Anatomia Sandry Hüller. Czy niemiecka aktorka będzie wielką triumfatorką Oscarów?

2024-03-10 05:48 aktualizacja: 2024-03-11, 08:58
Sandra Hüller. Fot. Castel Franck/ABACA
Sandra Hüller. Fot. Castel Franck/ABACA
Ma szczęście do głośnych, europejskich filmów. O Sandrze Hüller po raz pierwszy usłyszał cały świat w 2016 r., za sprawą jej roli w komediodramacie „Toni Erdmann”. Siedem lat później jej rozpoznawalność eksplodowała. Niemka pojawiła się w dwóch produkcjach, które mają poważne szanse na oscarowy sukces - „Anatomii upadku” i „Strefie interesów”. Mało tego, Hüller może dostać Oscara za główną rolę w pierwszym z filmów. Jeśli kiedyś znudzi ją praca przed kamerą, będzie mogła zostać operatorką wózka widłowego, gdyż ma licencję na jego obsługę.

Przyszła na świat 30 kwietnia 1978 roku w niespełna 40-tysięcznym miasteczku Suhl, leżącym wtedy w Niemieckiej Republice Demokratycznej. Wychowywała się w rodzinie nauczycieli, w otoczonych lasami miasteczkach Oberhof i Friedrichroda w Turyngii. Już jako nastolatka dołączyła do kółka teatralnego, a w 1996 roku debiutowała na scenie w liceum rolą w przedstawieniu „Wir Voodookinder” („My, dzieci Voodoo”). W najśmielszych marzeniach nie spodziewała się jednak, że z aktorstwem wiązać będzie się jej przyszłość. „Brałam udział w zajęciach teatralnych w szkole i bardzo mi się tam podobało, ale nigdy nie myślałam, że jest to zawód dla mnie. Było to bardziej hobby” – wspominała potem w jednym z wywiadów. Mimo to jeszcze w tym samym roku zaczęła studiować aktorstwo na jednej z berlińskich uczelni. Studia ukończyła w 2003 roku. Aktorskie szlify zdobywała na deskach teatrów w niemieckim Lipsku i szwajcarskiej Bazylei, gdzie można ją było oglądać do 2006 roku.

Również w 2006 roku Hüller po raz pierwszy wystąpiła na dużym ekranie w głównej roli. Siedem lat wcześniej była w obsadzie antologii „Midsommar Stories”, jednak to film wyreżyserowany przez Hansa Christiana Schmida dał jej szansę na zaprezentowanie pełni umiejętności. W „Requiem” wcieliła się w rolę cierpiącej na epilepsję dziewczyny, która poddana zostaje egzorcyzmom. Rola Michaeli Klinger zapewniła jej uznanie oraz deszcz nagród, wśród których był m.in. niemiecki Oscar, Srebrny Niedźwiedź dla najlepszej aktorki na Festiwalu Filmowym w Berlinie, a także nominacja do Europejskiej Nagrody Filmowej. O Hüller po raz pierwszy zaczęło być głośno, jednak na kolejne nagrody musiała poczekać. Rok później wyróżniono ją jeszcze za rolę w filmie „Madonnen” na Festiwalu Filmowym w argentyńskim Mar del Plata, ale następne wyróżnienia przyniosła jej dopiero rola w dramacie „Ponad nami tylko niebo” z 2011 roku. Wcieliła się w nim w rolę kobiety, której szczęśliwe życie zmienia się nieuchronnie za sprawą nagłej śmierci męża. Również w 2011 roku na świat przyszła jej córka, Ruby.

Hüller grywała regularnie. W rozwoju europejskiej kariery pomogła jej biegła znajomość czterech języków: niemieckiego, angielskiego, francuskiego i hiszpańskiego. Występowała nie tylko na ekranie, ale i na scenie. Począwszy od nagrody dla najlepszej młodej aktorki za rolę w przedstawieniu „Romeo and Juliet and The Sexual Neuroses of Our Parents” („Romeo i Julia: seksualne nerwice naszych rodziców”) z 2003 roku, również i scena przyniosła jej aktorskie wyróżnienia. Nagrodę Theater Heute dla najlepszej aktorki odbierała czterokrotnie. Ostatnio w 2020 roku za tytułową rolę w „Hamlecie”. Nie ograniczała się tylko do ekranu i sceny. Jej głos można usłyszeć w audiobookach i sztukach radiowych. Była częścią jury 62. Festiwalu Filmowego w Berlinie, które nagrodziło krótkometrażowy film późniejszej reżyserki „Anatomii upadku”, Justine Triet.

