W trakcie odczytywania wyroku Stefana Wilmonta nie było na sali rozpraw, bo nie wniósł o doprowadzenie z aresztu. Nie było także jego obrońcy.
Sędzia Anna Grzyb-Koniuszaniec odczytując wyrok, wskazała, że sąd uznał Stefana Wilmonta za winnego popełnienia zarzucanego mu czynu w akcie oskarżenia, czyli naruszenie nietykalności policjanta, ponadto wziął pod uwagę, że podsądny znieważył pokrzywdzonego, funkcjonariusza publicznego, który pełnił obowiązki służbowe.
Sąd skazał Stefana Wilmonta na rok więzienia.
W trakcie odczytywania uzasadnienia sędzia podkreśliła, że "czynność sprawcza polegająca na wyrwaniu odzieży policjanta, jej fragmentu w postaci pagonu odzwierciedlającego stopień formacji mundurowej, związana była z przekroczeniem nienaruszalnego marginesu wolności cielesnej pokrzywdzonego tj. strefy, która wolna być powinna od ingerencji w nią innej osoby".
W dalszej części uzasadnienia wskazywała, że "pozbawienie osoby działającej w ramach formacji mundurowej oznaki stopnia służbowego zależnego od zasług w służbie i odzwierciedlającego miejsce w hierarchii tej formacji zmierzało do ośmieszania pokrzywdzonego i było okazaniem mu pogardy, gdyż pozbawiony został przez oskarżonego przysługującej mu dystynkcji".
Podkreśliła również, że sąd podzielił stanowisko oskarżyciela publicznego, iż oskarżony czynu dopuścił się w warunkach powrotu do przestępstwa, będąc wcześniej prawomocnie skazanym.
Stefan Wilmont, przed zabójstwem Pawła Adamowicza, został skazany na 5 lat i 6 miesięcy więzienia za napady na placówki bankowe.
Sędzia Grzyb-Koniuszaniec odczytując uzasadnienie, podkreśliła, że sąd orzekł karę roku pozbawienia wolności, mając na uwadze społeczną szkodliwość czyny. "Nadto nie tracąc z pola widzenia wcześniejszej karalności oskarżonego na długoletnią karę pozbawienia wolności" - uzasadniała sędzia.
Zaznaczyła, że sąd "miał na względzie pobudki działania sprawcy, który tłumaczył swoje zachowanie potrzebą bycia medialnym, czyli dążenie do prowokowania i podsycania zainteresowania mediów swoją osobą" - mówiła sędzia i przypomniała, że rozprawy przeciwko oskarżonemu ws. o zabójstwo Pawła Adamowicza były rejestrowane m.in. przez kamery stacji telewizyjnych.
Prokurator Prokuratury Rejonowej w Gdańsku Ariadna Rużewicz-Zielińska po ogłoszeniu wyroku powiedziała, że wyrok jest "słuszny i sprawiedliwy". Wskazała, że sąd uwzględnił stanowisko prokuratury, że została naruszona nie tylko nietykalność cielesna funkcjonariusza, ale również, że został on przez Wilmonta znieważony.
Ponadto, jak dodała, sąd przychylił się do stanowiska prokuratury, że oskarżony dokonał przestępstwa w warunkach recydywy.
"Wydaje się, że założenie oskarżonego jest takie, ażeby swoją osobą zainteresowanie mediów stale budzić i stale to podsycać. Czyni to do tej pory skutecznie" - oceniła prokurator.
Na poprzedniej rozprawie jeden z policjantów, który w kwietniu ub.r. konwojował i pilnował oskarżonego w trakcie procesu, zeznał, że w trakcie konwojowania do aresztu, zapytał Wilmonta, dlaczego to zrobił. "Oskarżony powiedział, że chce mieć więcej zarzutów, żeby być bardziej medialnym" - zeznawał.
W kwietniu 2022 r. na sali sądowej Stefan Wilmont zerwał pilnującemu go funkcjonariuszowi pagon z munduru. Stało się to podczas przesłuchania jednego ze świadków ws. zabójstwa Adamowicza.
W marcu br. Stefan Wilmont został skazany na dożywocie za zabójstwo prezydenta Gdańska, do którego doszło w styczniu 2019 roku podczas koncertu WOŚP. Wilmont wbiegł na scenę z nożem i śmiertelnie ranił prezydenta Pawła Adamowicza. Wyrok wydany w marcu jest nieprawomocny.
Ponadto, pod koniec listopada br. Sąd Okręgowy w Gdańsku skazał Wilmonta na pół roku więzienia za podrabianie pism procesowych. Ten wyrok jest prawomocny.
W czwartek sąd zdecydował, że można upublicznić dane skazanego. Wyrok jest nieprawomocny. (PAP)
Autor: Piotr Mirowicz
kgr/