Co czeka Trumpa po ogłoszeniu wyroku? Ekspert o możliwych rozwiązaniach

2024-06-01 18:54 aktualizacja: 2024-06-02, 08:59
Donald Trump. Fot. PAP/ EPA/PETER FOLEY
Donald Trump. Fot. PAP/ EPA/PETER FOLEY
Nie spodziewam się, że sędzia w Nowym Jorku zdecyduje się na karę więzienia dla Donalda Trumpa, ale są inne alternatywy, jak np. areszt domowy - powiedział w rozmowie z PAP adwokat i były prokurator okręgowy z Pensylwanii Matthew Mangino. Jego zdaniem na niekorzyść byłego prezydenta działa jego zachowanie podczas procesu.

Podczas rozprawy 11 lipca sędzia Juan Merchan stanie przed dylematem, przed którym nie stał jeszcze żaden sędzia w historii Stanów Zjednoczonych: na jaką karę skazać byłego prezydenta USA. Każdy z 34 zarzutów postawionych Trumpowi wiąże się z karą do 4 lat więzienia. Jednak według Matthew Mangino, prawnika w kancelarii Luxenberg, Garbett, Kelly and George i byłego prokuratora stanowego w Pensylwanii, sędzia Merchan prawdopodobnie nie zdecyduje się na wysłanie Trumpa za kratki.

"Sędzia wyda wyrok w ramach wskazanych przez federalne wytyczne, które wyszczególniają, jakie kary można zasądzić, biorąc pod uwagę powagę przestępstwa, wcześniejsze wykroczenia, zagrożenie, jakie może stwarzać dla społeczeństwa. W tym przypadku mamy do czynienia z byłym prezydentem, który nie był wcześniej karany, a przestępstwa, za które został skazany, są klasyfikowane jako najmniej poważne. Wytyczne zwykle nie zakładają w takich przypadkach długiego wyroku więzienia" - analizuje ekspert. "Szczerze mówiąc, wysłanie go do więzienia w tej atmosferze politycznej może być dla niego korzystne. Ale sądzę, że są inne opcje" - dodaje.

Jak ocenia, jednocześnie wyrok w zawieszeniu lub grzywna mogłaby być zbyt lekką karą, jeśli sędzia chce pokazać, że prezydent Trump nie stoi ponad prawem. Pośrednią opcją między wyrokiem w zawieszeniu i karą więzienia byłby areszt domowy z dozorem elektronicznym i to właśnie może być, według Mangino, złoty środek, po który sięgnie Merchan. Jeśli się na to zdecyduje, będzie mógł zarówno nakazać natychmiastowe rozpoczęcie odbycia kary, wyznaczyć ją na inną datę lub zawiesić do czasu rozpatrzenia odwołań. Jak zaznacza prawnik, najczęściej stosowane jest to pierwsze rozwiązanie.

Podobnego zdania - że Trumpowi nie grozi więzienie - jest większość wypowiadających się w mediach ekspertów, ale nie wszyscy. Były prokurator federalny w Południowym Dystrykcie Nowego Jorku, Josh Naftalis, powiedział radiu Bloomberg, że - według niego - prawdopodobny jest krótki i "symboliczny" rok więzienia, bo w przypadkach urzędników i postaci publicznych sądy często chcą pokazać, że są sądzeni wedle wyższych standardów, i chcą tym samym odstraszyć innych. Poza tym - dodał Naftalis - prokuratorzy po to stawiają zarzuty, by wsadzić przestępców do więzienia.

Mangino przyznaje, że jest to znaczący argument, przemawiający za surowszym wyrokiem. Na niekorzyść Trumpa może zadziałać też jego pogardliwe zachowanie podczas procesu. W trakcie trwającego przez 5 tygodni procesu Trump został aż dziesięciokrotnie ukarany za łamanie zakazu wypowiadania się o świadkach, ławnikach, pracownikach sądu i córce sędziego. Przy ostatnim przewinieniu sędzia Merchan ostrzegał Trumpa, że będzie zmuszony wysłać go za kratki. Na domiar złego już po ogłoszeniu werdyktu były prezydent oskarżył sędziego o bycie "skorumpowanym", ukartowanie procesu i nazwał go "diabłem". Atakował też świadków, głównie swojego byłego prawnika i "załatwiacza" Michaela Cohena.

"To z pewnością nie uszczęśliwiło sędziego" - komentuje Mangino. Jak dodaje, jeśli Merchan zdecyduje się na wstrzymanie kary do wyczerpania ścieżki odwoławczej - a Trump zapowiedział, że jeśli będzie trzeba, będzie składał apelacje aż do Sądu Najwyższego USA - kandydat Republikanów będzie długo czekał na karę i na pewno nie nastąpi to przed listopadowymi wyborami.

Prawnik ocenia, że głównym aspektem sprawy, rozpatrywanym przez sądy wyższej instancji, będzie nowatorski sposób podejścia do zarzutów przez szefa manhattańskiej prokuratury Alvina Bragga. Jak wyjaśnia, "fałszowanie dokumentacji biznesowej", o co oskarżony został Trump, jest normalnie klasyfikowane jako wykroczenie, a nie przestępstwo. Może być jednak podniesione do rangi przestępstwa, jeśli czynu tego dokonano, by dokonać innego przestępstwa. W przypadku Trumpa tym drugim przestępstwem - choć w prawie federalnym, a nie stanowym - miało być nielegalne wpływanie na wybory 2016 r. i omijanie przepisów o finansowaniu kampanii wyborczych.

Fałszowanie dokumentacji biznesowej miało polegać na wystawianiu fałszywych faktur dla swojego prawnika Michaela Cohena, gdy w rzeczywistości pieniądze mu przekazywane były przeznaczone na zapłatę za milczenie aktorki porno Stormy Daniels na temat stosunku, który odbyli. Trump zawarł z Daniels umowę o zachowaniu poufności, by nie dopuścić do publikacji jej historii przed wyborami 2016 r.

"To jest nowatorskie podejście, ale zostanie zbadane przez sąd podczas odwołania. I to nie jest nic niezwykłego, bo tak się dzieje zawsze przy zastosowaniu jakiegoś nowego podejścia. Mimo to warto pamiętać, że sędzia Merchan zgodził się, że postawione zarzuty mają podstawy, a ława przysięgłych zgodziła się, że Trump jest winny" - mówi Mangino. "Koniec końców sprawa jest bardzo poważna - chodzi o zachowanie, które wpłynęło na wynik wyborów" - zaznacza.

Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)

kgr/