Zaostrza się spór wokół Muzeum II WŚ w Gdańsku. Władze placówki mówią o "przywracaniu pierwotnego kształtu"

2024-06-28 14:23 aktualizacja: 2024-06-28, 18:36
Muzeum II WŚ w Gdańsku, fot. PAP/Jerzy Ochoński
Muzeum II WŚ w Gdańsku, fot. PAP/Jerzy Ochoński
Zmiany na wystawie głównej w Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku wywołały burzę. Do dyskusji włączyli się czołowi politycy, w tym premier Donald Tusk. Sprawę komentuje także duchowieństwo. Autorzy wystawy zapowiadają, że się nie cofną, ponieważ "przywracają pierwotny kształt wystawy".

Dyrekcja muzeum, którą od kwietnia zarządza prof. Rafał Wnuk, poinformowała o planowanych i wprowadzonych zmianach w wystawie głównej, która ma powrócić do stanu z 2017 r. Oznacza to m.in. usunięcie z wystawy portretów rtm. Witolda Pileckiego, o. Maksymiliana Kolbego, a także wieloformatowej fotografii rodziny Ulmów.

Do "natychmiastowego" przywrócenia w muzeum usuniętych fragmentów ekspozycji wezwał m.in. wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz.

Prof. Paweł Machcewicz, pierwszy dyrektor i współtwórca muzeum w wywiadzie dla "Gazety Wyborczej" zapowiedział, że nie cofną zmian w MIIWŚ. Wyraził także zdumienie słowami Kosiniaka-Kamysza (PSL). Jak mówił, wpisuje się on "w schemat działań poprzedniej władzy, który polegał na wywieraniu nacisków na historyków i muzealników". "Takie działanie nie mieści się w logice demokratycznego państwa" - zaznaczył.

Ocenił, że "to, co się teraz dzieje w MIIWŚ, jest po prostu przywracaniem pierwotnego, oryginalnego kształtu wystawy".

"A ten kształt został przygotowany przez historyków całkowicie niezależnie od jakichkolwiek nacisków. Z żadnymi politykami jej nie konsultowaliśmy, a w pracach nad wystawą brali udział nie tylko badacze zatrudnieni w muzeum, lecz także najwybitniejsi znawcy II wojny światowej z Polski i zagranicy, jak choćby Timothy Snyder" - podkreślił.

Do sprawy odniósł się również biskup polowy Wojska Polskiego Wiesław Lechowicz. W przekazanym PAP oświadczeniu napisał, że "z niedowierzaniem i niezrozumieniem przyjąłem informacje o usunięciu wizerunków św. Maksymiliana Kolbego, bł. rodziny Ulmów oraz rotmistrza Witolda Pileckiego z wystawy głównej Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku".

Zaznaczył, że "bez względu na światopogląd są oni powszechnie uznani jako bohaterowie, którzy zachowali godność ludzką w czasach pogardy dla człowieka". "W imię tej godności, ale też w imię miłości bliźniego i wolności Ojczyzny ponieśli największą ofiarę z własnego życia" - dodał bp Lechowicz.

Według niego "decyzja władz Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku wywołuje niepokój i rodzi uzasadnione pytania o prawdziwą intencję takiego działania".

"W czasach głębokiej polaryzacji naszego społeczeństwa i zagrożenia pokoju ze Wschodu patriotycznym obowiązkiem powinna być między innymi promocja postaw, które chlubnie zapisały się dziejach naszej ojczyzny, stanowiąc wzór do naśladowania" - stwierdził hierarcha. Jak ocenił, "decyzje podjęte ostatnio w Muzeum II Wojny Światowej wydają się nie służyć temu celowi". "Godzą w ducha patriotycznego i wspólnotowego. Dlatego apeluję do władz Muzeum o przywrócenie należnego miejsca wizerunkom św. Maksymiliana, bł. rodziny Ulmów i rotmistrza Pileckiego" - napisał biskup polowy Wojska Polskiego.

W środę podczas konferencji prasowej o sprawę był pytany premier Donald Tusk. Podkreślił, że zależy mu, by muzeum "łączyło różne narracje, ale by łączyło też Polaków w odczuwaniu i rozumieniu historii".

Jak zaznaczył Tusk, z bohaterami z przeszłości, jak rotmistrz Witold Pilecki czy ojciec Maksymilian Kolbe - symbolami polskiego patriotyzmu i martyrologii, powinno się "także w przestrzeni muzealnej, postępować (...) niezwykle delikatnie".

Szef rządu wyraził nadzieję, że władze muzeum podejmą decyzje, "które nikogo nie będą raniły ani drażniły, bo nie ma żadnego powodu, żeby te elementy naszej historii, te symbole, takie postaci, były pretekstem do niepokoju czy waśni". "Liczę tu na zdrowy rozsądek, jestem przekonany, że nie było tam złych intencji, ale wolałbym, żeby (...) w tych sprawach postępować w sposób wyważony, rozsądny i nikogo nie raniący. Mam nadzieję, że zapadną decyzje, które unieważnią to zamieszanie" - podkreślił.

