Amerykański samolot zwiadowczy przeleciał nad Cieśniną Tajwańską. Chiny poderwały myśliwce

2024-11-26 13:58 aktualizacja: 2024-11-26, 17:21
Tajwańskie myśliwce, zdjęcie ilustracyjne, fot. PAP/EPA/RITCHIE B. TONGO
Tajwańskie myśliwce, zdjęcie ilustracyjne, fot. PAP/EPA/RITCHIE B. TONGO
Amerykański samolot zwiadowczy P-8A Poseidon przeleciał we wtorek nad Cieśniną Tajwańską – poinformowała marynarka wojenna USA. Wywołało to reakcję wojsk chińskich, które poderwały myśliwce i wezwały Waszyngton do zaprzestania "wypaczania zasad".

"Poprzez działania w Cieśninie Tajwańskiej zgodne z prawem międzynarodowym, Stany Zjednoczone promują prawa i swobody żeglugi dla wszystkich państw" – napisała w komunikacie VII Flota USA, dodając, że przelot w międzynarodowej przestrzeni powietrznej zademonstrował również przywiązanie Waszyngtonu do idei "wolnego i otwartego Indo-Pacyfiku".

Dowództwo wschodniego teatru działań chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej (ALW) zarzuciło Amerykanom "wyolbrzymianie" faktów. Podkreślono, że samolot USA przez cały czas był monitorowany, a jego przelot spotkał się ze "skuteczną reakcją" poprzez wysłanie sił morskich i powietrznych w celu monitorowania operacji strony amerykańskiej.

"Uwagi ze strony USA wypaczają zasady prawne, dezorientują opinię publiczną i zniekształcają międzynarodową percepcję (sytuacji w regionie - PAP)" - napisano w oświadczeniu ALW.

"Wzywamy stronę amerykańską do zaprzestania zniekształcania i wyolbrzymiania sytuacji oraz do wspólnej ochrony pokoju i stabilności w regionie" - dodano.

Agencja Reutera zwraca uwagę, że pojawienie się amerykańskich jednostek na wodach lub w przestrzeni powietrznej Cieśniny Tajwańskiej "zawsze budzi złość Pekinu".

Okręty wojenne Francji, Wielkiej Brytanii czy Australii także niejednokrotnie wykonywały rejsy tą drogą w ramach prawa do swobody żeglugi, co ChRL zwykle określała mianem "prowokacji". Komunistyczne władze w Pekinie traktują ok. 130 km cieśninę jako wody wewnętrzne między kontynentalną częścią kraju a Tajwanem, który traktują jako "nierozerwalną" część chińskiego terytorium i "zbuntowaną prowincję". Wielokrotnie nie wykluczano użycia siły w celu przejęcia kontroli nad wyspą. Tajpej odrzuca roszczenia Pekinu, podkreślając, że tylko mieszkańcy Tajwanu mogą decydować o swojej przyszłości.

 

Z Pekinu Krzysztof Pawliszak (PAP)

krp/ piu/ sma/