"Prawno-karna odpowiedzialność tego sędziego nastąpi. Natomiast nie zakładam, że służby rosyjskie i białoruskie pozwolą sobie na to, żebyśmy wyrwali tego człowieka z ich rąk" - powiedział PAP Czesław Mroczek. Wiceszef MSWiA dopytywany, czy po wyjaśnieniu wszystkich okoliczności za sędzią zostanie wysłany list gończy, Mroczek powiedział, że zakłada, że tak się właśnie stanie.
Zdaniem polityka na sprawę współpracy Szmydta z obcym wywiadem trzeba spojrzeć szeroko. Białorusko-rosyjskie służby współpracowały z wysoko postawionym urzędnikiem państwowym, który zdaniem Mroczka, mógł brać czynny udział w rozchwianiu sądownictwa w Polsce.
"Jako sędzia oddelegowany był do pracy w Ministerstwie Sprawiedliwości, w powołanej przez PiS Krajowej Radzie Sądownictwa, a w szczególności przez udział w tej +grupie hejterskiej+, materiały z Ministerstwa Sprawiedliwości na niewygodnych sędziów (...) trafiały do tego człowieka. Dziś trzeba sobie zadać pytanie, czy już wtedy trafiały do służb białorusko-rosyjskich" - mówił.
Zdaniem Mroczka obcy wywiad od dawna prowadził w Polsce operacje zakrojone na szeroką skalę, zagrażające naszemu bezpieczeństwu.
"Ta sprawa pokazuje, że służby rosyjskie i białoruskie prowadziły tu poważne operacje trwające miesiącami lub latami, operacje wymierzone w podstawy polskiego bezpieczeństwa" - mówił PAP Mroczek.
Jego zdaniem dekonspiracja sędziego Szmydta to porażka rosyjskich i białoruskich służb.
"To nie jest ich sukces tylko porażka. (...) Mieli swojego człowieka w środku. Przecież by nie rezygnowali z jego działalności. Ten teatrzyk w Mińsku jest ich porażką, ale co zdobyli to ich" - podsumował.
Państwowa białoruska agencja prasowa BiełTA poinformowała w poniedziałek, że Tomasz Szmydt, sędzia Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie, poprosił władze Białorusi o "opiekę i ochronę". Sędzia powiadomił, że zrzeka się dotychczasowego stanowiska w WSA "ze skutkiem natychmiastowym". "Zrzeczenie się funkcji sędziego jest wyrazem protestu przeciwko niesprawiedliwej i krzywdzącej polityce prowadzonej przez władze Rzeczypospolitej Polskiej wobec Republiki Białorusi i Federacji Rosyjskiej" - czytamy w piśmie, którego treść Szmydt opublikował na platformie X.
Jeszcze tego samego dnia Prokuratura Krajowa informowała, że mazowiecki pion ds. przestępczości zorganizowanej PK z urzędu prowadzi czynności sprawdzające w związku z informacją o złożeniu przez tego sędziego wniosku o azyl polityczny na Białorusi. Dodano, że postępowanie toczy się w oparciu o przepis Kodeksu karnego mówiący o udziale w działalności obcego wywiadu i udzielania temu wywiadowi informacji mogących wyrządzić szkodę RP.
Tymczasem we wtorkowym komunikacie NSA ujawniono także, że sędzia Szmydt był już raz niedawno ukarany dyscyplinarnie. W lutym 2022 roku Sąd Dyscyplinarny przy NSA wymierzył mu karę nagany. Zarzut, jak wynikało z opisu sentencji tamtego orzeczenia, dotyczył tego, że sędzia w 2019 r. w niewłaściwy sposób zachowywał się wobec jednej z dziennikarek, co "polegało na próbach angażowania dziennikarki w bardzo niejasne i niepożądane relacje, czego wyrazem była co najmniej niestosowna korespondencja ze strony sędziego", w tym "przesyłania jej filmików, także z czytelnym erotycznym podtekstem". We wrześniu 2022 r. Sąd Dyscyplinarny przy NSA w II instancji utrzymał tamten wyrok, oddalając odwołanie sędziego Szmydta.
Media przypominają, że sędzia Tomasz Szmydt przyznał się do udziału w tzw. aferze hejterskiej w 2019 r. i atakowania w sieciach społecznościowych sędziów sprzeciwiających się wprowadzaniu zmian w sądownictwie przez ówczesnego ministra Zbigniewa Ziobrę. W tych działaniach miała też uczestniczyć była żona Szmydta, znana pod pseudonimem "Mała Emi". W 2019 roku Szmydt został zwolniony ze stanowiska dyrektora Biura Prawnego w Krajowej Radzie Sądownictwa.
W 2022 r. Tomasz Szmydt postanowił ujawnić nieetyczne działania w resorcie sprawiedliwości. Jak wówczas przekonywał w rozmowach z mediami, na skutek zaangażowania w szkalowanie sędziów "stracił najwięcej - rodzinę i pozycję zawodową". (PAP)
Autor: Jarema Jamrożek
kgr/