Do dyskusji włączył się także Pałac Prezydencki. W środę na jego fasadzie po zmierzchu została wyświetlona iluminacja z wizerunkami św. Maksymiliana Marii Kolbego, rtm. Witolda Pileckiego oraz błogosławionej rodziny Ulmów.

W sprawie Muzeum II Wojny Światowej głos zabrał też marszałek Sejmu Szymon Hołownia. "Przestrzegam przed robieniem kolejnego frontu wojny polsko-polskiej o historię; chciałbym, żeby wokół Muzeum II Wojny Światowej zapanował spokój i by to historycy, a nie politycy decydowali o tym, co na wystawie ma się znaleźć" - powiedział.

Sytuację w Muzeum komentowała także na platformie X ministra kultury i dziedzictwa narodowego Hanna Wróblewska. "Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku powstało jako instytucja kultury, której zadaniem jest kształtowanie narracji historycznej tak, by w wielowymiarowy sposób przeanalizować, zrozumieć i nie dopuścić do zatarcia obrazu II Wojny Światowej w pamięci zbiorowej" - przypomniała.

"Dyrektor Rafał Wnuk takie właśnie zadanie stawia przed sobą, zarówno jako historyk, współautor wystawy głównej muzeum, jak i jako dyrektor Muzeum II Wojny Światowej. To w jego gestii jest teraz wybór sposobu realizacji tej misji" - podkreśliła.

Wróblewska zaznaczyła, że "wystawa zaprojektowana przez Rafała Wnuka, Pawła Machcewicza, Janusza Marszalca, Piotra M. Majewskiego, jak każda autorska wypowiedź, ma swoją określoną strukturę i formę". "Wystawa ta nie jest i nie może być +katalogiem+ wszystkich zasłużonych. Pomimo że zasługi Rotmistrza Witolda Pileckiego dla Polski, bohaterstwo rodziny Ulmów czy Maksymiliana Kolbego nie podlegają dyskusji" - dodała.

Przypomniała, że w 2017 roku, ówczesny dyrektor muzeum, "zdecydował o politycznej ingerencji w kształt wystawy głównej, naruszając prawa autorskie twórców, co potwierdził wyrok sądu".

"Mamy w MKiDN przykłady, że ingerencje cenzorskie i naciski na twórców były stosowane za rządów PiS niejednokrotnie. Z taką zmienioną wersją wystawy publiczność zapoznawała się przez ostatnie siedem lat. Dziś warto obejrzeć wystawę w jej oryginalnym kształcie" - oceniła.

Dodała, że "jako ministra kultury i dziedzictwa narodowego chciałaby, aby nasza pamięć i historia były przedmiotem otwartej dyskusji, krytycznej analizy i pogłębionej refleksji, a nie narzędziem służącym do rozniecania społecznych i politycznych sporów".

Posłowie PiS, wśród nich b. minister kultury Piotr Gliński i Marek Suski, zapowiedzieli, że wniosą o zwołanie sejmowej komisji kultury z art. 152 ws. zmian w wystawie głównej Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku. "Wezwiemy ministra kultury, zaprosimy też wicepremiera Kosiniaka-Kamysza" - poinformowali.

Przewodniczący sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu Piotr Adamowicz powiedział PAP w czwartek, że zwoła w tej sprawie posiedzenie komisji, na co - zgodnie z regulaminem - ma 30 dni. Jak stwierdził, PiS wykorzystuje sytuację związaną z wystawą główną w muzeum do bezmyślnej krytyki.

Dyrekcja Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku poinformowała, że powraca do pierwotnej wersji scenariusza oraz wizji autorów sekcji "System obozów koncentracyjnych" i "Droga do Auschwitz" części wystawy zatytułowanej "Groza wojny".

"W pierwszej z nich zaprezentowano doświadczenie obozów koncentracyjnych, korzystając ze scenografii baraków obozowych. Każdy barak jest poświęcony innemu aspektowi życia więźniów. W tej części wystawy celowo nie zostały wyróżnione kategorie zawodowe, narodowe czy społeczne, nie zostali wyróżnieni np. więźniowie polityczni czy homoseksualiści. Nie bez powodu nie było tam przedwojennych fotografii więźniów ani historii powszechnie znanych osób. Pokazano za to takie elementy codzienności, jak obozowy reżim, głód, eksperymenty medyczne, opór, czas wolny itp. Wprowadzenie gabloty poświęconej wyłącznie duchownym rzymskokatolickim oraz zawieszenie w centralnych punktach tej przestrzeni portretów o. Kolbego i rtm. Pileckiego zaburzyło antropologiczny charakter narracji" - napisano w uzasadnieniu.

