72-latek skazany za zabójstwo. Wyrok zaskarżyły wszystkie strony. Co zdecyduje sąd apelacyjny?

2023-10-17 10:56 aktualizacja: 2023-10-17, 11:10
Sędzia Fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk
Sędzia Fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk
Przed Sądem Apelacyjnym w Białymstoku zakończył się proces odwoławczy 72-letniego mężczyzny nieprawomocnie skazanego na 10 lat więzienia za zabójstwo znajomego. Sąd pierwszej instancji przyjął, że sprawca działał w stanie ograniczonej poczytalności. Wyrok zaskarżyły wszystkie strony.

Prokuratura i pełnomocnicy oskarżycieli posiłkowych (syna i siostry zmarłego) chcą kar surowszych (15 lub nawet 25 lat więzienia), obrona - uniewinnienia przy uznaniu przez sąd, że 72-latek działał w obronie koniecznej, albo kary łagodniejszej 6 lat więzienia. Wyrok ma być ogłoszony za dwa tygodnie.

Do zbrodni doszło półtora roku temu w jednej ze wsi w podlaskiej gminie Milejczyce. Prokuratura zarzuciła oskarżonemu, że - działając w zamiarze ewentualnym zabójstwa - pchnął znajomego nożem w twarz, zadał też wiele uderzeń drewnianą sztachetą po całym ciele i odjechał, zostawiając nieprzytomnego bez pomocy. Do zgonu doszło wskutek zachłyśnięcia się krwią.

72-letni emeryt dorabiał, pomagając w gospodarstwie tego znajomego i tam też mieszkał, miał ponosić koszty zużycia prądu, ale zalegał z płatnościami - według śledczych, to mogło być podłożem tragicznej sprzeczki. W procesie w pierwszej instancji zeznawał jednak, że pokłócili się, bo odmówił wyjazdu po alkohol do sąsiedniej wsi.

Twierdził, że zaatakowany został jako pierwszy i niejako w reakcji obronnej zadał dwa uderzenia drewnianą sztachetą; twierdził też, że co prawda miał w ręce nóż kuchenny, ale odrzucił go na ziemię i nie zadał nim żadnych ciosów.

Oskarżony mówił również, że gdy znajomy upadł i się nie podnosił, on wsiadł wtedy na rower i pojechał ok. kilometra do rodziny, by od niej zadzwonić po pogotowie. Gdy wrócił, na miejscu była już policja i karetka, wtedy też został zatrzymany.

10 lat więzienia

Sąd pierwszej instancji skazał go nieprawomocnie na 10 lat więzienia. Wziął pod uwagę, że - jak ocenili powołani w tej sprawie biegli z zakresu psychiatrii i psychologii - sprawca miał w stopniu znacznym ograniczoną poczytalność kierowania swoim postępowaniem. Kara więzienia ma być wykonywana wobec niego w systemie terapeutycznym, co zalecali biegli. Bliskim zmarłego skazany ma zapłacić w sumie 15 tys. zł zadośćuczynienia.

Prokuratura chciała w tej sprawie 15 lat więzienia, oskarżyciele posiłkowi - 25 lat i łącznie 150 tys. zł zadośćuczynienia; obrona wnioskowała o uniewinnienie lub nadzwyczajne złagodzenie kary. Wszystkie strony powtórzyły te wnioski w apelacjach.

Obrona argumentuje, że oskarżony nie miał zamiaru (nawet ewentualnego) zabójstwa, odpierał atak i jego działanie mieści się w granicach obrony koniecznej. Obrońca Piotr Michalski mówił, że oskarżony chwycił przedmiot, który miał pod ręką, by taki zamach odeprzeć.

"Nie mam mowy o obronie koniecznej w tej sprawie, w ogóle nie ma - w ocenie prokuratora - mowy o obronie, co najwyżej o swoistym odwecie. Pokrzywdzony został zaatakowany z zaskoczenia (...), oskarżony bił go dopóki ten nie przestał dawać oznak życia" - mówił w mowie końcowej prok. Adam Białas z Prokuratury Okręgowej w Białymstoku; zgadzał się z oceną sądu pierwszej instancji, że można mówić o zamiarze ewentualnym zabójstwa. Mówił, że surowsza kara to także próba przywrócenia poczucia sprawiedliwości rodzinie pokrzywdzonego.

Pełnomocnicy bliskich zmarłego chcą kar surowszych i wyższego zadośćuczynienia. W ich ocenie, nie można wierzyć w autentyczność skruchy i przeprosin oskarżonego przed sądem pierwszej instancji. (PAP)

autor: Robert Fiłończuk

kno/