Baby Lasagna: od czasu Eurowizji miałem zaledwie 10 dni wolnego [WYWIAD]
Podczas ubiegłorocznego finału Eurowizji ten Chorwat był jednym z faworytów. Z piosenką „Rim Tim Tagi Dim” ustąpił miejsca jedynie Nemo. Baby Lasagna, czyli Marko Purišić, w lutym wydał swój debiutancki album - „DMNS & Mosquitoes”, a obecnie koncertuje i pracuje nad drugim krążkiem. Jak zapowiedział w rozmowie z PAP Life, kolejna płyta będzie miała zdecydowanie cięższe, mroczniejsze brzmienie.

PAP Life: Skąd pomysł, aby debiutancką płytę zatytułować „Demony i komary”?
Baby Lasagna: To słowa mojej żony. Pewnej letniej nocy nie mogłem spać z powodu natrętnych myśli, które mnie męczyły, a gdy tylko zacząłem zasypiać, zaatakowały mnie komary. Opowiedziałem o tym mojej żonie, która podsumowała to dość zwięźle: „No tak, demony i komary nie dały ci spać”. Bardzo spodobało mi się to stwierdzenie. Chwyciłem za gitarę i tego samego dnia napisałem piosenkę. Pomyślałem, że to fajny pomysł na tytuł.
PAP Life: Czyli niepotrzebnie doszukiwałam się w nim przesłania w stylu: „Pozbędziesz się jednego demona albo komara, a pojawi się kolejny”?
B.L.: Żałuję, że nie wpadłem wcześniej na twoją interpretację tego tytułu. Ją powinienem opowiadać prasie, jest o wiele ciekawsza.
PAP Life: Przed Baby Lasagną pisałeś piosenki dla innych wykonawców, zespołów…
B.L.: Tak. I w końcu chciałem zacząć pisać coś dla siebie. Z czasem uznałem, że to, co zrobiłem, brzmi całkiem fajnie i chciałem zaprezentować to innym. Ale nigdy nie miałem grać koncertów. Mój przyjaciel zasugerował, bym zgłosił utwór „Rim Tim Tagi Dim” do Dory (chorwackich preselekcji do Eurowizji – red.). A potem wszystko eksplodowało. Po Eurowizji uznałem, że to dobry czas, by wydać album i na szczęście miałem pod ręką gotowych 14 utworów. Niektóre stworzyłem dla zabawy, inne, jak „and I” były formą treningu – chciałem stworzyć najbardziej radiowy utwór. Myślę, że kolejny album będzie bardziej precyzyjny.
PAP Life: Zastanawiam się, co jest łatwiejsze - pisanie utworów dla siebie czy innych artystów?
B.L.: Myślę, że pisanie dla siebie jest o wiele przyjemniejsze, a na pewno daje większą wolność. Pisząc dla innych, musisz trzymać się pewnych ram, wytycznych, dostajesz jasne wskazówki: „Tego oczekujemy, to ma być taki utwór, takie tempo, takie słowa”. Więc jest to bardziej techniczna praca. Choć nie ukrywam, że właśnie taka forma tworzenia muzyki, te wszystkie wytyczne, ograniczenia nauczyły mnie pewnej dyscypliny i skupienia podczas tworzenia.
PAP Life: Dość otwarcie mówiłeś o swoich zmaganiach z depresją. Czy muzyka jest dla ciebie formą terapii, jak deklarują artyści, którzy mierzą się z podobnymi problemami?
B.L.: Dla mnie muzyka jest przede wszystkim grą, zabawą słowem, dźwiękiem, brzmieniem. Nie uważam, że w tych kilkuminutowych utworach da się zamknąć, czy też przepracować, tak poważne kwestie. Te zazwyczaj przelewam na papier, ale nie w formie utworów, a zwykłych zapisków tego, co czuję, co myślę. Oczywiście wyrażam siebie poprzez muzykę, ale nigdy nie patrzyłem na nią w ten konkretny sposób. Staram się jej nie romantyzować. Dla mnie jest to fajna praca, która daje wiele satysfakcji i pozytywnych odczuć.
