Karl Lagerfeld uznawany jest za jedną z największych ikon świata mody. Urodzony w okolicach Hamburga projektant stał się symbolem francuskiego szyku w nowoczesnym wydaniu. To on zrewolucjonizował historyczną markę Chanel, przeistaczając ją w globalnego kolosa o rocznych obrotach ze sprzedaży sięgających 11 miliardów dolarów. Ceniony za swoje wizjonerskie projekty Lagerfeld był przy tym notorycznie krytykowany za kontrowersyjne komentarze – m.in. na temat wagi Adele, rzekomego skąpstwa Meryl Streep czy ruchu społecznego #MeToo. „Szokuje mnie to, że wszystkie te gwiazdeczki potrzebowały aż 20 lat, żeby przypomnieć sobie, co zaszło. A do tego jeszcze dochodzi fakt, że nie ma żadnych świadków” – perorował w jednym z szeroko komentowanych wywiadów.
O barwnym życiu i błyskotliwej karierze nazywanego „Cesarzem mody” designera opowiada książka Williama Middletona zatytułowana „Karl Lagerfeld. Raj jest teraz”, która w Polsce ukazała się w połowie maja nakładem wydawnictwa Marginesy. Z publikacji dowiadujemy się m.in., jak wyglądały ostatnie lata życia designera, który zmagał się wówczas z nieuleczalną chorobą. Problemy zdrowotne pojawiły się u Lagerfelda latem 2015 roku, kiedy wypoczywał w swojej willi La Réserve w Saint-Tropez. „Pewnego popołudnia zadzwonił do Sébastiena Jondeau, który właśnie był na plaży, by powiedzieć mu, że ma problem: 'Przykro mi, że muszę o tym mówić, i nie wiem, jak do tego doszło, ale nie jestem w stanie się wysikać'. Jondeau już wcześniej zauważył, że Karl wydaje się trochę spuchnięty, a poza tym ostatnio skarżył się, że chyba zaczyna tyć. Mijało 17 lat, od kiedy Jondeau zaczął pracować dla projektanta, przebywał z nim prawie na okrągło. 'Karl nigdy nie chorował, więc coś takiego wcześniej się nie zdarzyło', wspominał” – brzmi fragment biografii designera.
Współpracownik Lagerfelda natychmiast przystąpił do działania. Po konsultacji z paryskimi lekarzami projektant poddał się badaniom krwi, korzystając z pomocy miejscowej pielęgniarki. By uniknąć przecieków do prasy, Jondeau wykonał testy na swoje nazwisko. „O czwartej nad ranem dostał telefon z informacją, że testy wskazują na podniesiony poziom kreatyniny i PSA, czyli swoistego antygenu sterczowego. Skonsultowano wyniki z lekarzami, a dwa dni później Karl został zbadany w Paryżu przez urologa. Inny specjalista zlecił pilne badanie MRI (obrazowania metodą rezonansu magnetycznego). Następnego dnia rano na polecenie lekarzy zgłosił się do American Hospital w Neuilly-sur-Seine. 'Ciało Karla jest nabrzmiałe od płynów', pisał Jondeau w swoim dzienniku. 'Wyciągnięto dziewięć litrów. Funkcje nerek na krytycznym poziomie'” – czytamy w książce.
Po trwającej 10 dni hospitalizacji lekarze postawili druzgocącą diagnozę: rak prostaty. Gdy tylko Lagerfeld wyszedł ze szpitala, natychmiast udał się do swojej pracowni. „Byliśmy w samym środku przygotowań do pokazu haute couture. Powiedział mi, że lekarze zrezygnowali z operacji. Mój ojciec był chirurgiem, miałam więc świadomość, że taka decyzja nie zawsze oznacza coś dobrego” – wspomina w wywiadzie z Middletonem następczyni projektanta na stanowisku dyrektora kreatywnego Chanel, Virginie Viard. Współpracownicy Lagerfelda zgodnie podkreślają, że o swoich zmaganiach z chorobą nie rozmawiał z nikim. Mimo pogarszającego się stanu zdrowia, pracował bez wytchnienia.
