"Mamy sprzeczne i wykluczające się informacje pochodzące z Polski i Niemiec. Sprzeczne przede wszystkim z doniesieniami medialnymi, które wskazują na praktykę podrzucania nam imigrantów przez stronę niemiecką" - powiedział w Sejmie Bosak.
Jak wyjaśnił, wskazują na to ustalenia dziennikarzy, którzy badają ten temat. "Według doniesień dziennikarskich niektórzy z nich (imigrantów - PAP) zaprzeczają, by kiedykolwiek byli na terytorium Polski. Nie jest także badane to, czy są to nielegalni imigranci, którzy do Unii Europejskiej dostali się przez polską granicę" - mówił wicemarszałek.
"Po stronie polskiej mamy twierdzenia, że sprawa z Niemcami jest wyjaśniona i to w zasadzie tylko taki przypadek. Natomiast ze strony niemieckiej słyszymy, że to właściwie pomyłka. Pytanie, czy polski rząd nie robi tu bardzo poważnego błędu wchodząc w rolę rzecznika strony niemieckiej" - podkreślił Bosak. Dodał, że Polska powinna zająć się "bezpieczeństwem polskiego terytorium, stanem pracy straży granicznej oraz ochroną naszej granicy".
Polityk przekazał, że w związku z tym Konfederacja rekomenduje "natychmiastowe zaprzestanie ślepej wiary w wyjaśnienia strony niemieckiej" i przywrócenie wyrywkowych kontroli na polsko-niemieckiej granicy. "Zgodnie ze starym powiedzeniem - zaufanie jest dobre, kontrola jest lepsza - należy obserwować co robią niemieckie służby" - mówił.
Przypomniał, że na mocy przepisów układu z Schengen prawo swobodnego przemieszczania się mają obywatele państw członkowskich, a nie wszyscy, którzy w tych państwach się znajdują. Bosak tłumaczył, że ktoś kto przebywa na terytorium Niemiec, ale nie jest obywatelem niemieckim, nie ma automatycznie prawa przekraczania polsko-niemieckiej granicy. "Polskie służby na granicy mają pełne prawo skontrolować każdy niemiecki pojazd i wylegitymować każdą osobę, która w nim się znajduje. Z tego prawa należy zacząć korzystać" - ocenił.
O kolejnym incydencie z zawróceniem grupy migrantów z Niemiec do Polski napisał niemiecki dziennik "Sueddeutsche Zeitung". Gazeta w środowym wydaniu podała, że w sobotę 15 czerwca na moście granicznym między Frankfurtem nad Odrą a Słubicami policjanci mieli kazać grupie kilkunastu kobiet i mężczyzn szybko przejść z bagażami przez most do Polski.
Niemcy niedawno przedłużyły stacjonarne kontrole na granicach z Polską, Czechami i Szwajcarią o sześć miesięcy - do połowy grudnia. Niemieckie MSW zarządziło je po raz pierwszy w październiku 2023 r. Od tego czasu kilkakrotnie je przedłużano. Celem jest walka z przemytnikami ludzi i ograniczenie nielegalnej migracji. Kontrole na granicy niemiecko-austriackiej trwają od jesieni 2015 r.
Ministra spraw wewnętrznych Niemiec Nancy Faeser zarządziła także kontrole na wszystkich granicach na czas trwania mistrzostw Europy w piłce nożnej. Policja federalna przeprowadza je od 7 czerwca.
Z kolei wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Maciej Duszczyk poinformował w czwartek w Polsat News, że na granicy polsko-niemieckiej, gdzie Niemcy przywróciły kontrolę, zatrzymywani są migranci, którzy chcą dostać się do Niemiec, ale nie mają potrzebnych do tego dokumentów. Podał, że od początku tego roku było ponad 3700 takich przypadków, z czego ok. 2200 dotyczyło Ukraińców.
"Te osoby zostały zatrzymane na granicy polsko-niemieckiej ze względu na to, że nie miały dokumentów uprawniających ich do przekroczenia granicy" - powiedział wiceminister.
Najgłośniejszy w ostatnich dniach przypadek zawrócenia migrantów miał miejsce 14 czerwca w Osinowie Dolnym (woj. zachodniopomorskie). Niemiecka policja pozostawiła tam pięcioosobową rodzinę Afgańczyków, której odmówiono wjazdu do Niemiec. W sprawie interweniował premier Donald Tusk, który rozmawiał na ten temat z kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem. Jak poinformował, strona niemiecka przeprosiła za działania niezgodne z procedurami. (PAP)
Autorka: Delfina Al Shehabi