Polka w finale popłynęła bezbłędnie, uzyskując czas 97,53. Australijka Jessica Fox, aktualna mistrzyni świata i faworytka tej konkurencji, pokonała tor najszybciej - 96,08. Brąz wywalczyła Brytyjka Kimberley Woods - 98,94.
To drugi medal olimpijski w historii startów Polaków w tej dyscyplinie sportu. W 2000 r. w Sydney również srebro wywalczyli Krzysztof Kołomański i Michał Staniszewski w C2.
"Gdy tamten medal był zdobywany, ja uczyłam się najprawdopodobniej załatwiać w nocniku. Było to trochę czasu temu. Bardzo się cieszę, że po 24 latach przywożę medal dla Polski. To był wyczekiwany medal w slalomie. Mieliśmy dużo szans i zawsze czegoś brakowało. Wiedzieliśmy, że jedziemy tutaj mocją ekipą i mamy szansę powalczyć o medale. Sztab był przygotowany, my byliśmy przygotowani bardzo dobrze, co czuliśmy w ostatnich dniach" - podkreśliła w rozmowie z PAP Zwolińska.
Dodała, że "tylko to wykorzystała". W jej ocenie zdobycia tego krążka nie da się do niczego porównać, nie ma takiego smaku. "To jest spełnienie najskrytszych marzeń. Pamiętam jak przed telewizorem dmuchałam pod narty Adamowi Małyszowi, kibicowałam Justynie Kowalczyk. Moja rodzina bardzo lubiła sport. Jak oni zdobywali medale, to ja o tym marzyłam. Nagle dziś przyszedł moment, kiedy stałam na starcie dobrze przygotowana i wiedziałam, że to jest ten moment" - stwierdziła.
Wspomniała, że łzy szczęścia osuszyły i przykryły łzy smutku z Tokio, gdzie trzy lata temu otarła się o medal.
"Ten medal olimpijski przykrył wszystkie moje niepowodzenia. Widzę, że to był proces. Musiałam to wszystko przejść, aby świadomie zdobywać medale" - przyznała 25-latka.
W jej ocenie nie da się zrobić tak, aby się nie stresować. "To są igrzyska olimpijskie. Jak ktoś się nie stresuje, to mu po prostu nie zależy" - oceniła.
Jak największych sportowych idoli wymieniła Małysza i Kowalczyk. "Do Justyny ponoć jestem nawet podobna. Ta dwójka to był doskonały duet. To były ich czasy, gdy ja byłam w wieku marzycielki" - powiedziała Zwolińska.
Wicemistrzyni olimpijska poradziła kolejnym startującym w Paryżu biało-czerwonym, aby wierzyli w swoje możliwości.
"Marzenia naprawdę się spełniają. Jesteśmy dobrze przygotowani i po prostu trzeba robić swoje. Może te igrzyska są ciężkie, bo jest presja, trudna logistyka, bo trzeba dostosować się do organizatorów, ale na koniec startujemy i robimy to samo, co zwykle. Trzymam kciuki za nich i mam nadzieję, że wszystko pójdzie jak najlepiej. Trzymam też kciuki za naszą ekipę slalomistów, bo my nadal startujemy. Chodzi o to, aby biało-czerwona flaga łopotała na maszcie" - podsumowała.
Z Paryża - Tomasz Więcławski (PAP)
kno/