Znów głośno o prezydencie Argentyny. Nazwał przywódcę Kolumbii „komunistycznym mordercą”

2024-01-27 17:09 aktualizacja: 2024-01-28, 08:27
Prezydent Argentyny Javier Milei, fot. PAP/EPA/EFE/Leonardo Kremenchuzky
Prezydent Argentyny Javier Milei, fot. PAP/EPA/EFE/Leonardo Kremenchuzky
Kolumbijskie MSZ wezwało w piątek swojego ambasadora w Argentynie na konsultacje w związku z wypowiedziami prawicowego przywódcy tego kraju Javiera Milei. Podczas wywiadu nazwał on lewicowego prezydenta Kolumbii Gustavo Petro „komunistycznym mordercą”.

„Komunistyczny morderca, który zatapia Kolumbię” – oświadczył Milei w odpowiedzi na pytanie, jak ocenia Petro.

W komunikacie kolumbijskiej dyplomacji wyrażono stanowczy protest wobec „pozbawionej szacunku i nieodpowiedzialnej” wypowiedzi, która „uderzyła w honor prezydenta, wybranego w prawowity demokratyczny sposób”.

„Słowa prezydenta Milei okazały lekceważenie i podważyły głębokie więzi przyjaźni, zrozumienia i współpracy, jakie historycznie łączą Kolumbię i Argentynę, i które umacniały się na przestrzeni dwóch stuleci” – napisano.

W tym samym wywiadzie Milei określił również byłego prezydenta USA Donalda Trumpa jako „jednego z przywódców wolności przeciwko globalnemu socjalizmowi” – przekazał kolumbijski portal Semana.

Nie była to pierwsza kontrowersyjna wypowiedź Mileia. W kampanii wyborczej polityk krytykował między innymi papieża Franciszka, którego nazwał „imbecylem” i „reprezentantem zła” oraz oskarżył o sympatyzowanie z komunistycznymi reżimami. Po zaprzysiężeniu na prezydenta złagodził jednak ton wobec swojego rodaka.

W wywiadzie dla kolumbijskiego radia RCN w sierpniu ubiegłego roku ocenił socjalizm jako „prawdziwą chorobę Argentyny”, a wyznawców socjalistycznych idei określił jako „śmiecie i ludzkie ekskrementy”. Do tej wypowiedzi odniósł się wówczas Petro, pierwszy lewicowy prezydent Kolumbii, porównując Argentyńczyka do Adolfa Hitlera.

W Argentynie Milei, wybrany na prezydenta jesienią ub.r., wprowadza w życie radykalny program przebudowy państwa i cięć budżetowych, twierdząc, że może to wyciągnąć gospodarkę z głębokiego kryzysu i powstrzymać szalejącą inflację, która w 2023 roku wyniosła ok. 200 proc. Jego planom sprzeciwiają się związki zawodowe i lewica.(PAP)

anb/ zm/