęcie ilustracyjne)
Zima na Jeziorem Myczkowieckim. Fot. PAP/ Darek Delmanowicz (zdjęcie ilustracyjne)
Policjanci z Polańczyka w Bieszczadach pomogli zagubionemu w lesie turyście. 40-letni mężczyzna z Katowic wyszedł po zmroku pobiegać i stracił orientację w terenie. Funkcjonariusze zorganizowali dla niego transport drogą wodną - przez Jezioro Myczkowieckie.

Jak poinformowała podkarpacka policja, o mężczyźnie, który zgubił się w czasie biegania powiadomił funkcjonariuszy pracownik jednego z bieszczadzkich hoteli.

"Recepcjonista zdążył na pomoc wezwać także GOPR. Dzielnicowi z Polańczyka nawiązali kontakt telefoniczny z zagubionym w lesie turystą. Dzięki znajomości terenu udało im się ustalić trasę, którą pobiegł 40-latek i miejsce, gdzie pomylił drogę" – podała policja.

Mężczyzna zamiast do Myczkowiec, jak planował, wbiegł na teren rezerwatu przyrody nad Jeziorem Myczkowieckim. Policjanci szybko ustalili, gdzie turysta jest, był on na drugim brzegu Jeziora Myczkowieckiego.

"Policjanci wiedząc, że ścieżka, którą pobiegł mężczyzna prowadzi nad stromym urwiskiem, a ma on jedynie latarką czołową postanowili mu pomóc. Ponieważ do miejsca, gdzie znajdował się biegacz nie było możliwości dojazdu lądem, policjanci zorganizowali transport wodny. Dzięki współpracy ze strażakami z Leska, turystę udało się całego i zdrowego przewieźć na właściwy brzeg, a następnie do jego miejsca zakwaterowania" – napisali funkcjonariusze.

Mężczyzna, 40-latek z Katowic, przyjechał w Bieszczady świętować swoje urodziny.

"Jak co dzień wybrał się na przebieżkę nie biorąc pod uwagę, że bieszczadzkie lasy to nie parki miejskie i zwłaszcza w ciemności łatwo się w nich zgubić" – zaznaczyli policjanci.

Zaapelowali również o rozwagę podczas korzystania z zimowego wypoczynku w górach. (PAP)

Autor: Wojciech Huk

jc/