Biden w orędziu: wolność i demokracja są zagrożone zarówno w kraju, jak i za granicą

2024-03-08 06:08 aktualizacja: 2024-03-08, 16:40
Joe Biden Fot. PAP/EPA/MICHAEL REYNOLDS
Joe Biden Fot. PAP/EPA/MICHAEL REYNOLDS
Wolność i demokracja są dziś zagrożone najbardziej od czasu wojny secesyjnej, zarówno w kraju, jak i zagranicą - powiedział w czwartek prezydent USA Joe Biden w corocznym orędziu o stanie państwa. Biden ostro krytykował swojego poprzednika w sprawie Ukrainy, NATO, prawa do aborcji, czy imigracji.

Podczas swojego przemówienia przed połączonymi izbami Kongresu, Biden porównał swoje wystąpienie i obecny moment w historii do wystąpienia Franklina Delano Roosevelta z 1941 r., kiedy celem Roosevelta było "obudzenie Kongresu i ostrzeżenie Amerykanów, że to nie jest zwykły moment".

"Teraz to my stoimy przed bezprecedensowym momentem w historii naszej unii. I tak, moim celem tej nocy jest dziś zarówno obudzić ten Kongres i ostrzec Amerykanów, że to też nie jest zwykła chwila" - powiedział Biden. 

Jak dodał, wolność i demokracja są dziś bardziej zagrożone, niż w jakimkolwiek punkcie od wojny secesyjnej, zarówno w kraju jak i zagranicą.

W odróżnieniu od większości wystąpień prezydentów przed Kongresem, Biden rozpoczął od kwestii zagranicznych i wojny na Ukrainie, ostrzegając o "marszu Putina siejącym chaos" i apelując o wsparcie dla Kijowa.

"Jeśli ktokolwiek na tej sali myśli, że Putin zatrzyma się na Ukrainie, zapewniam was: nie zatrzyma się. Ale Ukraina potrafi powstrzymać Putina, jeśli staniemy z Ukrainą i dostarczymy jej broń potrzebną do jej obrony" - oznajmił, krytykując przeciwników wsparcia dla Ukrainy - w tym byłego prezydenta Trumpa - jako "tych, którzy chcą odejść od naszego przywództwa w świecie".

"Nie tak dawno temu, republikański prezydent, Ronald Reagan, grzmiał: 'panie Gorbaczow, zburz ten mur'. Teraz, mój poprzednik, były republikański prezydent, mówi Putinowi: 'rób, co do diabła chcesz' - mówił Biden, wspominając słowa Trumpa z przemówienia kampanijnego w Karolinie Południowej, kiedy wspominał, że powiedział przywódcy jednego z państw NATO, które nie płaciło odpowiedniej kwoty na obronę, że nie obroni go przed Rosją, a nawet zachęci Rosję do inwazji.

"Były amerykański prezydent naprawdę to powiedział, chyląc się przed rosyjskim przywódcą" - dziwił się Biden. Zwrócił przy tym uwagę, że NATO jest dziś silniejsze, niż kiedykolwiek, wskazując na swojego gościa honorowego, premiera Szwecji Ulfa Kristerssona, który sfinalizował w czwartek w Waszyngtonie akcesję jego kraju do Sojuszu.

Biden dodał, że jego przesłanie do prezydenta Putina jest proste: "Nie odejdziemy. Nie ukłonimy się. Ja się nie ukłonię" - zaznaczył.

Podczas swojego nadzwyczaj energicznego przemówienia obecny prezydent wielokrotnie ostro krytykował swojego poprzednika i rywala w nadchodzących wyborach. Oskarżał go m.in. o zagrażanie demokracji i próbę ukrycia prawdy o szturmie jego zwolenników na Kapitol 6 stycznia 2021 r., o doprowadzenie do zniesienia ogólnokrajowego prawa do aborcji, czy o doprowadzenie do zablokowania wynegocjowanego przez obie partie projektu restrykcji imigracyjnych.

Kwestia aborcji, imigracji i pomoc Gazie

Sam obiecywał, że jeśli w nadchodzących wyborach wybrany zostanie Kongres, który popiera prawo do aborcji, to przywróci stan prawny, jaki istniał przed tym, jak Sąd Najwyższy w 2022 r. zniósł wówczas obowiązujące federalne prawo do aborcji. Oskarżał też Republikanów, że dążą do całkowitego zakazu aborcji.

