O PAP.pl

PAP.pl to portal PAP - największej agencji informacyjnej w Polsce, która zbiera, opracowuje i przekazuje obiektywne i wszechstronne informacje z kraju i zagranicy. W portalu użytkownik może przeczytać wybór najważniejszych depesz, wzbogaconych o zdjęcia i wideo.

Dlaczego doszło do zalania Nysy, choć według modeli nie powinno?

Bedzie dokonana pełna analiza, dlaczego doszło do zalania Nysy, choć z dokumentacji, jaką posiadamy, wynika, że tam nie powinno do niczego dojść  - zapowiedziała w piątek prezes Wód Polskich Joanna Kopczyńska. Dodała, że ekspertyz wymaga również kwestia, "skąd jeszcze pojawiła się woda".

Sprzątanie po powodzi w Nysie Fot. PAP/Krzysztof Świderski
Sprzątanie po powodzi w Nysie Fot. PAP/Krzysztof Świderski

Więcej

Stronie Śląskie. Fot. PAP/Maciej Kulczyński

Przerwana tama w Stroniu Śląskim. Prokuratura reaguje

Podczas obrad sejmowej komisji prezes Państwowego Gospodarstwa Wodnego Wody Polskie Joanna Kopczyńska była pytana, dlaczego doszło do zalania Nysy. Zapowiedziała przeprowadzenie analizy, ponieważ z posiadanej przez Wody Polskie dokumentacji wynika, że woda powinna była utrzymać się w korycie rzeki.

"To, co wynika z planów zarządzania ryzykiem powodziowym i map ryzyka powodziowego, jak również z pozwolenia wodnoprawnego wydanego dla zbiornika Nysy: maksymalny, dopuszczalny zrzut kiedy woda powinna się utrzymać w korycie wynosi 1400 m sześc. na sekundę, a najwyższy zrzut jaki był, to było 1000 m sześc. na sekundę" - podkreśliła podczas posiedzenia komisji Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej Kopczyńska.

"Na pytanie, dlaczego w Nysie stało się to, co się stało, nie jestem w stanie dziś udzielić odpowiedzi. To będzie wymagało ekspertyzy, ponieważ z wszelkiej dokumentacji jaką posiadamy wynika, że tam nie powinno do niczego dojść" - zaznaczyła.

Czy nawet pomimo zerwania tamy w Stroniu Śląskim? - dopytywał wicemarszałek Sejmu, poseł Konfederacji Krzysztof Bosak. "Tak" - odpowiedziała prezes Wód Polskich, zastrzegając, że to trzeba zbadać i nie chciałaby ferować żadnych wyroków.

"Mogła się np. pojawić woda opadowa z miasta - potworne opady. To wymaga ekspertyz hydrologa, skąd jeszcze pojawiła się woda i co sprawiło, że koryto nie mogło utrzymać tej ilości wody, którą powinno utrzymać, co wynika to ze wszystkich modeli, którymi dysponujemy dla tego obiektu (zbiornik retencyjny Nysa - PAP)" - podkreśliła prezes.

Dodała, że analiza obejmuje też stan wałów przeciwpowodziowych, które według planów powinny być przygotowane na przyjęcie takiego poziomu wody.

"One też były przygotowane na przyjęcie takiej wody i utrzymanie jej w korycie. To wszystko jest ze sobą zsynchronizowane; nie ma możliwości, żeby zrobić wały, które nie odpowiadają instrukcji gospodarowania dla obiektu. To są dokumenty wzajemnie powiązane" - zaznaczyła .

Kopczyńska poinformowała, że zbiorniki retencyjne Topola, Kozielno, Otmuchów i Nysa miały w sumie 178 mln m sześc. zabezpieczonej rezerwy powodziowej. "Przez cały okres trwania zjawiska (wezbrania wód - PAP) wykorzystano z tego około 155 mln m sześc. W związku z czym nadal istniała wyższa rezerwa 23 mln m sześc., które nie zostały wykorzystane, a były w dyspozycji tych zbiorników" - zwróciła uwagę, dodając, że nie było więc konieczności zwiększania rezerwy zbiorników. Kopczyńska zastrzegła jednak, że rezerwa dotyczy wszystkich zbiorników, które znajdują się w układzie kaskadowym i "nie rozkłada się idealnie na każdy zbiornik".

Bosak pytał, "gdzie jest miejsce na czynnik ludzki" i kto "w sytuacji ekstraordynaryjnej" podejmuje decyzje o odstąpieniu od instrukcji i modeli po to, żeby ratować konkretne miasta" ?

"Jeśli chodzi o taką decyzję, zapada ona w centrum ochrony przeciwpowodziowej, które jest zlokalizowane w Regionalnym Zarządzi Gospodarki Wodnej (RZGW) i odpowiada za to dyrektor centrum, który może być jednocześnie dyrektorem miejscowego Regionalnego Zarządu Gospodarki Wodnej. On podejmuje decyzje" - wskazała Kopczyńska.

Powódź w Nysie 

15 września, podczas powodzi, po zwiększeniu zrzutu wody z Jeziora Nyskiego do Nysy Kłodzkiej woda zalewała ulice miasta, wdarła się też do szpitala powiatowego w Nysie. Nieprzejezdne były oba mosty, a według lokalnych mediów miasto zostało "odcięte od świata". Burmistrz Nysy wezwał mieszkańców do samoewakuacji. W specjalnym komunikacie wyjaśnił, że z powodu pęknięcia tamy w Stroniu Śląskim, zrzut wody z Jeziora Nyskiego zwiększy się z 600 do tysiąca metrów sześciennych wody na sekundę.

Walka o utrzymanie wału w Nysie wzdłuż ulicy Wyspiańskiego trwała od poniedziałku 16 września br. Po otrzymaniu informacji o jego rozmyciu burmistrz ogłosił natychmiastową ewakuację mieszkańców 44-tysięcznego miasta. By ułatwić naprawę wału i usprawnić ewakuację ludności z zagrożonych zalaniem terenów, decyzją Wód Polskich zmniejszono zrzut wody ze zbiornika w Nysie z tysiąca do 800 metrów sześciennych na sekundę.(PAP)

ab/ malk/ mar/

Zobacz także

  • Marcin Kierwiński Fot. PAP/Paweł Supernak

    Kierwiński: w sprawie odbudowy po powodzi siły polityczne powinny być po jednej stronie

  • Budowa tymczasowej przeprawy, która ma zastąpić uszkodzony podczas powodzi most w Stroniu Śląskim Fot. PAP/Maciej Kulczyński

    Poszkodowani przez powódź mogą wnioskować o umorzenie składek

  • Jerzy Owsiak. Fot. PAP/Leszek Szymański

    Prezes WOŚP z apelem: nie grasz, nie przeszkadzaj

  • Prace interwencyjne na terenach dotkniętych przez powódź. Fot. X/Wody Polskie

    Ponad 47 mln zł na zabezpieczenie przeciwpowodziowe w Głuchołazach i Głubczycach

Serwisy ogólnodostępne PAP