Gośćmi Programu Trzeciego Polskiego Radia byli m.in. europoseł Andrzej Halicki (PO), wiceszefowa MRiT Olga Semeniuk-Patkowska (PiS) i minister w KPRP Małgorzata Paprocka.
Pytany o zamiar wprowadzenia do polskiego Sejmu instytucji tzw. rotacyjnego Marszałka Sejmu i o to czemu służy odpowiednik takiego rozwiązania w PE, Halicki odpowiedział: "Jest porozumienie polityczne między grupami, które na zasadzie równowagi, czyli współudziału, zamieniają się miejscami w połowie kadencji".
Halicki zaznaczył, że rozwiązanie to jest rutynowe i wpisane w regulamin. "Nikt nie używa określenia "rotacyjny", bo nie ma w tym nic niestałego. Wręcz przeciwnie, buduje to stabilizację i stały fundament do współpracy wielu ugrupowań politycznych. Dotyczy to również wiodących stanowisk w Radzie Europejskiej" – wskazał.
"Władza ustawodawcza przy konstrukcji wielopartyjnej, a w Parlamencie Europejskim wielu grup politycznych, jest wspólna i dlatego m.in. ta rotacja w połowie kadencji. Ursula von der Leyen również podlega takiej ocenie" - mówił.
Przekonywał, że zasada współpracy dotyczy wielu państw europejskich. "W Bułgarii i Rumunii mamy wymiany premierów" – wyjaśnił i ocenił, że jest to zbyt daleko idący wariant.
"Natomiast jeżeli chodzi o reprezentację dot. parlamentu, skorzystanie z takie wzorca oznacza, że będziemy współpracować zgodnie" – oświadczył. Jak stwierdził, w sytuacji w której, koalicja ma kilka członów to zgoda, która określa współodpowiedzialność w dłuższym terminie jest pożądana.
Do koncepcji krytycznie odniosła się Olga Semeniuk-Patkowska (PiS). "Nie będę nazywała tego rotacyjnością a zmiennością. Dziś Polska potrzebuje stabilności, a z tej koalicji wyłania się głos zdrowego rozsądku w postaci PSL" – mówiła.
"Poseł Urszula Pasławska (PSL) powiedziała, że to nie jest dobry pomysł, by wprowadzać rotacyjność i przekładać schemat Brukseli na schemat Polski" – wyjaśniła.
Jak mówiła, koalicja składająca się z wielu członów i bloków doprowadzi do destabilizacji sytuacji w kraju.
Oceniła, że rozmowy i przygotowywanie reform jest możliwe "z innego miejsca niż to, w którym trzeba pokazać, że jest się rotacyjnym”. „To tylko kwestia wizerunkowa, która nie ma nic wspólnego z fundamentem merytoryczności i stabilności w państwie" – oświadczyła.
Z kolei prezydencka minister Małgorzata Paprocka podkreśliła, że jest to kwestia autonomii Sejmu. "Mimo wszystko, jest to absolutna nowość" – stwierdziła.
Przypomniała, że niezależnie od tego, czy zapis znajdzie się w umowie koalicyjnej, trzeba będzie go przegłosować. "Patrząc na to z perspektywy kalendarza wyborczego, bo czekają nas wybory samorządowe, do Europarlamentu i prezydenckie, myślę, że dzisiejsze deklaracje będą podlegać daleko idącej weryfikacji wraz z kolejnymi terminami wyborczymi" – oceniła i dodała: "Ciekawe, czy ktoś będzie chciał schodzić ze stanowiska drugiej osoby w państwie".
Przypomniała, że do Marszałka Sejmu należy zwoływanie posiedzeń i ustalanie porządku obrad Sejmu. Jednocześnie zaznaczyła, że nie jest to problem związany z pałacem prezydenckim. "Leży to w gestii posłów" – zakończyła.(PAP)
Autorka: Daria Al Shehabi
ep/