Andie MacDowell ujawnia, jak dba o formę w dojrzałym wieku. „Wygląd to moje najmniejsze zmartwienie”

2024-03-23 20:32 aktualizacja: 2024-03-23, 20:44
Andie MacDowell. Fot. PAP/ EPA/CLEMENS BILAN
Andie MacDowell. Fot. PAP/ EPA/CLEMENS BILAN
Hollywoodzka aktorka niemal od początku swojej kariery zaliczana jest do grona najbardziej atrakcyjnych kobiet w branży filmowej. Mimo upływu lat MacDowell wciąż zachwyca promienną cerą i nienaganną sylwetką. 65-letnia gwiazda kina w najnowszym wywiadzie opowiedziała o swoim stosunku do starzenia i własnych sposobach na to, by wyglądać i czuć się młodo. Nie mają one jednak nic wspólnego z dietami cud czy inwazyjnymi zabiegami. „Porzucenie myśli, że musimy być kimś, kim nie jesteśmy, przynosi ulgę i daje poczucie komfortu” – podkreśla zdobywczyni nagrody Independent Spirit.

Andie MacDowell zdaje się opierać prawom przemijania. Aktorka, która w kwietniu skończy 66 lat, imponuje młodzieńczym wyglądem. Gdy jesienią 2021 roku MacDowell zaprezentowała światu swój nowy image, natychmiast wprawiła fanów w zachwyt. Gwiazda takich produkcji, jak „Dzień świstaka”, „Cztery wesela i pogrzeb” czy „Magic Mike XXL”, postanowiła wówczas zrezygnować z farbowania włosów. Naturalna siwizna aktorki została odczytana jako jej manifest wymierzony przeciwko panującemu w Hollywood ageizmowi. 

„Z ulgą przyjęłam to, że nie spotkałam się z negatywnym odbiorem. Wszyscy byli bardzo życzliwi. Co jest wspaniałe, bo naprawdę polubiłam tę fryzurę. (…) Wcześniej wyglądałam na młodszą i z pewnością byłam bardziej atrakcyjna i akceptowalna dla pewnych osób. Ale to mnie nie urządza. Chcę być doceniana za to, kim jestem, w zgodzie ze swoim wiekiem” – wyznała swego czasu zdobywczyni nagrody Independent Spirit w rozmowie z „The Sunday Times”. 

W nowym wywiadzie udzielonym „Harper’s Bazaar” MacDowell opowiedziała o swoim stosunku do starzenia. Jak podkreśliła, po wkroczeniu w szóstą dekadę życia odkryła prawdziwe piękno samoakceptacji. „Myślę, że gdy skończyłam sześćdziesiątkę przyszedł taki moment, kiedy musiałam po prostu pogodzić się z faktem, że jestem starszą kobietą. Porzucenie myśli, że musimy być kimś, kim nie jesteśmy, przynosi ulgę i daje poczucie komfortu. Pamiętam takie dni, gdy czułam się młodo, a potem spoglądałam w lustro i musiałam przyznać, że młoda już nie jestem. Dziś czuję się silną 65-latką i to jest wspaniałe” – zaznaczyła gwiazda. 

MacDowell zdradziła, że jest przeciwniczką rezygnowania z własnego stylu ze względu na metrykę. Innym dojrzałym kobietom podpowiada, by poszły jej śladem i uwolniły się od presji związanej ze społecznymi oczekiwaniami. „Myślę, że nie warto się ograniczać. Wciąż możemy nosić jasne kolory, możemy malować się tak, jak lubimy. Osobiście kocham ciężki, rock’n’rollowy makijaż z mocno podkreślonymi oczami. Jestem też fanką klasycznej czerwonej szminki. Nie ograniczam się, próbuję nowych rzeczy. I będę to robić nawet po osiemdziesiątce” – zadeklarowała gwiazda. 

Aktorka zdradziła też, że jej sprawdzonym sposobem na zachowanie doskonałej formy mimo upływu lat jest regularne podejmowanie aktywności fizycznej. „Uwielbiam ćwiczyć, to dla mnie naprawdę ważne. Gdy pojawiają się endorfiny, czuję się szczęśliwa. Lubię wędrówki i spacery, ćwiczę także pod okiem trenera. Przerwę na lunch poświęcam na jogę. Wiele osób może mnie teraz znienawidzić, ale muszę przyznać, że jestem bardzo zdyscyplinowana. Lubię o siebie dbać będąc aktywną” – powiedziała MacDowell.

Gwiazda pokusiła się również o komentarz na temat korzystania z dobrodziejstw medycyny estetycznej. Jak zaznaczyła, choć sama nie poprawia urody przy pomocy skalpela, nie ocenia tych, którzy decydują się ingerować w swój wygląd. „Uważam, że każdy powinien robić to, co sprawia mu radość. Mnie moje zmarszczki nie przeszkadzają – lubię ekspresję, lubię ruch widoczny na twarzy. I choć zauważam u innych stosowanie botoksu, nie oceniam ich za to. Siedzenie i analizowanie czyichś wyborów jest takie małostkowe. Na świecie dzieją się dużo ważniejsze rzeczy” – przekonuje aktorka. 

I dodaje, że starzenie owszem, niekiedy ją przeraża, ale bynajmniej nie z powodu zmarszczek. „Czas ucieka, jestem tego w pełni świadoma. Wiele osób, z którymi pracowałam, już umarło. Na pewnym etapie zaczynasz tracić ludzi wokół siebie. Teraz dostrzegam to, jak cenny jest czas, który mamy. Wygląd to moje najmniejsze zmartwienie. Chcę tu być, by móc zajmować się wnukami, co jest, jak sądzę, jednym z powodów, dla których tak bardzo o siebie dbam. Innym mogę poradzić to samo: nie trwoń czasu na złość, mów bliskim ci ludziom, że ich kochasz. Bądź życzliwy i ciesz się z drobnych rzeczy, takich jak filiżanka kawy o poranku” – powiedziała gwiazda. (PAP Life)    

mmi/