"Musimy robić więcej, by chronić palestyńskich cywilów. Jasno mówiliśmy, że podczas gdy Izrael prowadzi kampanię, by pokonać Hamas, to, w jaki sposób to robi, ma znaczenie. Ma znaczenie dlatego, że to prawowita i słuszna rzecz; ma znaczenie dlatego, że brak tego działa na korzyść Hamasu i innych grup terrorystycznych" - powiedział szef amerykańskiej dyplomacji podczas konferencji prasowej po spotkaniach z izraelskim premierem Benjaminem Netanjahu i członkami jego rządu.
"Nie będzie żadnych partnerów do pokoju, jeśli zostaną pochłonięci przez katastrofę humanitarną i wyłączeni przez jakąkolwiek widoczną obojętność na ich dolę" - dodał. Zaznaczył, że kiedy widzi obrazy palestyńskich dzieci, wyciąganych spod gruzów bombardowanych przez Izrael budynków, widzi w nich własne dzieci.
Blinken podkreślił, że Palestyńczycy muszą być chronieni także na Zachodnim Brzegu, gdzie są atakowani przez żydowskich osadników -ekstremistów. Powiedział, że uzyskał od Izraela zapewnienie, że powstrzyma tę falę ataków i zapowiedział, że będzie przyglądał się temu, jak Izrael wywiązuje się z tych zobowiązań.
Sekretarz stanu USA powiedział też, że z Izraelczykami omówił mechanizmy znacznego zwiększenia pomocy humanitarnej dla Strefy Gazy, w tym dostarczania paliwa do szpitali. Obie strony dyskutowały również na temat lokalnych "pauz humanitarnych" w walkach, by ułatwić dostarczenie pomocy i ewakuację cywilów.
Izraelski minister obrony Joaw Gallant odpowiedział, że Izrael zgodzi się na przerwy tylko, jeśli będą oznaczały one uwolnienie zakładników przetrzymywanych przez Hamas.
Pytany o doniesienia mediów o rozważanym wysłaniu wielonarodowej misji pokojowej do Strefy Gazy po zakończeniu obecnego kryzysu, Blinken przyznał, że scenariusze na "dzień po" są przedmiotem jego rozmów na Bliskim Wschodzie. Dodał, że jasnym jest, że nie może być powrotu ani do kontrolowania Gazy przez Hamas, ani do ponownej okupacji przez Izrael. Zaznaczył także, że USA wciąż uważają, że kluczem do pokoju jest powstanie niezależnego państwa palestyńskiego.
Blinken po raz kolejny też przestrzegł zewnętrzne podmioty przed dołączaniem do walki. Pytany, czy USA użyłyby siły przeciwko siłom Hezbollahu czy Iranu, odparł:
"Jeśli chodzi o Liban, jeśli chodzi o Hezbollah, jeśli chodzi o Iran - od początku jasno mówiliśmy, że jesteśmy zdeterminowani, by nie doszło do otwarcia drugiego lub trzeciego frontu w tym konflikcie". Zaznaczył też, że USA będą odpowiadać na powtarzające się ataki kontrolowanych przez Iran szyickich bojówek na amerykańskie wojska w Syrii i Iraku.
Piątek był pierwszym dniem kolejnej wizyty Blinkena na Bliskim Wschodzie. W sobotę dyplomata odwiedzi Jordanię, gdzie będzie rozmawiał na temat ochrony i pomocy dla cywilów w Strefie Gazy.
Oskar Górzyński (PAP)
gn/