Złoty medal w koszykówce 3x3 wywalczyli Holendrzy, srebro Francuzi, a brąz Litwini.
"Apetyty były dużo większe, bo chcieliśmy zdobyć medal. Każdy jedzie tutaj, żeby stanąć na podium, wygrać turniej, ale taki jest sport. Czasami życie cię zweryfikuje i musisz to przyjąć na klatę, być silny, powstać kolejnego dnia i wrócić do tego, co robisz całe życie, czyli ostro trenować, dbać o siebie" - powiedział wyraźnie wzruszony Zamojski.
37-letni koszykarz stwierdził, że żar w nim nadal jest i nie zamierza się poddać. Wciąż ma nadzieję na udaną kolejną kampanię olimpijską.
"Nie będę tego już rozpatrywał pod względem sportowym, czy był to dobry wynik, czy też nie był. To była przygoda życia z fantastycznymi ludźmi" - stwierdził Zamojski.
Jego zdaniem cały turniej mógł się potoczyć inaczej, a finał Holandia - Francja także dla wielu był zaskoczeniem.
"Przed turniejem nikt by na taki finał nie postawił żadnych pieniędzy. To pokazuje, jaka jest koszykówka 3x3. My mogliśmy zagrać dużo lepiej, dużo spokojniej. Powinniśmy być także skuteczniejsi w rzutach z dystansu. Takim głównym powodem myślę jednak, że jest czas. Tego czasu nam zabrakło, zabrakło zgrania. Powołaliśmy nową reprezentację. Drużyna dopiero się rodziła, rozwijała. Z każdym turniejem, z każdym meczem by rosła. Niestety tego czasu nie mieliśmy. Poszliśmy va banque, zaryzykowaliśmy. Starczyło na szóste miejsce na całym świecie" - ocenił Zamojski.
Chorąży reprezentacji olimpijskiej jeszcze raz powtórzył, że była to niezapomniana przygoda. "Jeżeli ktoś jest bardzo zawzięty i kocha pewne rzeczy, to zrobi wszystko, a czasami nawet przełamie czas" - powiedział łamiącym się głosem w kontekście swojej przyszłości w koszykówce 3x3.
Z Paryża Tomasz Więcławski (PAP)