Barbara Kurdej-Szatan: potrzebuję spokoju [WYWIAD]

2024-09-08 22:07 aktualizacja: 2024-09-09, 11:00
Barbara Kurdej-Szatan Fot. PAP/Rafał Guz
Barbara Kurdej-Szatan Fot. PAP/Rafał Guz
Stęskniłam się za taką formą pracy i za taką energią, która się wytwarza w trakcie nagrań. Bo to jest coś zupełnie innego niż na przykład w teatrze. Chociaż teatr uwielbiam ponad wszystko - mówi PAP Life Barbara Kurdej-Szatan, która po pięciu latach nieobecności wróciła do TVP, zostając prowadzącą nowego programu rozrywkowego „Cudowne lata”.

PAP Life: Długo się zastanawiałaś, czy przyjąć propozycję poprowadzenia "Cudownych lat"?

Barbara Kurdej-Szatan: Nie, przyjęłam ją z ogromną radością. Stęskniłam się za taką formą pracy i za taką energią, która się wytwarza w trakcie nagrań, bo to jest coś zupełnie niż na przykład w teatrze, chociaż teatr uwielbiam ponad wszystko. Jakiś czas wcześniej dostałam propozycję, żeby zostać jedną z prowadzących „Pytanie na śniadanie”. W tym przypadku trochę się zastanawiałam, ale doszłam do wniosku, że jednak ten format nie jest dla mnie.

PAP Life: Dlaczego?

B.K-S.: Przede wszystkim jestem aktorką i zależy mi, żeby tak być postrzeganą. W „Pytaniu” musiałabym prowadzić rozmowy na wszystkie możliwe tematy. Poza tym, to jest praca, która bardzo angażowałoby mnie czasowo. A ja naprawdę dużo gram w teatrach, nie tylko w Warszawie, ale i w Krakowie, jeżdżę po Polsce ze spektaklami. Pogodzenie tego nie byłoby po prostu możliwe. Dlatego podziękowałam za tę propozycję i zostało to przyjęte przez drugą stronę ze zrozumieniem. Myślałam, że jeśli miałabym wrócić do telewizji i prowadzić jakiś program, to musiałoby to być coś takiego jak „Kocham Cię Polsko” czy „The Voice”. Coś, co pasowałoby do mnie jako aktorki, artystki, do mojego temperamentu, osobowości, w którym mogłabym pokazać swoje umiejętności wokalne, taneczne. I pojawiły się „Cudowne lata”, które od razu mi się spodobały.

PAP Life: „Cudowne lata” to program, w którym będą ze sobą rywalizować przedstawiciele dwóch pokoleń: boomerów i milenialsów. Zdradzisz coś więcej?

B.K-S.: Mamy wspaniałych gości ze świata aktorskiego, muzyki, sportu, dziennikarstwa, kabaretu, Internetu, którzy zostali podzieleni na dwie grupy wiekowe. Dla uproszczenia, jedna starsi - 50 plus, a druga to młodsi. Wśród tych drugich byli też bardzo młodzi wokaliści i aktorzy, którzy teoretycznie zaliczają się do generacji Z. Rywalizują ze sobą, ale nie tylko o to chodzi. Starsi dzielili się przepięknymi, wzruszającymi historiami, których młodsi słuchali z ogromnym zaciekawieniem. I na odwrót – starsi uczyli się od młodszych, jakiej muzyki słuchają, jakich zwrotów używają, co czytają, co ich inspiruje. Często się zdarzało, że te grupy się mieszały - wśród milenialsów byli ludzie koło czterdziestki, których interesowało to samo, co tzw. boomersów. W trakcie nagrań było też dużo śmiechu. Mam nadzieję, że ten cudowny nastrój udzieli się widzom.

PAP Life: Ty sama zaliczasz się do milenialsów. To pokolenie nazywane cyfrowym, które wykorzystuje media do codziennej komunikacji. Idealnie wpisujesz się w tę definicję, bo twój Instagram obserwuje około 1,3 miliona osób.

B.K-S.: Tak, rzeczywiście, teoretycznie jestem modelowym milenialsem. Natomiast w trakcie tego programu też to sobie uświadamialiśmy, że bycie boomerem to jest trochę stan umysłu. Jest mnóstwo starszych osób, które świetnie sobie radzą z nowoczesnymi technologiami, są ciekawe nowości, chcą się uczyć, są otwarte, kreatywne. Takie sztywne podziały pokoleniowe nie do końca są prawdziwe. Osobiście jestem trochę milenialsem, trochę boomerem. Czasami bardziej czułam odpowiedzi jednej grupy, czasami drugiej. Ale myślę, że to akurat dobrze, że jako prowadząca byłam trochę pośrodku.