Oceniono, że "umieszczenie wielkoformatowej fotografii rodziny Ulmów w sekcji "Droga do Auschwitz", opowiadającej o śmierci więźniów w obozach masowej zagłady, rozbiło kompozycję artystyczną i spójność narracyjną tej części ekspozycji". "Dodajmy, że wszelkie zmiany wystawy narracyjnej nie dość, że z zasady powinny przebiegać w porozumieniu z autorami, to powinny mieć charakter przemyślany, merytorycznie i scenograficznie konsekwentny. Nawet ważny i potencjalnie atrakcyjny temat czy artefakt umieszczony w przypadkowym miejscu nie służy opowieści lecz wprowadza chaos" - podkreślono.

Spór o wystawę główną w Muzeum toczył się od 2017 r., czyli od otwarcia muzeum, które budował i przygotowywał zespół pod kierownictwem prof. Pawła Machcewicza. Dwa tygodnie po otwarciu muzeum, zastąpił go na stanowisku dr Karol Nawrocki, który wcześniej był naczelnikiem Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej IPN w Gdańsku (jest prezesem IPN). Nowe kierownictwo zmieniło wystawę główną której autorami byli Paweł Machcewicz, Janusz Marszalec (obecny z-ca dyrektora MIIWŚ), Piotr M. Majewski i Rafał Wnuk (obecny p.o. dyrektora MIIWŚ). Nie zgodzili się oni ze zmianami traktując je "jako ingerencję polityczną w przekaz ideowy wystawy oraz naruszenie praw autorskich".

W 2018 r. sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Gdańsku. Dwa lata później sąd oddalił 26 z 28 żądań byłych dyrektorów muzeum, w tym 16 z 17 żądań w sprawie wprowadzonych zmian i uzupełnień na wystawie głównej. "Z siedemnastu żądań, uwzględniona zostało tylko jedno - usunięcia z wystawy głównej MIIWŚ filmu produkcji IPN pt. "Niezwyciężeni" - podkreśliło MKiDN w komunikacie przesłanym po ogłoszeniu wyroku w październiku 2020 r.

Oddalono żądania dotyczące m.in.: usunięcia z wystawy głównej MIIWŚ portretu ojca Kolbego wraz ze stanowiskiem multimedialnym poświęconym jego postaci; usunięcia z wystawy głównej portretu Pileckiego wraz ze stanowiskiem multimedialnym dotyczącym jego postaci; usunięcia z wystawy głównej zdjęcia powstańców warszawskich składających przysięgę wojskową przed wstąpieniem do oddziału podczas mszy św.; usunięcia z wystawy głównej zdjęcia rodziny Ulmów wraz ze stanowiskiem multimedialnym "Polacy ratujący Żydów"; usunięcia z wystawy głównej maski pośmiertnej bł. ks. Stefana Wincentego Frelichowskiego (ofiary KL Dachau) wraz z ekspozytorem poświęconym kaźni duchowieństwa w obozach koncentracyjnych; usunięcia z wystawy głównej eksponatu w postaci "Spisu pomordowanych Polaków w KL Dachau" sporządzonego w 1946 r. przez zespół ks. Edmunda Charta (więźnia Dachau).

Sąd uznał jednak, że wystawa i scenariusz są chronioną twórczością, a muzeum reprezentowane przez Nawrockiego naruszyło prawa autorów wystawy i zasądził od MIIWŚ 10 tys. zł na rzecz Stowarzyszenia Pomocy Osobom Autystycznym.

Rok temu Sąd Apelacyjny w Warszawie potwierdził wyrok I instancji, uznając, że muzeum reprezentowane przez ówczesnego dyrektora Nawrockiego "naruszyło prawa autorskie oraz dobre imię autorów wystawy jako historyków". Sąd jednak nie nakazał przywrócenia pierwotnego kształtu ekspozycji ze względu na to, że zmiany nie były zauważalne dla większości odbiorców. Zadecydował zaś o zaprzestaniu wyświetlania animacji IPN w ostatniej części wystawy głównej, natomiast nie nakazał przywrócenia poprzedniego zwieńczenia ekspozycji.

Sąd Apelacyjny podtrzymał także interpretację sądu pierwszej instancji, w tym zadośćuczynienie w formie wypłaty odszkodowania przez MIIWŚ na rzecz Stowarzyszenia Pomocy Osobom Autystycznym.

W kwietniu 2024 r. kierownictwo nad muzeum przejęli dwaj autorzy scenariusza – Rafał Wnuk i Janusz Marszalec. Zdaniem obecnych władz i twórców pierwotnej wystawy głównej, działania dyrektora Nawrockiego "wypaczyły sens stworzonej przez autorów opowieści".

 

autor: Katarzyna Krzykowska

sma/