Żelaznowski był przez 30 lat trenerem w Dolmelu Wrocław (1962-1992), gdzie karierę kolarską pod jego okiem rozpoczynał polski kolarz wszech czasów Ryszard Szurkowski. Podopiecznymi charyzmatycznego trenera byli także m.in. Janusz Kierzkowski, Jan Brzeźny, Jan Faltyn i Henryk Charucki.
"Żelaznowski przygarnął Ryśka Szurkowskiego po odbyciu przezeń służby wojskowej w 1967 roku. Rysiek zaczynał trenować kolarstwo jako żołnierz w Radomiaku, ale prawdziwą karierę zaczął właśnie w Dolmelu" – przypomniał w rozmowie z PAP Charucki.
Charucki wspomina, że sam marzył o tym, żeby dołączyć do wrocławskiego klubu.
"Żeby dostać się do Dolmelu, musiałem napisać list motywacyjny, bo niełatwo było dostać się do klubu, w którym trenowało ponad 40 seniorów. Być może dziś nie ma tylu w całej Polsce. Dolmel był w tamtych czasach największym klubem kolarskim nie tylko w Polsce, ale w całej Europie Środkowej” – zaznaczył zwycięzca Tour de Pologne z 1979 roku.
Pod koniec życia Żelaznowski sześciokrotnie trafił do szpitala, w tym dwa razy w okresie pandemii COVID-19. Cierpiał na schorzenia serca i nerek.
"Odwiedziłem go w szpitalu we Wrocławiu niedługo przed śmiercią. W piątek wieczorem udałem się na przejażdżkę rowerową. Zrobiłem 50-kilometrową rundkę i spojrzałem na zegarek, co robię bardzo rzadko. Była godzina 20.15 i postanowiłem zrobić jeszcze jedną rundkę. Gdy wróciłem z treningu, dowiedziałem się, że pan Mieczysław zmarł o 20.15. Może to był znak? Mój trener właśnie odchodził z tego świata” – zakończył Charucki. (PAP)
nl/