„Ani razu się nie poskarżył. Nie chciał nikogo niepokoić, po prostu dalej szedł przed siebie, z kamienną twarzą. Co za odwaga!” – zaznaczył Éric Pfrunder, który przez lata odpowiadał w Chanel za fotografię i reklamę. Céline Degoulet, prawniczka designera, zauważa z kolei, że konsekwentnie unikał on wszelkich wzmianek na temat swojego zdrowia. „Zawsze powtarzał, że nie będzie tym obciążał innych, i nie chciał, by stało się to tematem rozmów. Jak sądzę, pozwalało mu to kontynuować pracę bez poczucia, że wszyscy wokół o tym mówią. Kiedy wiadomo, że ktoś jest chory, powstaje pokusa, uświadomiona albo nie, by się nad tą osobą litować. A to absolutnie ostatnia rzecz, jakiej by sobie życzył” – zdradziła Degoulet. „Nawet jak docierały do mnie jakieś plotki, nie dawałam im wiary. Uważałam, że osoba chora nie byłaby w stanie tyle pracować. Że to po prostu niemożliwe” – dodała Françoise Caçote, gospodyni Lagerfelda.
Jeden z najbardziej spektakularnych pokazów, jakie mistrz wysokiego krawiectwa zorganizował pod koniec życia, odbył się w maju 2016 roku, kiedy zabrał kolekcję Chanel Cruise na Kubę. Później miał stwierdzić, że tylko żartował z tego pomysłu – tak bardzo był on brawurowy. „Kuba go fascynowała. Od wczesnej młodości uwielbiał muzykę latynoską. Dorastając w Hamburgu w latach przed drugą wojną światową i tuż po niej, widywał marynarzy wypływających do Ameryki Południowej i na Karaiby. Statki te, wyruszające do odległych tropikalnych krajów i wracające stamtąd, rozpalały jego wyobraźnię. W ostatnich latach pokazy dla Chanel stały się wielkimi, krzykliwymi, kapitalistycznymi imprezami. Show tego rodzaju w komunistycznym kraju, pierwszy zagraniczny pokaz mody na Kubie od rewolucji 1959 roku, mógł być problematyczny. Pojawiały się już jednak oznaki odwilży” – czytamy w biografii Lagerfelda.
Wyjazd Lagerfelda na Kubę. "Jak na chorego osiemdziesięciodwulatka wywijał tak, że naprawdę musiał to lubić”
Jak wspomina Michel Gaubert, paryski DJ, który przyjaźnił się z projektantem od lat 70., wyjazd na Kubę był ryzykownym przedsięwzięciem, ale Karl kochał ryzyko. „Zawsze uwielbiał muzykę latynoską i przechwalał się, że umie tańczyć cza-czę. Tak więc Kuba była spełnieniem marzeń. Powiedział: 'Michel, nie będzie żadnych dekoracji – muzyka to dekoracje'. (…) Karl przyjmował mocne leki na raka prostaty, doustną chemioterapię. Tej nocy tańczył mambo, rumbę i cza-czę. Pląsał w rozbawionym tłumie z Vanessą Paradis, francuską aktorką Cécile Cassel, swoim synem chrzestnym i wieloma innymi osobami. Jak na chorego osiemdziesięciodwulatka wywijał tak, że naprawdę musiał to lubić” – czytamy w książce.
Karl Otto Lagerfeld zmarł w wieku 85 lat 19 lutego 2019 roku w American Hospital na paryskich przedmieściach Neuilly-sur-Seine. Świat mody pogrążył się wówczas w żałobie. „Haute couture, moda, francuski i europejski smak straciły jeden ze swoich największych talentów i swojego najsłynniejszego ambasadora” – skomentował odejście legendarnego twórcy francuski prezydent Emmanuel Macron. „Był świetnym artystą i przyjacielem o rzadkiej wrażliwości. On nie tylko uosabiał Paryż – on był Paryżem” – napisała z kolei burmistrzyni stolicy kraju Anne Hidalgo. Tuż przed śmiercią Lagerfeld udzielił wywiadu Christophe’owi Ono-dit-Biot z tygodnika „Le Point”, w którym wyznał, że jego życiowa filozofia opierała się na ciągłym dążeniu do perfekcji. „Przez całe życie uważałem, że mógłbym wszystko robić lepiej. To właśnie wciąż pcha mnie do przodu – wieczne niezadowolenie z siebie. A nudę uważam za zbrodnię” – stwierdził projektant. (PAP Life)
Autorka: Iwona Oszmaniec
jos/