Żaryn: Szatkowski walczył o ważne stanowisko w NATO

2024-07-10 09:43 aktualizacja: 2024-07-10, 13:49
Doradca prezydenta RP Stanisław Żaryn. fot. PAP/Radek Pietruszka
Doradca prezydenta RP Stanisław Żaryn. fot. PAP/Radek Pietruszka
Doradca Prezydenta RP Stanisław Żaryn potwierdził w Studiu PAP, że b. ambasador Polski przy NATO Tomasz Szatkowski walczył o ważne stanowisko w kierownictwie Sojuszu. W jego ocenie zaszkodziła mu rządowa kampania oczerniania jego osoby.

Żaryn w środę w Studiu PAP odnosząc się do trwającego w Waszyngtonie jubileuszowego szczytu w 75. rocznicę powstania Sojuszu Atlantyckiego zwrócił uwagę, że oprócz oficjalnych rozmów ważne są również te kuluarowe dotyczące m.in. obsady przyszłego kierownictwa NATO. Wiadomo już, że b. premier Holandii Mark Rutte 1 października zastąpi na stanowisku sekretarza generalnego NATO Jensa Stoltenberga. Do tej pory nieznane są nazwiska jego zastępców.

Doradca Prezydenta RP pytany o to, jakie są szanse na obsadzenie przez Polaka funkcji zastępcy nowego sekretarza generalnego NATO powiedział, że "ma nadzieję, że są".

"Czytając medialne doniesienia wiem, że sami podcięliśmy sobie gałąź na której siedzieliśmy. Mówię o tej dość zaskakującej dla mnie i do dzisiaj niezrozumiałej rządowej kampanii takiego oczerniania (byłego) ambasadora (przy NATO Tomasza) Szatkowskiego. (...) Z tego co wiem, walczył on o ważne stanowiska w Sojuszu, a ta kampania na pewno mu zaszkodziła i zaszkodziła Polsce" - powiedział.

Żaryn ocenił, że ciężko będzie wymazać ten "bardzo zły sygnał i wizerunek związany z rządową kampanią" mówiący o tym, że Szatkowski może być niewiarygodny, czy "uwikłany w dwuznaczne kontakty i sytuacje".

"Zdecydowanie sekretarz generalny NATO pochodzący z Europy środkowo-wschodniej byłby dobrym kandydatem i sygnałem dla całego Sojuszu o tym, gdzie w tej chwili leży ciężar obrony strategicznej NATO. Byłoby to korzystne także dla nas.(...) Mam nadzieję, że Polska ma na tyle silną kartę by nasze postulaty i argumenty przekonały naszych partnerów" - ocenił doradca prezydenta.

Szatkowski, mimo wcześniejszych sygnałów z otoczenia prezydenta, ostatecznie nie poleciał do USA, by wziąć udział w szczycie NATO. Jak mówił szef gabinetu prezydenta Marcin Mastalerek, "rząd zablokował udział ambasadora Szatkowskiego".

Na początku lipca "Dziennik Gazeta Prawna" pisał, że o stanowisko zastępców technicznych sekretarza starał się popierany przez prezydenta Szatkowski oraz popierany przez koalicyjny rząd dyrektor departamentu polityki bezpieczeństwa w MSZ Adam Bugajski. "Jednak żaden z nich nie został wybrany" - donosił "DGP".

W maju szef MSWiA, koordynator ds. specsłużb Tomasz Siemoniak przekazał, że prezydent otrzymał dokumenty z jednej ze służb specjalnych nt. ambasadora RP przy NATO. Według niego to dokumenty dyskwalifikujące Szatkowskiego w roli ambasadora przy NATO.

Szatkowski, w latach 2015-19 wiceminister obrony w rządzie PiS, objął stanowisko stałego przedstawiciela Polski przy NATO w 2019 r. Na początku czerwca MSZ poinformowało że z końcem maja Szatkowski zakończył misję ambasadora RP przy NATO. Prezydent Andrzej Duda oświadczył, że nie widzi żadnego uzasadnienia dla odwołania Szatkowskiego tuż przed szczytem NATO.Wcześniej prezydent zadeklarował, że nie podpisze nominacji jego następcy Jacka Najdera, którego kandydaturę 23 maja pozytywnie zaopiniowała sejmowa komisja spraw zagranicznych. 1 lipca Szatkowski został społecznym doradcą prezydenta Andrzeja Dudy.

