„Nie wolno tych skarbów kulturalnych uważać za zdobycz wojenną Związku Sowieckiego. Jesteśmy bowiem państwem sprzymierzonym, a nie pokonanym wrogiem, którego można ogołacać z jego dóbr kulturalnych, nagromadzonych żmudnym wysiłkiem wielu pokoleń” – głosił memoriał skierowany do władz narzuconych Polsce przez Związek Sowiecki. Prawdopodobnie jednym z autorów tego odważnego w swej treści dokumentu z 1945 r. był Mieczysław Gębarowicz.
Urodził się w Jarosławiu w Galicji. Większość dzieciństwa spędził w Stanisławowie, gdzie jego ojciec pracował na kolei. W 1911 r. wstąpił w szeregi młodzieżowej organizacji niepodległościowej „Zet”. Współtworzył także miejscowy ruch harcerski i strzelecki. W 1912 r. rozpoczął studia historyczne i z historii sztuki na uniwersytecie lwowskim. Ich dokończenie uniemożliwił mu wybuch I wojny światowej. Do Lwowa powrócił jesienią 1918 r. i wziął udział w walce o polskość miasta.
W 1921 r. uzyskał stopień doktora i rozpoczął wykłady na Wydziale Humanistycznym Uniwersytetu Jana Kazimierza i Wydziale Architektonicznym Politechniki Lwowskiej. Przełomowy dla losów Gębarowicza okazał się rok 1922, gdy podjął pracę w Zakładzie Narodowym im. Ossolińskich, najważniejszej na Kresach skarbnicy kultury narodowej. Pracował jako bibliotekarz, a następnie kustosz Muzeum Książąt Lubomirskich, stanowiącym integralną część Ossolineum. W zbiorach Muzeum znajdowały się dzieła Canaletta, Bacciarellego, Verneta, Tycjana, Brandta, Brueghela, Rembrandta, Rubensa, Dürera i Matejki. Na początku lat dwudziestych do nich trafiła gigantyczna kolekcja Gwalberta Pawlikowskiego, zawierająca około 25 tysięcy rycin i rysunków, mapy, monety i pieczęcie.
Gębarowicz stanął na czele Ossolineum w jednym z najbardziej dramatycznych momentów dziejów tej instytucji. 19 września 1939 r., na kilkadziesiąt godzin przed wkroczeniem do Lwowa wojsk sowieckich, zmarł dyrektor Ossolineum Ludwik Bernacki. Gębarowicz, wraz z dwoma innymi kustoszami – Kazimierzem Tyszkowskim i Władysławem Wisłockim – przejął obowiązki dyrektora Zakładu. W grudniu formalnie zastąpił ich polskojęzyczny komunista Jerzy Borejsza, który jednak nie angażował się w codzienną działalność Zakładu. Na polecenie władz sowieckich w styczniu 1940 r. Gębarowicz, wraz z pozostałymi kuratorami, rozpoczął proces likwidowania Ossolineum i włączenia jego zbiorów do Biblioteki Nauk Ukraińskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej. Sowieccy funkcjonariusze nie byli zorientowani w znaczeniu i strukturze polskich zasobów. Ich niewiedza była dla Gębarowicza nadzieją na uchronienie części zbiorów przed grabieżą lub rozproszeniem. Podobną taktykę przyjęli po wkroczeniu Niemców w lipcu 1941 r. W pierwszych tygodniach, nowej okupacji, po zamordowaniu przez Niemców lub ukraińskich nacjonalistów Władysława Wisłockiego, kurator Ossolineum książę Andrzej Lubomirski potajemnie nominował Gębarowicza dyrektorem Zakładu.
