Zbrodnia sprzed 17 lat. Zatrzymany do tej pory się nie przyznaje

2023-09-26 12:09 aktualizacja: 2023-12-07, 14:15
kajdanki policyjne, zdjęcie ilustracyjne, fot. PAP/Leszek Szymański
kajdanki policyjne, zdjęcie ilustracyjne, fot. PAP/Leszek Szymański
Przed Sądem Apelacyjnym w Białymstoku zakończył się we wtorek proces odwoławczy 41-letniego obecnie mężczyzny, nieprawomocnie skazanego na 25 lat więzienia za zabójstwo, które miało miejsce ponad 17 lat temu w Pielgrzymowie (Warmińsko-Mazurskie). Apelację złożył obrońca - chce uniewinnienia, ewentualnie uchylenia wyroku.

Prokuratura karę uważa za słuszną, chce jej utrzymania. Wyrok białostockiego sądu apelacyjnego ma być ogłoszony za dwa tygodnie.

Do zabójstwa doszło pod koniec stycznia 2006 roku we wsi Pielgrzymowo (gmina Kozłowo). Według prokuratury, oskarżony w nieustalony sposób dostał się wówczas do domu samotnie mieszkającej 82-latki i zaczął go przeszukiwać, prawdopodobnie w celu rabunkowym.

Gdy seniorka zauważyła, że w domu jest ktoś obcy, została zaatakowana, sprawca zaczął ją bić i dusić. 82-latka doznała ciężkich obrażeń i straciła przytomność. Wtedy sprawca podłożył ogień w domu. Kobieta poniosła śmierć w pożarze.

Śledztwo w tej sprawie zostało umorzone w czerwcu 2006 r. ze względu na niewykrycie sprawcy. O wznowieniu śledztwa przesądziła - wykonana w policyjnym laboratorium - analiza porównawcza materiału genetycznego zabezpieczonego pierwotnie na ubraniu ofiary z próbką pobraną w 2021 r. od tego mężczyzny. Wykazała ona cechy zgodne z profilem DNA oskarżonego.

Mężczyzna został zatrzymany na Podkarpaciu. Od tego czasu jest aresztowany. W chwili zbrodni oskarżony miał 24 lata, był mieszkańcem tej samej gminy co ofiara. Podejrzewano go wówczas o dokonanie w okolicy kilku kradzieży z włamaniem. Za takie przestępstwa był wielokrotnie karany.

Ani w śledztwie, ani przed sądem nie przyznał się do zabójstwa. Przedstawił wersję o wypadku drogowym. Miał wtedy jechać ze znajomymi (samochodem ze skradzionym ze stacji benzynowej paliwem) i na zakręcie potrącić 82-latkę. To miał być jego jedyny z nią wówczas kontakt. Utrzymywał, że sam został wtedy ranny, a - pomagając poszkodowanej - musiał przypadkowo pozostawić na jej ubraniu ślady krwi. Mówił też, że nigdy nie był w jej domu.

Kilka miesięcy temu Sąd Okręgowy w Olsztynie nieprawomocnie skazał go na 25 lat więzienia, nakazał też zapłatę 50 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz córki ofiary, która w pierwszej instancji występowała jako oskarżyciel posiłkowy. Prokuratura przyjęła, że sprawca działał z zamiarem ewentualnym zabójstwa, sąd ocenił jednak, iż był to zamiar bezpośredni.

Zanim strony wygłosiły przed sądem apelacyjnym mowy końcowe, oskarżony złożył dodatkowe wyjaśnienia, ale powtórzył w nich wersję o wypadku drogowym. "Nie byłem nigdy w tym domu" - zapewniał. Mówił też, że - choć domagał się tego - przez trzy pierwsze miesiące śledztwa nie miał obrońcy z urzędu i był zmuszany do przyznania się.

Obrona chce w apelacji uniewinnienia, ewentualnie uchylenia wyroku i zwrotu sprawy do pierwszej instancji w celu uzupełnienia postępowania dowodowego. "Moim zdaniem Sąd Okręgowy w Olsztynie nie podjął wszelkich starań, konieczne jest uzupełnienie materiału dowodowego, jaki w tej sprawie mógłby być zgromadzony" - mówił mec. Kazimierz Skalimowski.

Wskazywał na - jego zdaniem nie do końca tożsame - opinie biegłych z zakresu medycyny sądowej i konieczność przesłuchania dodatkowych świadków. "Sięgamy do zdarzenia sprzed wielu, wielu lat. Rozumiem, Archiwum X i te ,,orły, i te wszystkie inne sokoły" z tych przedsięwzięć poszukiwawczych potrzebują efektów i sukcesów, ale nie mogą one być ceną czyjegoś życia na tym świecie" - mówił mec. Skalimowski.

Prokuratura chce w tej sprawie kary 25 lat więzienia, więc apelacji nie składała. Piotr Bilewicz z Prokuratury Regionalnej w Białymstoku mówił przed sądem odwoławczym, że wyjaśnienia oskarżonego dotyczące wypadku są "zupełnie niewiarygodne". W ocenie prokuratora była to wersja dostosowywana do aktualnej wiedzy oskarżonego o dowodach zebranych w sprawie. "Z opinii biegłych z zakresu medycyny sądowej wynika, że obrażenia u pokrzywdzonej nie wskazują, aby mogła być ona przed śmiercią potrącona przez samochód" - powiedział w mowie końcowej.

Dodał, że samochód o którym mowa, jeszcze wtedy w ogóle nie był w rękach osoby, którą oskarżony wymienia, a inni jego znajomi, którzy mieli być w tym aucie, wersji o wypadku nie potwierdzili.

Karę 25 lat więzienia uznał za słuszną; odnosząc się do argumentów sądu okręgowego zwrócił uwagę m.in. na karalność oskarżonego i drastyczny przebieg zbrodni. "Bo spalenie osoby, która jeszcze żyła, mogło się wiązać z ogromnym cierpieniem" - mówił.(PAP)

autorzy: Robert Fiłończuk, Marcin Boguszewski

nl/