Szef Biura Polityki Międzynarodowej w KPRP Mieszko Pawlak powiedział na początku lipca PAP, że ambasadorem Polski przy Sojuszu Północnoatlantyckim jest Tomasz Szatkowski i pozostanie nim, dopóki prezydent go nie odwoła. Jak dodał, prezydent deklarował od samego początku, że nie widzi żadnego sensu odwoływania ambasadora przy NATO przed szczytem w Waszyngtonie.

Pytany, czy po szczycie NATO Szatkowski zostanie odwołany przez prezydenta, Pawlak mówił, że "to będzie decyzja pana prezydenta i na tę decyzję przyjdzie czas po szczycie NATO".

Żaryn: mam wątpliwości ws. obecności służb sojuszników na granicy 

Mam wątpliwości ws. zapowiedzi możliwego udziału służb innych państw w ochronie polskiej granicy. Od początku operacji hybrydowej mieliśmy taką szansę i możliwość, ale celowo z niej zrezygnowaliśmy - powiedział w środę w Studiu PAP doradca Prezydenta RP Stanisław Żaryn.

We wtorek przed szczytem NATO w Waszyngtonie szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz mówił o działaniach ws. umiędzynarodowienie tematu polskiej granicy podejmowanych na spotkaniu Sojuszu oraz w rozmowach bilateralnych z państwami partnerskimi. Oświadczył, że według strony polskiej, straż graniczna i policja z "najbliższych państw sojuszniczych powinny wesprzeć ochronę granic NATO i UE". Dodał, ma tutaj na myśli przede wszystkim państwa sojusznicze sąsiadujące z Polską, jak również takie, które mają duże doświadczenie w ochronie własnych granic, jak Finlandia czy Grecja.

Żaryn - który w czasie rządów PiS był m.in. zastępcą ministra koordynatora służb specjalnych - odnosząc się do tej zapowiedzi ocenił w Studiu PAP, że udział służb innych państw w ochronie polskiej granicy jest realny, jednocześnie zadał pytanie, czy "jest pożądany i sensowny". "Mam wątpliwości, możemy sobie narobić więcej szkód niż korzyści" - ocenił.

"Myśmy, przecież od samego początku tej operacji hybrydowej, mieli taką szansę i możliwość, żeby ściągnąć tutaj siły porządkowe z innych państw, ale w sposób celowy żeśmy z tego zrezygnowali" - powiedział.

Dodał, że rząd przekonuje, iż są wątpliwości prawne co do funkcjonowania i zakresu możliwości działania naszych formacji w celu ochrony granicy i dlatego trwają prace nad ustawą, która ma usprawnić to działanie oraz "ułożyć na nowo kompetencje" w kwestii tego, czym mogą dysponować żołnierze, Straż Graniczna i policja przy ochronie granicy.

"Jeżeli dorzucimy do tego jeszcze jakiś komponent z zagranicy, to już w ogóle zrobi nam się miszmasz. Czym oni mają dysponować? Z jakich środków mogą korzystać? (...) Jakimi uprawnieniami będą dysponować?" - pytał doradca prezydenta dodając, że wpuszczenie formacji z innych krajów "zawsze wiąże się z pewnym obszarem, który jest poza naszą kontrolą i jurysdykcją".

Zapytany o podaną przez szefa MON informację, że szef MSZ Radosław Sikorski zaprosił swoich odpowiedników z różnych państw sojuszniczych do złożenia wizyty na granicy polsko-białoruskiej, i taka wizyta ma się w najbliższym czasie odbyć, Żaryn stwierdził, że "nie jest to żadna nowość" a do podobnych wizyt dochodziło w przeszłości.

"Być może pan minister Sikorski będzie chciał prowadzić tego typu działania na szerszą skalę. Rzeczywiście jest to oczywiście dobry pomysł i dobry sygnał, jeżeli przy tej okazji będziemy tłumaczyć, co tam realnie się dzieje i jak świat od 2021 roku był wprowadzony w błąd przez różne działania propagandowe mediów na całym świecie" - ocenił.

Rząd przyjął w czerwcu projekt nowelizacji m.in. ustawy o obronie ojczyzny, którego celem jest uregulowanie działań wojska, policji i Straży Granicznej w kontekście zmieniającej się sytuacji na granicach z Rosją i Białorusią. Premier Donald Tusk poinformował wówczas, że zakłada on m.in. możliwość użycia oddziałów Wojska Polskiego na terytorium państwa polskiego bez potrzeby ogłaszania stanu wyjątkowego czy wojennego; dotychczas było to niemożliwe.(PAP)

Autor: Adrian Kowarzyk

kh/