Aleksandra Popławska: nie chciałabym w realnym życiu przechodzić przez to, co moje bohaterki [WYWIAD]

2024-09-04 13:23 aktualizacja: 2024-09-04, 13:28
Jestem na etapie, w którym gram bardzo różne role, ale z każdej kolejnej wynoszę właściwie jedną myśl: cieszę się, że nie żyję tymi życiami, którymi żyją moje bohaterki. Bo ich doświadczenia zazwyczaj są przerażające i nie chciałabym w realnym życiu przechodzić przez to, co one – mówi PAP Life Aleksandra Popławska. Aktorkę możemy oglądać na deskach Och-Teatru w spektaklu „Czułe słówka”, który jest teatralną wersją obsypanego oscarami filmu.

PAP Life: W spektaklu „Czułe słówka” wciela się pani w rolę głównej bohaterki Aurory. To ważna dla pani rola?

Aleksandra Popławska: Tak, to jest bardzo ciekawa, złożona rola, duże wyzwanie aktorskie. Aurora jest kobietą samotną, która ma duży temperament, jakąś niezaspokojoną kobiecość. Mogę pokazać różne możliwości aktorskie, ale też zmierzyć się z bardzo ciekawie tutaj przedstawionym tematem relacji pomiędzy matką i córką.

PAP Life: Aurorę i jej córkę Emmę łączy bardzo intensywna relacja, w której miłość, bliskość miesza się z toksycznością. Na widzach duże wrażenie robi scena, kiedy Aurora dzień po pogrzebie córki, wybiera jej numer, żeby opowiedzieć jej, jak bardzo jest jej ciężko.

A.P.: To jest bardzo wzruszające i szokujące, że Aurora jest tak samotna, że jedyną osobą, z którą ma jakiś bliższy związek, jest jej córka. To też pokazuje, jak silna jest ta więź, a z drugiej strony, jak jest niezdrowa. Sztuka dzieje się w czasach telefonów stacjonarnych. Dziś, gdy każdy ma komórkę, Aurora pewnie wydzwaniałaby do swojej córki non stop.

PAP Life: Na temat relacji matka-córka napisano mnóstwo poradników psychologicznych. To więź absolutnie wyjątkowa, której nie można porównać z żadną inną, ale często wiele w niej wzajemnej agresji, żalu, frustracji, zawiedzionych nadziei, poczucia winy. Czy ta sama płeć w relacji jest plusem czy minusem?

A.P.: Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Bo córkę i matkę łączy płeć, ale dzieli różnica pokoleń, która powoduje, że światopogląd i doświadczenia matki są zupełnie inne niż córki. Na tym tle też może dojść do różnego rodzaju problemów i konfliktów. Wydaje mi się, że ta sama płeć to jednak jest to, co zbliża. Bo bez względu na czasy, w których żyjemy, my kobiety mamy podobne doświadczenia, takie bardzo biologiczne związane z cyklem miesiączkowym, z wahaniami hormonów, zmiennością nastrojów. Świat męski rządzi się zupełnie innymi prawami. Natomiast różnica pokoleń to jest też kwestia podejścia do życia, może też do wychowania. W swojej prywatnej relacji ze swoją córką nie odczuwam takiej dużej różnicy pokoleniowej, która powodowałaby, że nie możemy się porozumieć. Natomiast, jeśli chodzi o Aurorę i jej córkę, to myślę, że bardziej jest to bunt Emmy przeciwko wzorcowi kobiecości, który matka próbowała jej narzucić, tego, jak kobieta powinna się nosić, jak wyglądać, jak żyć.

PAP Life: Aurorze wydaje się, że wie najlepiej, co jest dobre dla jej córki. Z jednej strony pragnie być dla niej autorytetem, a z drugiej opowiada jej o swoich intymnych doświadczeniach. Są chyba tematy, o których nie wypada rozmawiać z własną córką?

A.P.: Kilka lat temu udzieliłyśmy rodzinnie, ja mama, moja siostra, moja córka i moja siostrzenica wspólnego wywiadu, w którym powiedziałyśmy, że właściwie nie ma rzeczy, której kobiecie nie wypada. Natomiast, czy są tematy tabu, których się nie porusza, to pewnie każdy ustala sam we własnej rodzinie. Myślę jednak, że pewnych granic nie należy przekraczać. Sądzę, że matka nie powinna rozmawiać z córką o intymnych szczegółach swojego pożycia, tak jak robi to Aurora. Są takie mamy, które lubią, jak córka zwraca się do nich po imieniu i rozmawiają o wszystkim „Jola, zrób mi herbatę, a potem pogadamy sobie o seksie”. Do mnie moja córka mówi „mamo”, ja podobnie mówię do swojej mamy i nie rozmawiamy o sprawach bardzo intymnych i osobistych. Mamy po prostu powinny pozostać mamami a nie przyjaciółkami.

