Brad Pitt i Angelina Jolie przez lata uchodzili za jedną z najpiękniejszych i najbardziej zgodnych par amerykańskiego show-biznesu. Sielanka szybko przerodziła się jednak w koszmar. W 2016 roku, a więc zaledwie dwa lata po bajkowym ślubie, aktorka złożyła pozew o rozwód, a jako przyczynę rozstania podała różnice nie do pogodzenia i „dbałość o dobro rodziny”. Nieco później gwiazda „Przerwanej lekcji muzyki” ujawniła szokujące kulisy rozpadu związku z Pittem. Zdobywczyni Oscara oskarżyła męża o nadużywanie alkoholu i fizyczną przemoc, jaką ten miał stosował względem niej i ich sześciorga dzieci.
Pokłosiem głośnego rozwodu pary jest trwająca do dziś sądowa walka o winnicę Château Miraval w Prowansji. Para weszła w jej posiadanie w 2008 roku. To właśnie na terenie rozległej, malowniczej posiadłości odbyło się ich huczne wesele. Choć pierwotnie Pitt miał 60 proc. udziałów, w ramach umowy przedślubnej podarował przyszłej żonie 10 proc. akcji, by w ten sposób „symbolicznie przypieczętować ich partnerstwo”. Po rozstaniu z mężem Jolie sprzedała swoje udziały rosyjskiemu oligarsze Jurijowi Sheflerowi, który jest właścicielem firmy produkującej wódkę Stolichnaya.
Latem 2022 roku Pitt pozwał byłą żonę, zarzucając jej celowe działanie na jego szkodę i niszczenie reputacji winnicy. Podczas ostatniej rozprawy szala zwycięstwa przechyliła się na stronę gwiazdora „Pewnego razu… w Hollywood”. Sąd pozytywnie rozpatrzył bowiem wniosek aktora o zwrócenie mu wspomnianych 10 proc. akcji, dzięki czemu uzyskał on pakiet kontrolny. Choć aktor wygrał bitwę, wojna o Château Miraval wciąż trwa. „To odpowiednik depozytu. Nie jest to ostateczna decyzja, wciąż czekamy na wyrok. Brad będzie miał kontrolę nad winnicą przez najbliższy rok lub dwa, w zależności od tego, jak długo potrwa proces” – zastrzega w rozmowie z „Page Six” osoba z otoczenia laureata Oscara. (PAP Life)
ep/