Na tę chwilę czekali wszyscy fani zespołu R.E.M. 13 czerwca słynna amerykańska kapela rockowa została wprowadzona do Songwriters Hall of Fame. Organizacja, założona w 1969 roku przez tekściarza i kompozytora Johnny’ego Mercera oraz wydawców muzycznych Abe’a Olmana i Howie’go Richmonda, przyznaje członkostwa artystom, którzy wnieśli duży wkład w rozwój muzyki i „wzbogacanie globalnej kultury”. W przeszłości wyróżnienie to przypadło w udziale takim gwiazdom, jak Bob Dylan, Phil Collins, Elton John, Paul McCartney, Eric Clapton, Johnny Cash, John Lennon czy Sting.
„Pisanie piosenek i posiadanie katalogu prac, z których wszyscy jesteśmy dumni i które są dostępne dla reszty świata, pozostaje najważniejszym aspektem tego, co robiliśmy. Drugą najcenniejszą rzeczą jest to, że pracując razem przez dekady pozostaliśmy przyjaciółmi – i to naprawdę bliskimi” – powiedział podczas uroczystości Michael Stipe, wokalista i jeden z założycieli formacji. Zespół przygotował dla uczestników ceremonii nie lada niespodziankę, wykonując akustyczną wersję swojego wielkiego przeboju „Losing My Religion”. Był to ich pierwszy publiczny występ od 2008 roku.
W czwartek wyemitowano również wywiad z członkami grupy, którego ci udzielili goszcząc w programie „CBS Mornings”. Rozmowa ta z pewnością ostudzi emocje fanów, którzy zaczęli już snuć fantazje o ponownym zjednoczeniu zespołu. Kultowa kapela, w skład której wchodzili wspomniany wcześniej Stipe, gitarzysta Peter Buck, basista Mike Mills i perkusista Bill Berry, zakończyła działalność w 2011 roku, po przeszło czterech dekadach owocnej współpracy. I nic nie wskazuje na to, by artyści mieli w najbliższej przyszłości połączyć siły. „Myślę, że skończyliśmy grać w odpowiednim momencie. Nigdy już nie będziemy tak dobrzy, jak kiedyś” – skwitował Buck. (PAP Life)
gn/