Wiosną 1944 r., gdy do Lwowa zbliżała się Armia Czerwona, Gębarowicz skontaktował się z dyrektorem Biblioteki Jagiellońskiej Edwardem Kuntze, aby wspólnie podjąć wysiłek ratowania lwowskich zbiorów. Udało im się przekonać Niemców do zorganizowania transportu. Do Krakowa trafiło ponad 2 tys. rękopisów, wśród których były autografy dzieł Słowackiego, Fredry (rękopis „Zemsty”), Reymonta (rękopis „Chłopów”), Sienkiewicza i Mickiewicza (w tym manuskrypt „Pana Tadeusza”), listy władców Rzeczypospolitej, inkunabuły, akta sądowe, grafiki. W lipcu 1944 r. Niemcy zagrabili skrzynie z uratowanymi zbiorami Ossolineum. W chaosie ostatnich dni wojny porzucili transport w miejscowości Zagrodno na Dolnym Śląsku, gdzie odnaleźli go Polacy. W 1947 r. ta część zbiorów trafiła do Wrocławia i stała się fundamentem odradzającego się Ossolineum.
Gdy w lipcu 1944 r. do Lwowa powrócili sowieci Gębarowicz ponownie poświęcił się zabezpieczaniu i ratowaniu dorobku polskich Kresów. Ostatni dyrektor lwowskiego Ossolineum zdawał sobie sprawę, że jego nadrzędnym celem musi być przekazanie jak największej części zbiorów instytucjom kultury w granicach nowej Polski. Pracownicy Ossolineum pod jego kierunkiem przejmowali również inne biblioteki kresowe, głównie prywatne, które pod panowaniem sowieckim były skazane na rozgrabienie lub zniszczenie.
Gębarowicz uważał, że wszystkie zbiory Ossolineum powinny trafić do Polski. Gdy stało się jasne, że sowieci nie zgodzą się na ich przekazanie, postanowił pozostać we Lwowie. „Z możliwości zaś urządzenia sobie wygodniejszego życia nie korzystałem, gdyż cena, którą trzeba było za to zapłacić, wydawała się zbyt wysoka” – wyjaśnił swoją odważną decyzję na kilka lat przed śmiercią.
W ratowaniu zbiorów Gębarowicz posługiwał się metodami konspiracyjnymi. Jednym ze sposobów na przekazanie do Wrocławia niewielkiej części dorobku Ossolineum było powierzanie książek i innych pamiątek przeszłości, Polakom wyjeżdżającym z sowieckiej Ukrainy, którzy „przemycali” je wśród swoich bagaży, a następnie przekazywali wrocławskiemu Ossolineum. Gębarowicz wykorzystywał także „legalne” sposoby walki o ratowanie dziedzictwa Kresów. Za sprawą jego zabiegów lista przekazywanych do Polski woluminów rozrosła się pięciokrotnie – z 30 tysięcy do 150 tysięcy. W latach 1946-47 do Wrocławia jako „dar narodu ukraińskiego dla narodu polskiego” dotarło w sumie 217 tys. woluminów, w tym 7 tys. rękopisów i ponad 41 tys. woluminów starych druków. Szacuje się, że około 60 proc. przedwojennego zasobu Ossolineum pozostało we Lwowie.
Gębarowicz do 1949 r. wykładał historię sztuki na sowieckim Uniwersytecie Lwowskim i kierował Sektorem Polskim w ramach biblioteki naukowej, która przejęła zbiory Ossolineum. W 1950 r. został zwolniony wraz z ostatnimi polskimi pracownikami i oskarżony o wspieranie w czasie okupacji władz niemieckich. Znalazł pracę jako zwykły bibliotekarz w Instytucie Nauk Społecznych we Lwowie. W 1955 r. został młodszym pracownikiem naukowym w Muzeum Etnografii i Przemysłu Artystycznego. W ten sposób próbowano go zmusić do wyjazdu do Polski. Po raz kolejny odrzucił taką możliwość, gdy na fali odwilży w 1957 r., otrzymał propozycję objęcia funkcji dyrektora Ossolineum we Wrocławiu.
Władze sowieckie ostatecznie pozbawiły go pracy w 1962 r., gdy w Polsce wydano jego „Studia nad dziejami kultury artystycznej późnego renesansu w Polsce”. Uznano, że określanie ziem Rusi Czerwonej jako polskich jest przejawem „burżuazyjnego nacjonalizmu”. Zakazano mu również korzystania z biblioteki w której do niedawna pracował.
