Złożony w czwartek w sądzie w New Jersey pozew zarzuca Apple, że ma pozycję monopolisty na rynku smartfonów i od lat stara się ją utrzymać, używając do tego "szerokich, trwałych i nielegalnych działań".
"Zamiast odpowiadać na zagrożenia ze strony konkurentów poprzez oferowanie niższych cen smartfonów dla konsumentów czy lepszej monetyzacji dla twórcow aplikacji, Apple stawiał im czoła, nakładając serię zmieniających się zasad i restrykcji w swoim App Store i porozumieniach z twórcami aplikacji, które pozwalały Apple wymuszać wyższe opłaty, ograniczać innowacje, oferować mniej bezpieczne lub gorsze doświadczenia użytkownikom i dławić konkurencyjne alternatywy" - napisano w pozwie.
Prokurator generalny Merrick Garland podkreślił na konferencji prasowej, że jego resort nie wnosiłby pozwu, gdyby nie był pewny wygranej. Zaznaczył przy tym, że jest on oparty na wieloletnich i utrwalonych wzorach zachowań firmy, a także jej wewnętrznych dokumentach i korespondencji. Prokuratorzy przytaczają m.in. SMS wysłany w 2010 r. przez jednego z dyrektorów Apple do ówczesnego szefa koncernu Steve'a Jobsa, zwracający uwagę na reklamę czytnika i aplikacji do e-booków Kindle, pozwalającego na czytanie książek zarówno na iPhone'ach, jak i urządzeniach opartych na systemie Android. Jobs miał odpowiedzieć, że Apple zmusi twórców aplikacji do używania systemu płatniczego Apple, by zatrzymać ich oraz użytkowników w ekosystemie firmy.
Garland i inni prokuratorzy podkreślali, że smartfon stał się niezbędnym urządzeniem w życiu, a iPhone'y stanowią niemal 70 proc. takich urządzeń posiadanych przez Amerykanów.
"Działania Apple skutkowały mniejszą konkurencją, by zmniejszyć ceny smartfonów dla amerykańskich konsumentów. W rezultacie konsumenci płacą więcej za dobra cyfrowe, usługi czy subskrypcje. Użytkownicy smartfonów tracą nowe innowacyjne i bezpieczniejsze opcje, które redukują potrzebę pozyskiwania drogiego sprzętu" - powiedział wiceszef resortu sprawiedliwości Jonathan Kanter, stojący na czele antymonopolowego oddziału prokuratury federalnej.
Rzecznik koncernu Fred Sainz powiedział w oświadczeniu, że pozew "myli się co do faktów i co do prawa". Zapowiedział, że firma będzie mocno się przed nim bronić.
"Ten pozew zagraża temu, kim jesteśmy, i zasadom, które odróżniają produkty Apple na ostro konkurencyjnych rynkach" - oświadczył. Dodał, że sukces pozwu może ograniczyć zdolności firmy, by "tworzyć taki rodzaj technologii, jakiego ludzie oczekują od Apple - gdzie sprzęt, oprogramowanie i usługi się ze sobą łączą".
Czwartkowa skarga nie jest pierwszą wymierzoną przeciwko koncernowi z Cupertino w Kalifornii, lecz jest największą i najszerszą. Wcześniej spółka była w stanie wygrać z pozwem producenta gier komputerowych Epic Games, który zarzucał jej zmonopolizowanie kategorii sklepów z aplikacjami, choć sąd uznał ją za winną praktyk antykonkurencyjnych związanych z systemem płatności Apple. W marcu Komisja Europejska nałożyła na koncern karę w wysokości 1,8 mld euro za uniemożliwianie muzycznym serwisom streamingowym informowania użytkowników o opcjach tańszych płatności poza aplikacją App Store.
Apple jest już kolejnym technologicznym gigantem pozwanym przez obecną administrację USA w związku z zarzucanymi im praktykami antykonkurencyjnymi. W ub.r. prokuratura federalna pozwała Google'a w związku z jego pozycją monopolisty na rynku reklam cyfrowych, a Federalna Komisja Handlu (FTC) złożyła skargi przeciwko Amazonowi oraz Meta, oskarżając je o nielegalne utrzymywanie pozycji monopolistów w obszarach e-commerce i mediów społecznościowych.
Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)
osk/ kar/