Nadawany w latach 1998-2004 serial „Seks w wielkim mieście” wykorzystywał wątki z książki „Sex and the City”, ale nie trzymał się wiernie jej treści. Mimo to stacja HBO zapłaciła Candace Bushnell 100 tysięcy dolarów za prawa autorskie. Teraz na mocy nowej umowy między HBO i Netfliksem wszystkie sześć sezonów tej kultowej produkcji trafi czasowo na tę platformę streamingową. Autorka książki nie może jednak liczyć na żadne tantiemy. Bushnell jest sfrustrowana tą sytuacją, czemu dała wyraz w rozmowie z „The Times of London”. „Wszyscy ci mężczyźni, którzy decydują o wszystkim, po prostu przesuwają karty w taki sposób, by zarobić jeszcze więcej pieniędzy. Taka praktyka sprawia, że w efekcie za każdym razem ktoś będzie oszukany. Mężczyźni prowadzą swoje biznesy w sposób, który przypomina piramidę finansową” – powiedziała pomysłodawczyni „Seksu w wielkim mieście”.
Bushnell podróżuje obecnie po Stanach Zjednoczonych ze swoim przedstawieniem „True Tales of Success and Sex and the City” („Prawdziwa opowieść o sukcesie i Seksie w wielkim mieście”. To swego rodzaju pamiętnik pełen anegdot z życia autorki. Pisarka zdradza w nim między innymi, że kiedyś przyjaźniła się z Donaldem Trumpem, ale ich relacja nie przetrwała do dzisiaj. „Kiedy chce, potrafi być bardzo czarujący. I właśnie to zaprowadziło go do miejsca, w którym jest dzisiaj” – ocenia Bushnell.
Telewizyjna marka, którą pomogła stworzyć Bushnell, ma się dobrze. Po sześciu sezonach oryginalnego serialu powstało kilka filmów kinowych o perypetiach słynnej czwórki przyjaciółek. A kilka lat temu stacja HBO postanowiła zrealizować kontynuację „Seksu w wielkim mieście” - serial „I tak po prostu…”. Do tej pory wyemitowano dwa sezony tej produkcji, trzeci czeka obecnie na premierę. (PAP Life)
kgr/