PAP Life: Trudno jest zaufać takiej mamie, która nagle z przyjaciółki chciałaby zmienić się w autorytet i uczyć, co jest właściwe, co nie?

A.P.: Są takie matki jak Aurora, które są wiecznymi nastolatkami, wiecznie w procesie poszukiwania idealnego partnera, który da im szczęście. Aurora tak naprawdę dopiero, kiedy zaczyna tworzyć prawdziwy związek, trochę stara się być odpowiedzialnym rodzicem. To zbiega się w czasie z tym, że córka zaczyna chorować. Właściwie dopiero ich ostatnie spotkanie jest prawdziwą rozmową, Aurora wreszcie zaczyna słuchać, zaczyna być uważna, a nie tylko monologować o sobie i swoich problemach.

PAP Life: Co według pani córka powinna dostać od matki? Oprócz miłości.

A.P.: Może obraz Renoira? (to najcenniejsza rzecz, jaką posiada Aurora i której długo nie chce podarować swojej córce – red.). Na ślubnej liście życzeń Emmy jest jeszcze samochód i dom. Ale mówiąc poważnie, wydaje mi się, że nieocenianie i akceptacja to jest to, co dzieci powinny dostawać od rodziców, a czego teraz tak bardzo wszystkim młodym ludziom brakuje. To jest na pewno cenniejsze niż cokolwiek innego. Nieocenianie, akceptacja i miłość. Dzięki temu łatwiej startować bez kompleksów w dorosłe życie.

PAP Life: Zdaniem psycholożki, dr Ewy Woydyłło-Osiatyńskiej od matki uczymy się, jak być kobietą, jak funkcjonować w roli partnerki, później matki. A czego pani nauczyła się od swojej mamy?

A.P.: Myślę, że pracowitości, zaangażowania w sprawy społeczne, otwartości na zmianę. Moja mama zawsze chciała być aktorką. Nie mogła spełnić swojego marzenia ze względu na swój status społeczny. Po prostu pochodziła z biednej rodziny i nie było mowy, żeby studiowała poza miejscem zamieszkania. Poza tym, jej ojciec nie chciał słyszeć o żadnym studiowaniu. Dlatego moja mama studiowała potajemnie, a jedynym miejscem, do którego mogła dojechać z Zabrza były Katowice. Miała ogromną pasję, której nie spełniła, ale zaraziła nią mnie i siostrę. I dzięki temu obie uprawiamy całkiem nienajgorszy zawód, jakim jest aktorstwo. Na pewno w moim przypadku jest to lepszy wybór niż bycie nauczycielką, jak moja mama. Zanim dostałam się do szkoły teatralnej, przez rok pracowałam w szkole i było to bardzo ciężkie doświadczenie. Oczywiście aktorstwo też ma swoje cienie, ale wydaje mi się, że jednak ma więcej plusów niż minusów w porównaniu do wielu innych zawodów, bo jest profesją związaną ze sztuką i tworzeniem.

PAP Life: Pani mama w dojrzałym wieku kompletnie zmieniła swoje życie. Przeprowadziła się z Zabrza do Warszawy, a niedawno otworzyła nawet agencję aktorską.

A.P.: Moja mama jest osobą, która musi coś robić i musi pracować, bo to daje jej satysfakcję oraz poczucie, że jest potrzebna. A poza tym ma bardzo dużo energii, której trudno jej inaczej spożytkować niż na konkretne działanie. W Zabrzu była bardzo aktywna, brała udział w różnych wydarzeniach kulturalnych. Kiedy moja siostra urodziła córeczkę, zostawiła wszystko i przeniosła się do Warszawy, żeby pomóc w opiece. Kiedy córka siostry troszkę podrosła i już nie była jej tak często potrzebna, postanowiła poszukać czegoś dla siebie. A ponieważ nawiązała różne kontakty, to otworzyła agencję aktorską.

PAP Life: Ale pani mama nie reprezentuje pani ani pani siostry?

A.P.: Nie, myślę, że to już byłoby za dużo, żeby mieszać sprawy zawodowe z rodzinnymi na takim poziomie. Poza tym, kiedy mama założyła agencję, obie z siostrą byłyśmy już w innej agencji i nie było powodu, żeby dokonywać radykalnych zmian, a zmiana agenta do takich należy. Mama prowadzi swoją małą agencję aktorską, gdzie dobiera sobie ludzi na zasadzie swojego uznania.

PAP Life: Czy mama prosi panią czasem o jakieś zawodowe rady związane z prowadzeniem agencji?

A.P.: Raczej nie, aczkolwiek też nie mogę jej udzielić żadnych rad, dlatego, że do końca nie znam sposobu funkcjonowania agentów. Każdy z nich ma swoją metodę działania oraz pozyskiwania informacji od producentów czy od reżyserów o castingach, każdy sam wydeptuje sobie ścieżki. Prowadzenie agencji aktorskiej jest bardzo trudne, nikt nie napisał jeszcze żadnej książki na ten temat. Sama często jestem w sytuacji, kiedy nie wiem nic o castingach, nie wiem, jak pozyskać o nich informacje i jak namówić twórców, żeby dali szansę na udział w castingu.