Co ciekawe, mimo represji sowieckich, w 1970 r. otrzymał w Polsce medal za zasługi dla rozwoju Ossolineum. Nie zezwolono jednak na przyznanie mu tytułu doktora honoris causa, którego nadanie planowali uczeni z Uniwersytetu Wrocławskiego. W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych kilkukrotnie przyjeżdżał do Polski i stale korespondował z naukowcami w Polsce, a za ich pośrednictwem z przedstawicielami polskiej emigracji, między innymi Karoliną Lanckorońską. Jego korespondencja była stale lustrowana przez sowiecką bezpiekę, o czym świadczyły ślady otwierania listów, wspominane przez jego przyjaciół.
Mimo pracy w bardzo trudnych warunkach, żyjąc z niewielkiej emerytury, w ciągu ostatnich dwóch dekad życia opublikował w polskich czasopismach naukowych imponującą liczbę artykułów naukowych. Część z nich wydano dopiero po trzech dekadach od jego śmierci, gdy do Polski trafiła całość jego osobistego archiwum.
Swoistym testamentem Gębarowicza była jego „Autobiografia". Jeden żywot w służbie nauki”, która ukazała się w 1982 r. na łamach krakowskiego „Znaku”. Część artykułu została wykreślona przez cenzurę i ujrzała światło dzienne dopiero po upadku komunizmu. W jednym z fragmentów potępiał dokonywane przez sowietów niszczenie dziedzictwa kulturowego Kresów. „I chociaż nie godzi się "żałować róż, gdy płoną lasy" to jednak tego świata żal, gdyż pozostawił on trwalsze ślady aniżeli tylko wspomnienia. Dziś on już nie istnieje, padł bowiem ofiarą czasu, obu wojen światowych [i "postępu". Pozostał po nim obraz sprofanowanej świątyni sterczącej wśród ruin, przykrytych popiołem krzywdy, wszelkiej nieprawości i upodlenia. Jej spękane i rozsypujące się mury zieją dziś pustką, zabrakło im bowiem duszy, tę zaś stanowił człowiek, który nie tylko podtrzymywał tradycję, ale wierzył w stworzone przez nią wartości, działał i tworzył]” (fragment w nawiasie ocenzurowany przez reżim stanu wojennego – PAP) – pisał Gębarowicz. W tym samym artykule, na ile pozwalały mu ograniczenia cenzury podsumował w jednym zdaniu represje, które dotknęły go na przestrzeni kilkudziesięciu lat: „chociaż straciłem wszystkie zdobyte pracą tytuły i stanowiska, nie uważam się za bankruta”.
Zmarł 2 września 1984 r. we Lwowie. Spoczął na cmentarzu Łyczakowskim. Na jego pogrzebie przemówił jego przyjaciel, epidemiolog dr Henryk Mosing, który potajemnie był wyświęcony na rzymskokatolickiego kapłana. „[…] była to postać symboliczna, dziś już niespotykany przykład prawdziwego człowieka nauki, w całej pełni jej oddanego, który całe swe życie poświęcił nauce i szukaniu prawdy. […] Duch zmarłego wyznawał zasadę: nulla dies sine linea – ani jednego dnia nie zmarnować. […] Nie zabiegał o karierę, nie nadstawiał piersi na ordery. Szukał prawdy” – mówił ksiądz doktor Mosing.
Zgodnie z ostatnią wolą Gębarowicza jego spadkobiercą został inny działacz lwowskiej Polonii Stanisław Adamski (1916-99), który wraz z rodziną i przyjaciółmi uratował archiwum i rękopisy wielkiego uczonego. Gdy po trzech dniach do mieszkania Gębarowicza weszli przedstawiciele sowieckiej nauki, po archiwum i pamiątkach polskości Kresów nie było śladu. W kolejnych latach archiwum stopniowo zostało przewiezione do Ossolineum we Wrocławiu.
W 125 rocznicę jego urodzin na lwowskiej kamienicy przy ul. Senatorskiej 9, w której mieszkał od 1932 r., umieszczono tablicę upamiętniającą ostatniego dyrektora Ossolineum. W 2021 r. został odnowiony jego grób na Cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie.(PAP)
Autor: Michał Szukała
nl/