"Od początku pełnowymiarowej inwazji Rosji sojusznicy wnieśli bezprecedensowy wkład w obronę Ukrainy. Podczas zeszłotygodniowego spotkania Rady NATO-Ukraina sojusznicy potwierdzili swoje zaangażowanie w dalsze zwiększanie pomocy wojskowej dla Ukrainy. Jednocześnie NATO ma obowiązek zapobiec dalszej eskalacji wojny Rosji. NATO nie jest stroną konfliktu i się nią nie stanie. Uznajemy prawo każdego sojusznika do ochrony jego własnej przestrzeni powietrznej, jednak to, co poszczególni sojusznicy robią na rzecz Ukrainy, może mieć znaczenie również dla NATO jako całości. Dlatego sojusznicy muszą nadal ściśle się konsultować (z Sojuszem - PAP)" - podkreślił przedstawiciel Kwatery Głównej NATO.
To komentarz do słów ministra spraw zagranicznych Polski, który w artykule opublikowanym w poniedziałek w dzienniku "Financial Times" przekonywał, że Polska ma obowiązek zapewnić bezpieczeństwo swoim obywatelom niezależnie od obaw, że przechwycenie pocisków nad ukraińskim terytorium może uwikłać NATO w wojnę Rosji z Ukrainą.
"Członkostwo w NATO nie uchyla odpowiedzialności każdego kraju za ochronę własnej przestrzeni powietrznej - to nasz własny konstytucyjny obowiązek. Osobiście jestem zdania, że gdy wrogie pociski rakietowe są na kursie wejścia w naszą przestrzeń powietrzną, byłoby aktem uzasadnionej samoobrony (uderzenie w nie), ponieważ gdy przekroczą naszą przestrzeń powietrzną, ryzyko zranienia kogoś odłamkami jest znaczne" - napisał Sikorski.
"FT" przypomniał, że latem tego roku Polska podpisała z Ukrainą dwustronną umowę o bezpieczeństwie, w której oba kraje zobowiązały się do zbadania "możliwości ewentualnego przechwycenia w przestrzeni powietrznej Ukrainy pocisków rakietowych i bezzałogowych statków powietrznych wystrzelonych w kierunku terytorium Polski, zgodnie z niezbędnymi procedurami uzgodnionymi przez zaangażowane państwa i organizacje".
Ustępujący sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg odrzucił jednak tę propozycję, mówiąc, że grozi ona tym, że Sojusz "stanie się częścią konfliktu".
Sikorski naciskał na prawo do zestrzeliwania po tym, jak domniemany rosyjski dron 26 sierpnia wleciał w polską przestrzeń powietrzną. Od tego czasu polskie władze poszukują obiektu, który prawdopodobnie zboczył z kursu podczas rosyjskiego zmasowanego ataku rakietowego na Ukrainę, ale mógł ostatecznie spaść na terytorium Ukrainy. "FT" przypomniał, że od czasu inwazji Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku zdarzały się przypadki, by na terytorium Polski spadały pociski rakietowe, a ostatnio rosyjskie drony wleciały w przestrzeń powietrzną Rumunii.
Sikorski ocenił, że ryzyko ofiar w Polsce wzrasta, im bliżej celu znajduje się przechwytywany pocisk rakietowy, dlatego lepiej jest zestrzelić go na większej wysokości nad Ukrainą. Dodał, że Ukraińcy przychylnie odnoszą się do tej propozycji.
Według "FT" niektórzy zachodni urzędnicy twierdzą, że taka polityka rozmyłaby "czerwone linie" dotyczące zachodniej interwencji i prawdopodobnie skłoniłaby Rosję do odwetu. Kijów naciska na zachodnich sojuszników, aby mocniej zaangażowali się w wojnę, w tym poprzez zapewnienie obrony powietrznej nad zachodnią Ukrainą z baterii znajdujących się na terytorium NATO. Wielokrotnie wzywał też do wprowadzenia strefy zakazu lotów nad Ukrainą. NATO odrzuciło takie apele, twierdząc, że mogłoby to doprowadzić do bezpośredniego konfliktu z siłami rosyjskimi.
Z Brukseli Łukasz Osiński (PAP)
pp/