„Kilkanaście lat temu, w związku ze światowym kryzysem finansowym, Niemcy postanowiły wprowadzić do konstytucji tzw. hamulec długu, co miało być pewnego rodzaju demonstracją poprawności w sferze finansów publicznych” – tłumaczy analityk. „Budżet federalny mógł się zadłużać jedynie na 0,35 proc. PKB; w przypadku budżetów landowych w praktyce obowiązywał zakaz generowania nowego długu” – dodał.
W ciągu ostatniej dekady Niemcy wykazywały nadwyżki budżetowe. „Rząd Angeli Merkel był z tego bardzo dumny, ale wiązało się to z brakiem inwestycji publicznych w drogi, mosty, cyfryzację itp.” – stwierdził Płóciennik.
W wyniku pandemii na ratowanie gospodarki trzeba jednak było większych wydatków. W konstytucji znajduje się opcja zawieszenia hamulca długu, co zrobiono w 2020 r. W rezultacie rząd mógł zaciągać kredyty, pod warunkiem jednak, że zostaną spożytkowane na walkę z kryzysem covidowym – dodał analityk.
W 2021 r. rząd niemiecki postanowił, aby niewykorzystane środki w wysokości ok. 60 mld euro przesunąć do jednego z funduszy specjalnych, będącego poza głównym budżetem federalnym, który miał finansować transformację energetyczną.
„Mechanizm hamulca długu przestał właściwie mieć sens: wprowadzono go ze względu na konkretny kryzys, ale pieniądze z zaciągniętych kredytów przesuwano do różnych zewnętrznych funduszy” – mówi analityk OSW.
Jak zaznacza Płóciennik, hamulec długu, to zresztą dość kontrowersyjna instytucja, która nie do końca przystaje do obecnych wyzwań. „Ktoś stwierdził, ze gdyby w 2022 r. Stany Zjednoczone miały taki hamulec długu, to rosyjska armia byłaby już dawno w Kijowie” – dodał.
Federalny Trybunał Konstytucyjny w Karlsruhe orzekł 15 listopada, że przesunięcie 60 mld euro, dokonane przez rząd w budżecie na 2021 rok, za niezgodne z konstytucją. „Kwota, pierwotnie zatwierdzona jako pożyczka na cele walki ze skutkami koronawirusa, miała później zostać wykorzystana na ochronę klimatu i modernizację gospodarki” – napisała agencja dpa.
„Po wyroku Trybunału Konstytucyjnego okazało się, że cała misterna konstrukcja, wymyślona przez rząd kanclerza Olafa Scholza, się zawaliła. Była to zresztą konstrukcja stricte polityczna: liberałowie z FDP mieli obiecane, że rząd wróci do mechanizmu hamulca długu, a SPD i Zieloni mieli dostać środki na finansowanie transformacji energetycznej i polityki przemysłowej” – ocenił Płóciennik.
Analityk widzi kilka możliwości wyjścia z obecnego kryzysu. Według niego najbardziej sensowną opcją byłoby stworzenie funduszu na transformację energetyczną na podobieństwo zapisanego w konstytucji funduszu na rzecz Bundeswehry. Możliwe jest także wprowadzenie wyjątku od stosowania hamulca długu dla strategicznych inwestycji.
Na razie rząd ogłosił poprawkę budżetową na 2023 r. Konieczne jest ponowne zawieszenie hamulca długu: podstawią ma być kryzys energetyczny wywołany wojną na Ukrainie.
„Ewentualny wniosek do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zawieszenia hamulca długu może złożyć tylko opozycyjna CDU/CSU. Pytanie tylko, czy się na to zdecyduje, bo dla chadecji cała sytuacja też wiąże się ze sporym ryzykiem. Chodzi bowiem o instytucje długoterminowe, które ustawią też działania dla przyszłych rządów, a chadecy prowadzą obecnie w sondażach” – zauważa analityk.
Dlatego CDU/CSU może zechcieć już teraz uporządkować całą sytuację i pójść na jakiś kompromis, który może przyjąć formę wpływu na wspomniany nowy fundusz albo zgody nad przedterminowe wybory – dodaje.
Jeżeli Niemcy nie dojdą do porozumienia, to będzie trzeba mocno ciąć budżet. „Pytanie, czy Niemcy nie będą próbowały w tym wypadku oszczędzać na Unii Europejskiej oraz jak będzie wyglądało ich dalsze zaangażowanie finansowe na rzecz Ukrainy” – powiedział Płóciennik.
Według niego najwięcej na obecnym zamieszaniu może skorzystać antysystemowa opozycja, czyli prawicowa AfD oraz nowe lewicowe, populistyczne ugrupowanie Sahry Wagenknecht.
Marcin Furdyna (PAP)
kno/