Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski zmarł we wtorek po walce z nowotworem. Miał 67 lat.
To dzięki ks. Isakowiczowi-Zaleskiemu Anna Dymna 20 lat temu założyła fundację "Mimo Wszystko", wspierającą osoby z niepełnosprawnością intelektualną. Kilka lat wcześniej, pod koniec lat 90., pierwszy raz odwiedziła podkrakowskie Radwanowice, gdzie ks. Isakowicz-Zaleski od 1987 r. prowadził Fundację im. Brata Alberta, niosącą pomoc osobom z niepełnosprawnością intelektualną. Dymna współorganizowała spektakle, których aktorami byli podopieczni tej fundacji. Po zmianie prawa o zatrudnieniu osób niepełnosprawnych, podopieczni częściowo stracili prawa do korzystania z warsztatów terapeutycznych. Ksiądz zwrócił się do aktorki o wsparcie. Ta, aby pomóc, założyła swoją fundację. "Fundacja powstała natychmiast, bez zastanowienia. Ja się przyjaźniłam z tymi ludźmi, a dla nich warsztaty terapeutyczne były często sensem życia" - wspomniała we wtorek w rozmowie z PAP Anna Dymna.
Początkowo jej fundacja prowadziła tylko warsztaty terapii artystycznej dla niepełnosprawnych mieszkańców schroniska w Radwanowicach. Z czasem stała się organizacją charytatywną i dziś niesie pomoc niepełnosprawnym intelektualnie w całym kraju. Wspólnie z ks. Isakowiczem-Zaleskim Anna Dymna organizowała też doroczny festiwal Albertiana – przegląd twórczości teatralno-muzycznej osób niepełnosprawnych.
"Prawdę mówiąc Tadek jest ważniejszym człowiekiem dla mnie, niż mi się wydaje. Dlatego, że on rzeczywiście w pewnym momencie odmienił moje życie. Na pewno wprowadził mnie w świat, o którym nie miałam zielonego pojęcia. Pokazał mi też nagle, jak bardzo jesteśmy potrzebni innym ludziom. Nie wiedziałam tego, choć aktorzy służą ludziom. Dzięki niemu zaczęłam zdawać egzamin z człowieczeństwa" – powiedziała Anna Dymna.
Jak podkreśliła, ksiądz w fundacji wszystko "ogarniał" i nigdy nie traktował osób niepełnosprawnych jak gorszych. Natomiast aktorka, dzięki przyjaciołom z niepełnosprawnością intelektualną, dowiedziała się więcej o sobie. Dla nich była nie aktorką, ale "Anią".
"Patrzyłam na niego. To był wojownik, nieprzejednany wojownik o ogromnej sile, o takim poczuciu, że trzeba zmieniać świat, tam, gdzie ciemno, trzeba zapalać światło, tam, gdzie jest kłamstwo, to trzeba je niszczyć. Reagował natychmiast bardzo ostro. Był niezwykle odważny. Nie liczył się z tym, co się stanie. Patrzyłam się na to. Uważam, że dzięki takim ludziom świat idzie do przodu i jeszcze nie ginie" - podkreśliła aktorka.
Jak oceniła, ks. Isakowicz-Zaleski "był bardzo trudnym przeciwnikiem i najcudowniejszym sprzymierzeńcem". Aktorka przyznała, że nie we wszystkim się zgadzali, ale potrafili współpracować. Jej zdaniem, dzięki różnicy zdań i godzeniu tych różnic, ich współpraca na rzecz osób niepełnosprawnych dawała lepsze efekty.
"Patrzyłam, jak Tadeusz z takiej złości na coś, co się dzieje złego, z takiej niezgody na rzeczywistość, jak budził w sobie taką nienawiść i tę nienawiść przekuwał w siłę, żeby coś ratować, budować" – powiedziała aktorka.
Jej zdaniem, Isakowicz-Zaleski działał bezinteresownie – tak jak podopieczni jego fundacji. "Nie kalkulował, czy mu się coś opłaca. Nie kombinował. Tacy ludzie są wartością" – zaznaczyła Dymna dodając, że tak jak ksiądz, ma ormiańskich przodków.
Aktorkę z duchownym łączyła nie tylko praca na rzecz osób niepełnosprawnych, ale także poezja. Isakowicz-Zaleski pisał wiersze, a Dymna zorganizowała Salon Poezji jego utworów. Prawdopodobnie przygotuje taki ponownie.
Określiła też księdza "takim przyjacielem, który pouczy, ochrzani". "Takich przyjaciół mieć to jest szczęście" – stwierdziła aktorka, która w 2000 r. otrzymała medal św. Brata Alberta od fundacji działającej w Radwanowicach.(PAP)
Autor: Beata Kołodziej
gn/