W 2016 roku do drzwi pracoholiczki Ines Conradi zapukał jej ojciec, Winfried. Znany z zamiłowania do robienia „pranków” mężczyzna postanowił nawiązać zerwaną więź z córką i pokazać jej, że nie samą pracą człowiek żyje. Tak rozpoczynał się komediodramat „Toni Erdmann”, który później został nominowany do Oscara dla najlepszego międzynarodowego filmu, a wcielającej się w rolę Ines, Hüller przyniósł pierwszą Europejską Nagrodę Filmową (drugą otrzymała za rolę w „Anatomii upadku”). Występ w „Toni Erdmann” był jednak tylko preludium do tego, co wydarzyło się na przełomie 2023 i 2024 roku, gdy światowe kino coraz pewniej zaczęło sobie poczynać po niedawnej pandemii COVID-19, w trakcie której Hüller zaangażowała się w pomoc pozbawionym pracy filmowcom. W 2020 roku otrzymała za to od niemieckiego rządu odznaczenie za aktywizm.

„Anatomia upadku” i „Strefa interesów” to dwa europejskie filmy z ubiegłego roku, o których mówi się najwięcej. Pierwszy, choć nie został wybrany przez Francję do reprezentowania tego kraju na Oscarach, znalazł się w gronie dzieł nominowanych w głównej kategorii dla najlepszego filmu roku. Drugi przedstawia przerażający obraz Holocaustu i odpowiedzialnych za tę zagładę osób. W obydwu z nich wystąpiła Hüller, a nagród otrzymanych za obydwie kreacje trudno już zliczyć.

Rola w „Anatomii upadku”, gdzie zagrała postać żony podejrzewanej o zabójstwo swojego męża, przyniosła jej nominację do Oscara dla najlepszej aktorki pierwszoplanowej. Tym samym Hüller została zaledwie trzecią niemiecką aktorką nominowaną w tej kategorii. Wcześniej, jeszcze przed II wojną światową, sztuki tej dokonały legendarna Marlene Dietrich oraz dwukrotnie Luise Rainer. Oscarowe annały odnotowują jeszcze jedną aktorkę niemieckiego pochodzenia z nominacjami w tej kategorii. Inną Sandrę: Bullock.

W „Strefie interesów” Hüller wciela się w rolę Hedwig Hess, żony komendanta obozu zagłady w Oświęcimiu i jest równie wspaniała. Sam film może być właściwie w 100 procentach pewny Oscara dla najlepszego filmu międzynarodowego. W minionych latach nie zdarzyła się jeszcze taka sytuacja, by film nominowany w tej kategorii oraz w kategorii głównej dla najlepszego filmu, nie otrzymał „międzynarodowej” nagrody. W tym roku o brak emocji „zadbała” francuska komisja, desygnująca do walki o Oscara film… „Bulion i inne namiętności”.

I choć dla wielu aktorek takie sukcesy byłyby ukoronowaniem kariery, wiele wskazuje na to, że dla Hüller będą dopiero początkiem. Aktorka twardo stąpa po ziemi i pozostaje sobą. „Musicie brać mnie taką, jaką jestem. Robiącą zakupy, wychodzącą z psem. Podziwiam moich amerykańskich kolegów, którzy potrafią grać w wywiadach. Coś przełączają i tworzą kreację. Nie posiadam takich umiejętności” – mówiła w rozmowie z portalem The Hollywood Reporter. Zamiast tego posiada inną umiejętność, nabytą na planie filmu „Walc w alejkach”. „Posiadam licencję operatorki wózka widłowego. To prawdziwa umiejętność, która zapewnia mi bezpieczeństwo, jeśli chodzi o posiadanie pracy. Zawsze mogę pracować na magazynie i ustawiać skrzynie. Mówię zupełnie serio. Nigdy nie wiesz, dokąd zaprowadzi cię życie” – ocenia. (PAP Life)

autor: Łukasz Kaliński

gn/