PAP Life: Kiedy w lipcu pojawiłaś się na Woronicza, napisałaś na Instagramie: „Dość zabawne uczucie przechadzać się tymi korytarzami, czując na mój widok lekko zszokowany, ale uśmiechnięty wzrok starych pracowników". Gdy zapytałam cię, czy wahałaś się, czy przyjąć propozycję z TVP, myślałam nie tylko o formacie programu. Należysz do tych osób, które w ostatnich latach ze strony mediów publicznych spotkało wiele złego.

B.K-S.: Jestem już po nagraniach i naprawdę było fantastycznie, wszyscy byli niesamowicie zaangażowani, profesjonalni, ekipa realizacyjna genialna. Słowem - mówię to bez żadnej przesady - w „Cudownych latach” było cudownie. Ale jest coś takiego z powrotem do TVP, że on nie jest taki prosty. Nie tylko dla takich osób jak ja, ale także dla widzów. To jest niesłychanie przykre, ale takie podziały ciągle są. Przyznam, że we mnie proces oswajania się z obecną telewizją publiczną też ciągle trwa. Niestety, to jest efekt tych wszystkich traum, które zafundowała mi poprzednia władza i też telewizja. Bo przecież w głównych „Wiadomościach” byłam miesiącami oskarżana o bycie anty-Polką, agentką białoruską i tak dalej.

PAP Life: Straciłaś rolę w „M jak Miłość”, duży kontrakt reklamowy. Jak sobie radziłaś?

B.K-S.: Na szczęście zawsze było tak, że chwytałam kilka srok za ogon, więc nie zostałam całkowicie bez pracy. Nigdy nie dałam się namówić, żeby zrezygnować z teatru. Chociaż kiedyś jedna osoba z serialu sugerowała mi, żebym tak zrobiła, bo właściwie, po co mi ten teatr - będę miała więcej czasu na serial. To kompletnie nie wchodziło w grę. Teatr od zawsze był dla mnie ukochanym miejscem pracy. Scena daje mi siłę. To, że mogę przenieść się do innego świata, wejść w rolę, sprawia, że zapominam o tym, co dookoła. Także o tym, co złe. Teatr jest moją pasją, ale też jakąś formą terapii. Nie było mnie więc w serialu, dużo mniej w telewizji. Ale spektakli miałam sporo, robiłam też nowe. Nakręciłam też jeden serial dla Polsatu, choć był pokazywany tylko w Internecie. Może w sumie tej pracy miałam trochę mniej, ale za to więcej czasu dla swoich dzieci, co dawało mi bardzo dużo radości.

PAP Life: Masz teraz jakieś plany telewizyjno-serialowe?

B.K-S.: Pod koniec roku mamy zacząć kręcić film świąteczny. Od jakiegoś czasu termin rozpoczęcia zdjęć był przesuwany. Mam nadzieję, że w końcu się uda. Szykują się też jakieś zdjęcia próbne, zobaczymy. A od października rozpoczynam próby do nowego spektaklu w Teatrze Komedia, no i oczywiście gram w teatrach. Kalendarz na najbliższe miesiące mam więc wypełniony.

PAP Life: Niedawno skończyłaś 39 lat. A urodziny to zawsze dobry moment na podsumowania i plany. Gdybym położyła przed tobą czystą kartkę i poprosiła cię o spisanie marzeń, to coś byś wymieniła?

B.K-S.: Mam wspaniałą rodzinę. Właściwie zawsze to wiedziałam, ale ten ostatni okres, jeszcze bardziej uświadomił mi, jakie to jest cenne, że zawsze możemy na siebie liczyć. Najcudowniej czuję się wśród swoich bliskich. Kocham nasz wspólnie spędzony czas. Więc po prostu chciałabym, żebyśmy wszyscy byli zdrowi, razem zwiedzali świat. Programy, przeróżne projekty przychodzą, odchodzą, pracę się zmienia. Nie muszę się z nikim ścigać, czy czegoś udowadniać. Kiedyś chciałam zrobić film musicalowy. Razem z Rafałem – bo to nasze wspólne marzenie. A poza tym potrzebuję spokoju. (PAP Life)

Rozmawiała Iza Komendołowicz

ikl/ ag/ know/

Barbara Kurdej-Szatan – aktorka teatralna, telewizyjna i filmowa, piosenkarka i prezenterka telewizyjna. Laureatka trzech Telekamer (20150, 2016, 2017) dla najlepszej aktorki oraz Złotej Telekamery (2018). Ukończyła wydział wokalno-estradowy w krakowskiej PWST. Grała w wielu komediach romantycznych i serialach, m.in. „M jak miłość”. Współprowadziła wiele programów telewizyjnych: „Kocham cię, Polsko!”, „The Voice of Poland”, „The Voice Kids”, „Dance Dance Dance”. Jesienią 2024 wróciły do TVP i została prowadzącą nowego programu rozrywkowego „Cudowne lata” (na antenie TVP2 od 8 września). Prywatnie jest żoną Rafała Szatana, aktora i wokalisty i mamą dwójki dzieci. Ma 39 lat.