„Rybka była malutka, ale żyła i miała się dobrze” - powiedziała Lene Roux, przewodnicząca Stowarzyszenia Przygnębionych Mieszkańców Komatipoort. To z jej kranu wypłynęła ryba.
Dla mieszkańców Komatipoort incydent z rybą nie był zabawny, bo od lat borykają się z wyciekami ścieków, które wracają do ich mieszkań wraz z pitną wodą. Wszyscy żyją dzięki turystom, bo Komatipoort jest bramą do najsłynniejszego w RPA Parku Narodowego Krugera.
„Smród wyciekających ścieków był czasami tak silny, że goście w moim pensjonacie odmawiali jedzenia” - skarżyła się wielokrotnie Roux południowoafrykańskim mediom.
Z powodu zanieczyszczenia ewakuowano jeden z budynków mieszkalnych. Aby dostać się do sklepy spożywczego, klienci musieli brodzić w ściekach. Zanieczyszczenia zalały uprawiany wspólnie przez mieszkańców ogród warzywny. Opływająca miasteczko Rzeka Krokodyla zamieniła się w kanał ściekowy, uciekły z niej wszystkie stworzenia, którym zawdzięcza swoją nazwę - komentowali rozgoryczeni turyści.
Apele do władz gminy Nkomazi pozostały bez odpowiedzi, Stowarzyszenie Przygnębionych Mieszkańców Komatipoort poprosiło więc o pomoc Sąd Najwyższy.
Sprawa stała się głośna, śledziły ją media w całej RPA, a ryba stała się głównym dowodem mającym przekonać sąd, że władze miasteczka muszą pilnie naprawić system zaopatrzenia w wodę. Sąd dał się przekonać i w 21 kwietnia nakazał gminie, zarządcy gminy i burmistrzowi „pilne podjęcie kroków zaradczych w celu powstrzymania wycieku ścieków”.
Pozwani zostali zobowiązani do przedłożenia sądowi w ciągu 21 dni sprawozdania ze swoich działań.
Termin mija właśnie w niedzielę, ale gmina zanieczyszczeń nie usunęła. Zdesperowani mieszkańcy zapowiedzieli, że wrócą do sądu z prośbą o umożliwienie im przejęcia zarządzania pracami kanalizacyjnymi i dostawami czystej wody.
Z Monrowii Tadeusz Brzozowski (PAP)
mar/
mar/