Berek odpowiadał w czwartek w Sejmie na pytanie posłanek KO Kamili Gasiuk-Pihowicz, Krystyny Sibińskiej i Mirosławy Nykiel w sprawie działań podjętych w związku z ujawnionym fikcyjnym zatrudnieniem pracowników w Rządowym Centrum Legislacji w trakcie rządów PiS.
We wtorek premier Donald Tusk poinformował o audycie z działalności RCL. Premier przekazał, że były szef RCL Krzysztof Szczucki zatrudnił sześć osób, które nie świadczyły żadnej pracy, a jedynie były zaangażowane w jego kampanię wyborczą do Sejmu. W ciągu kilku miesięcy wypłacono im 900 tys. zł - wskazał. Jak dodał, skierowano w tej sprawie wniosek do prokuratury. Według szefa rządu uwagę zwracają też kampanie reklamowe i różne eventy, które miały promować legislację, ale miały miejsce w okręgu wyborczym Szczuckiego. Koszt gadżetów i eventów oszacował na dodatkowe 120 tys. zł.
Szef Komitetu Stałego Rady Ministrów podkreślił, że poseł PiS Krzysztof Szczucki w czasie, w którym był prezesem Rządowego Centrum Legislacji, osobiście zdecydował o powstaniu tej komórki organizacyjnej, której powierzyć miał szczególne zadania związane z obsługą jego osoby, a nie Rządowego Centrum Legislacji.
Zdaniem Berka, osoby, które zostały przez Szczuckiego zatrudnione nie miały żadnych kwalifikacji do pełnienia zadań, które zostały im przypisane. "Co więcej, te osoby wykonywały zadania realizując polecenia bezpośrednio presesa RCL-u z pominięciem struktury służbowej, w szczególności z pominięciem dyrektora departamentu w którym rzekomo byli zatrudnieni" - podkreślił szef Komitetu Stałego Rady Ministrów.
Berek zwrócił uwagę, że zadanie tych pracowników polegało tak naprawdę na obsłudze wydarzeń z udziałem posła Szczuckiego w okresie, kiedy był prezesem RCL-u.
"Prezes w asyście tych pracowników przecinał wstęgi, odwiedzał przedsiębiorstwa, burmistrzów, wójtów, proboszczów, prowadził konferencje. Te osoby rozdawały ulotki wyborcze i prowadziły konferencje prasowe osób kandydujących na posłów z list PiS w czasie, kiedy były zatrudnione jako pracownicy Rządowego Centrum Legislacji" - zaznaczył minister.
Podkreślił, że jedna z osób zatrudnionych bez pracy zdalnej, czyli z obowiązkiem świadczenia pracy stacjonarnie pojawiła się przez 1/4 dni w których powinna się pojawić w pracy, a z tych dni 1/3 wejść była na mniej niż godzinę. "To jest ustalone na podstawie rejestru wejść i wyjść do RCL" - powiedział Berek.
Szef Komitetu Stałego Rady Ministrów podkreślił, że z danych zawartych w raporcie z audytu w RCL wynika, że doszło do dużych nieprawidłowości w procedurze zatrudniania i wykorzystania pracowników.
"Po drugie te elementy, które zostały wskazane w raporcie wskazują na podejrzenie popełnienie przestępstwa i zawiadomienie w tej sprawie zostało już przez prezesa Rządowego Centrum Legislacji skierowane" - przekazał Berek.
Dodał, że ten materiał jest jeszcze cały czas analizowany. "Dlatego, że aktywności, które są realizowane w ramach kampanii wyborczej, a nie są finansowane przez komitety wyborcze mogą być uznane za nielegalne i niezgodne z prawem finansowanie kampanii wyborczych i to powinno podlegać ocenie PKW" - powiedział minister. Zapowiedział, że decyzje w tym zakresie zostaną jeszcze podjęte.
Posłanka Kamila Gasiuk-Pihowicz dopytywała, czy poza zgłoszeniem zawiadomienia do prokuratury poinformowano lub zamierza się poinformować PKW o stwierdzonych nieprawidłowościach, Berek odparł, że jeżeli, to zostanie formalnie potwierdzone, to niezwłocznie w najbliższym czasie taka informacja zostanie do PKW przekazana.
Szczucki pytany w środę rano przez dziennikarzy w Sejmie czy wykorzystywał publiczne pieniądze do prowadzenia kampanii wyborczej, odpowiedział, że "absolutnie nie".
Podkreślił, że przejrzał raport i że na szczegółowe kwestie będzie odpowiadał po dokładnym zapoznaniu się z nim. Stwierdził też, że to co dotąd przeczytał "było nieprawdą". "Tam są określenia publicystyczne, sformułowania mające charakter ściśle polityczny. Będę podejmował stosowane kroki prawne" - dodał. Ocenił również, że raport to "naprawdę jest element kampanii wyborczej", a informacje w nim zawarte są "nieprawdziwe, są zmanipulowane". "Proszę zwrócić uwagę, że po raz pierwszy wykorzystano Biuletyn Informacji Publicznej instytucji publicznej po to, by prowadzić kampanię wyborczą" - powiedział b. szef RCL.
Zapytany co konkretnie jest nieprawdą w raporcie, odpowiedział, że chociażby wysokość zarobków. "Wysokość zarobków w RCL jest ustalana rozporządzeniem premiera, które od wielu lat nie było nowelizowane" - zaznaczył. Nawiązując do informacji o 900 tys., powiedział, że "jeżeli spojrzeć do tego pseudo raportu, to jedna z tych osób, (...) była zatrudniona już w 2020 r. czyli pracowała już trzy lata zarabiała chyba średnio 5 tys. zł miesięcznie".
Szczucki w środę miał też złożyć zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przez osoby odpowiedzialne za publikacje na stronie RCL materiałów, które miałyby go "zdyskredytować".
Krzysztof Szczucki był szefem RCL za czasów rządów PiS, od września 2020 r. do listopada 2023 r. Obecnie jest posłem PiS, kandyduje również w wyborach do PE. (PAP)
autor: Edyta Roś
kno/