"Mój Boże, jakie swobody odbierzecie później" - mówił Biden.

 

Biden kilkakrotnie też wszedł w spory i wymiany z Republikanami, m.in. w sprawie imigracji. Na wezwania republikańskich kongresmenów, by wymienił imię Laken Riley, zamordowanej przez nielegalnego imigranta z Wenezueli studentki pielęgniarstwa w Georgii, o której śmierć Republikanie obwiniali prezydenta, Biden odparł:

"Laken Riley, niewinna kobieta zamordowana przez nielegalnego. A ile tysięcy jest mordowanych przez tych legalnych?" - pytał prezydent, składając jednocześnie kondolencje rodzinie kobiety. Dodał też, że właśnie z powodu takich przypadków konieczna jest "zmiana dynamiki na granicy" i zniechęcenie ludzi do płacenia przemytnikom za transport przez granicę.

"Możemy kłócić się o granicę, albo możemy ją naprawić. Ja jestem gotowy ją naprawić. Przyślijcie mi ustawę o granicy teraz" - powiedział Biden, odnosząc się do zablokowanego przez Senat projektu reform imigracyjnych, które według niego byłyby "najcięższymi w historii" kraju. Kamery pokazały, jak republikański senator James Lankford, współautor zablokowanego projektu, kiwał głową na potwierdzenie słów prezydenta, mówiąc "prawda".

Podczas czwartkowego orędzia, zgodnie ze wcześniejszymi zapowiedziami Biden ogłosił, że amerykańskie wojsko zbuduje u wybrzeży Gazy tymczasowy port, mający przyjmować pomoc humanitarną dla Palestyńczyków. Choć poparł prawo Izraela do "wzięcia się za Hamas", skrytykował liczbę niewinnych ofiar konfliktu - ocenił ją na 30 tys. - oraz postawę rządu Benjamina Netanjahu w kwestii pomocy humanitarnej.

"Oto, co mówię przywódcom Izraela: pomoc humanitarna nie może być drugorzędną sprawą, czy kartą przetargową. Ochrona i ratowanie życia niewinnych ludzi musi być priorytetem. I podczas gdy patrzymy w przyszłość, jedynym prawdziwym rozwiązaniem jest rozwiązanie dwupaństwowe" - powiedział.

Sporo miejsca w przemówieniu prezydent poświęcił też gospodarce, chwaląc się uchwalonymi za jego kadencji ustawami o rekordowych inwestycjach w infrastrukturę, naukę i wytwarzanie półprzewodników czy poparciem związków zawodowych. Wezwał też Kongres do zwiększenia minimalnego podatku dla korporacji do 21 proc. oraz podniesienia podatku dla najbogatszych.

Prezydent odniósł się też do obaw wyborców o jego wiek, żartując, że podczas jego kariery często mówiono mu, że był zbyt młody (został wybrany do Senatu jako najmłodszy senator w historii w wieku 29 lat), a teraz mówią mu, że jest zbyt stary.

"Problem, przed którym dziś stoimy, nie polega na tym, jak starzy jesteśmy, ale jak stare są nasze idee. Nienawiść, gniew, zemsta, odwet - to są jedne z najstarszych idei. Ale nie możemy przewodzić Ameryce ze starymi ideami, które tylko nas cofają" - mówił.

Zgodnie z tradycją, tuż po orędziu prezydenta, telewizje wyemitowały odpowiedź partii opozycyjnej, którą w imieniu Republikanów wygłosiła uznawana za wschodzącą gwiazdę ugrupowania 40-letnia senator Katie Britt z Alabamy. Britt skupiła się na krytyce polityki migracyjnej prezydenta oraz stanie gospodarki, ze łzami w oczach wspominając historie zmagających się z trudnościami finansowymi Amerykanów. Krytykowała też Bidena za "opuszczenie sojuszników" Ameryki w Afganistanie.

"Biden poniósł porażkę. Staliśmy się krajem cofającym się, a wrogowie wolności widzą dla siebie szanse" - oznajmiła Britt.

Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)

kno/