PAP Life: Czy w dorosłym życiu relacje ze swoją mamą układa się na nowo?

A.P.: Cały czas każdy z nas się zmienia, więc te relacje siłą rzeczy się zmieniają. Nie znamy się nigdy tak do końca, a każdy dzień przynosi coś nowego i może przynieść coś pozytywnego, ale też, nie daj Bóg, coś niefajnego jak choroby, które przecież też zmieniają charakter człowieka. Bardzo imponuje mi, że moja mama mimo upływu lat cały czas pracuje nad sobą, poznaje nowe rzeczy. Uczy się angielskiego, ćwiczy jogę, jeździ na obozy jogowe, zainteresowała się dietą wegetariańską, wegańską. Jest bardzo otwarta na nowe rzeczy i nieustannie ciekawa. Oczywiście ma też swoje mankamenty, bo przecież nie ma ludzi idealnych, ale nie narzeka, tylko stara się żyć pełnią życia.

PAP Life: Czy z wiekiem odnajdujemy w sobie coraz więcej cech, które łączą nas z naszymi matkami?

A.P.: Wydaje mi się, że to pytanie trochę narzuca odpowiedź. Każdy ma inną perspektywę. Ja jestem bardzo odmienna od mojej mamy, właściwie nie mamy wspólnych cech. Myślę, że moja siostra jest do niej bardziej podobna, ale nie chciałabym tutaj analizować mojej rodziny, bo to bardzo skomplikowane.

PAP Life: Sama też jest pani mamą córki. Jak macierzyństwo wpłynęło na pani życie, wybory?

A.P.: Nigdy nic nie było dla mnie tak ważne jak to, że jestem mamą, że mam rodzinę, jestem kochana i mam kogo kochać. Praca jest również ważna, ale robienie kariery zawsze było i jest gdzieś na drugim planie.

PAP Life: A jest coś czego uczy się pani od swojej córki?

A.P.: Moja córka imponuje mi właściwie wszystkim. Elokwencją, mądrością, kobiecością i poczuciem humoru. Zawsze podziwiałam jej ciekawość świata. Interesuję się sztuką, literaturą i jest niezwykle aktywną odbiorczynią życia kulturalnego. Jest po prostu fantastyczną młodą, pełną energii i chęci życia kobietą. Bardzo wierzę w pokolenie młodych ludzi i wspieram ich na każdym kroku.

PAP Life: Ma pani w dorobku wiele ról matek, których historie są bardzo skomplikowane. Czy wcielanie się w takie postaci pomaga w jakiś sposób lepiej radzić sobie w życiu?

A.P.: Gram często matki, bo to naturalny etap w rozwoju aktorki. Siłą rzeczy, jak jest się młodą aktorką, to najczęściej gra się córki, potem matki, a później role babć. Jestem na etapie, w którym gram bardzo różne role, ale z każdej kolejnej wynoszę właściwie jedną myśl: cieszę się, że nie żyję tymi życiami, którymi żyją moje bohaterki, że mam inne życie. Bo ich doświadczenia zazwyczaj są przerażające i nie chciałabym w realnym życiu przechodzić przez to, co one. W spektaklu „Niezwyciężony” w Teatrze 6 Piętro gram kobietę, która traci dziecko na wojnie. To jest problem, z którym zmagają się teraz matki z Ukrainy czy ze strefy Gazy. W „Czułych słówkach” również patrzę na to, jak moją córkę pokonuje choroba. Nie wyobrażam sobie cierpienia kobiet, które muszą obserwować, kiedy ich dziecko odchodzi przed nimi. To jest ogromny, niewyobrażalny wprost ból przeszywający serce. Takie doświadczenia przeżywane przeze mnie na scenie pozwalają mi się zdystansować do swoich problemów i spojrzeć na swoje życie z innej perspektywy. (PAP Life)

Rozmawiała Iza Komendołowicz

ikl/ ag/ jos/

Aleksandra Popławska ma 48 lat. Ukończyła wydział aktorski na PWST we Wrocławiu (2000 r.). Debiutowała w serialu „Miodowe lata”, popularność przyniosła jej rola w serialu „Barwy szczęścia”. Wystąpiła w wielu filmach i serialach, m.in. w „Watasze”, „Belfrze” i „Szadzi”. W czasie swojej kariery związana z wieloma teatrami. Obecnie można ją oglądać w Teatrze 6.piętro oraz Och-Teatrze. Jej młodsza siostra, Magdalena Popławska, jest znaną aktorką. Aktorem jest także jej mąż, Marek Kalita. Ma 19-letnią córką, Antoninę Kalitę, która od października rozpocznie studia na warszawskiej ASP.