Sam nigdy nie miałem problemu, by o depresji czy atakach paniki mówić otwarcie, niekoniecznie poprzez muzykę. Nigdy nie bałem się, że będę z tego powodu oceniany. Przyznam, że większym zaskoczeniem były dla mnie głosy płynące od innych, którzy pochwalali tę otwartość i odwagę w mówieniu o tym. Długo nie rozumiałem tego, bo wychowałem się w domu, w którym mogłem otwarcie mówić o swoich emocjach, ale z czasem zrozumiałem, że nie każdy ma takie wspierające otoczenie, a kwestia zdrowia psychicznego wciąż bywa swego rodzaju stygmatem. I sądzę, że to jest kwestia, nad którą my, jako ludzie, powinniśmy pracować.
PAP Life: Wspomniałeś o drugim albumie. Krążek jest już skończony, czy wciąż nad nim pracujesz?
B.L.: Wciąż nad nim pracujemy. Od czasu Eurowizji miałem zaledwie 10 dni wolnego na miesiąc miodowy, a poza tym jesteśmy nieustannie zajęci. Zatem tworzymy utwory na bieżąco, trzy są już gotowe, ale nie wiem, czy ostatecznie znajdą się na krążku.
PAP Life: Drugiemu albumowi towarzyszy większa presja?
B.L.: Przy pierwszym albumie, piosenki powstawały naturalnie, bez presji, nie przywiązywałem do tego większej wagi. Wiedziałem, że usłyszy je moja żona i może jakiś 300 użytkowników YouTube’a. Z kolei praca przy drugim krążku może być większym wyzwaniem, wiązać się z pewną presją. Nie mam przerośniętego ego, więc, jeśli uznam, że nie jestem w stanie napisać odpowiednio dobrych utworów na kolejny krążek, po prostu zatrudnię kogoś, kto to zrobi to dla mnie. Uważam, że o wiele ważniejsze jest zaoferowanie słuchaczom dobrych utworów, niż próba udowodnienia sobie, że jestem genialnym twórcą. Oczywiście dam z siebie wszystko, by stworzyć je samodzielnie, ale nie mam oporów, by do pracy nad krążkiem angażować innych twórców.
PAP Life: Kolejna muzyczna lasagna będzie bardziej otulająca, czy zdecydowanie ostrzejsza, cięższa?
B.L.: Myślę, że będzie o wiele bardziej mroczna i cięższa. Pójdziemy w kierunku cięższych brzmień, bo z tego się wywodzimy, zarówno ja, jak i koledzy z zespołu. Przede wszystkim słuchamy rocka i na kolejnym albumie postaramy się do niego zbliżyć. Ale nie uważam, że całkowicie wyzbędziemy się elektronicznych brzmień. To będzie takie pop-metalowe brzmienie.
PAP Life: Kusi cię, by na kolejnym albumie przemycić nieco bardziej chorwackie nuty?
B.L.: Trzy piosenki, o których wspomniałem, mają ten klimat, bardziej chorwackie brzmienie. Myślę, że ta stylistyka będzie obecne na płycie, bowiem bałkańska czy słowiańska muzyka jest nie do podrobienia. Ma w sobie coś szczególnego, coś wyjątkowego.
PAP Life: Czy po Eurowizji obawiałeś się, że staniesz się gwiazdą jednego przeboju?
B.L.: Trochę tak. Myślę, że poniekąd jest to klątwa tego konkursu. Ale winą za to należy obarczyć po części także samych artystów. Po Eurowizji jadą na wakacje, albo nie mają więcej utworów, które mogą zaproponować słuchaczom. Więc polegają na tym jednym konkursowym przeboju, który grają do znudzenia. Zatem czego można się spodziewać? Jest w tym pewna pułapka, ale jest też wielu artystów, którzy udowodnili, że Eurowizja może być trampoliną do sukcesu. Maneskin jest świetnym tego przykładem, Abba jeszcze lepszym. (PAP Life)
Rozmawiała Monika Dzwonnik
mdn/moc/ag/ ał/