Doskonały debiut Gruzji na Euro. Ekspert OSW: kraj żyje teraz turniejem, ale temat ustawy o agentach nie zniknął

2024-06-27 18:10 aktualizacja: 2024-06-28, 06:52
Gruzińscy kibice na stadionie podczas Euro 2024, fot. PAP/EPA/GEORGI LICOVSKI
Gruzińscy kibice na stadionie podczas Euro 2024, fot. PAP/EPA/GEORGI LICOVSKI
Analityk OSW Wojciech Górecki powiedział PAP, że w sprawie uchwalonej w Gruzji ustawy o agentach zagranicznych nie osiągnęła nic zarówno ulica, jak i zagranica. Dziś Gruzja żyje Euro-2024, ale temat „rosyjskiego prawa” i niepokojących działań rządu odżyje w sierpniu i Gruzini będą musieli się z nim zmierzyć - mówił.

„Obecnie na pozycji wygranego jest zdecydowanie partia władzy Gruzińskie Marzenie. Ani ulica (masowe długotrwałe protesty), ani zagranica (ostrzeżenia i prośby partnerów z UE i USA) nie zdołały powstrzymać przyjęcia tej ustawy, która jest interpretowana jako odwrót od Zachodu i krok w stronę Rosji” – uważa Górecki z warszawskiego Ośrodka Studiów Wschodnich.

„Na korzyść władz gra również to, że trwa niezwykle udany dla Gruzinów turniej piłkarski Euro-2024, a do tego są wakacje. To skutecznie odwraca uwagę od problemów politycznych, a ponieważ konsekwencje działań rządu są odsunięte w czasie, to temat jeszcze bardziej blaknie i schodzi na drugi plan” – mówi analityk.

Partii władzy najpewniej uda się – jak to zwykle bywa - zdyskontować powodzenie gruzińskich piłkarzy, którzy już teraz – po sensacyjnym zwycięstwie nad Portugalią i wejściu do 1/8 finałów – są w Gruzji bogami. Pierwszy w historii udział gruzińskiej drużyny w finałach mistrzostw Europy okazał się absolutnym sukcesem i nic nie jest w stanie go przyćmić ani odwrócić od niego uwagi.

Nadchodzące miesiące przed październikowymi wyborami do parlamentu to trudny czas dla gruzińskiej opozycji, która musi nie tylko znaleźć sposób, by na nowo zainteresować Gruzinów polityką i przypomnieć im o wadze toczących się wydarzeń, ale też zrobić porządek we własnych szeregach.

„Podzielona na wiele partii, czyli taka jaka jest obecnie, opozycja jest na rękę partii władzy, bo część sił politycznych nie przekroczy progu wyborczego. Dążenie do utworzenia jednego frontu opozycyjnego jest tyleż mało prawdopodobne, co szkodliwe – oznaczałoby to, że wszyscy oponenci władzy pójdą razem z partią Zjednoczony Ruch Narodowy Micheila Saakaszwilego (obecnie w więzieniu), a to odepchnie sporą część elektoratu opozycji, która go nie znosi” – tłumaczy Górecki.

Optymalne byłoby, w jego odczuciu, stworzenie „dwóch, ale nie więcej” ugrupowań na stronie opozycji. „Wtedy i ci, co Miszę lubią, i ci, którzy go nienawidzą, mogliby zagłosować na opozycję” – dodaje.

Niewiele w sprawie sytuacji w Gruzji może na razie zrobić UE, która oficjalnie uznała ten kraj za kandydata do akcesji i powinna zdecydować, jaką dalej przyjąć wobec niego politykę. Uchwalenie ustawy o agentach uznano w Brukseli bezdyskusyjnie za sprzeczne z wartościami Wspólnoty. Josep Borrell, szef unijnej dyplomacji, ostrzegł właśnie Tbilisi, że „gruziński rząd (m.in. przez uchwalenie ustawy o przejrzystości wpływów zagranicznych) oddala swój kraj od UE, a jeśli nie zmieni tej polityki, to Gruzja nie osiągnie postępu na drodze do UE”.

„To jest wyraźny sygnał dla Tbilisi, ale na razie tylko sygnał i ostrzeżenie. Owszem, większość Gruzinów chce wejścia do UE. Właśnie dlatego dla Gruzińskiego Marzenia byłoby nawet korzystne, gdyby to UE zamknęła Gruzji drzwi – partia mogłaby obwinić we wszystkim drugą stronę i twierdzić, że "tam nas nie chcą". Tę sytuację rozumie także strona unijna. UE jest jednak na razie zajęta własnymi wyborami i rozdziałem stanowisk i ten proces jeszcze trochę potrwa” – ocenia Górecki.

 

Justyna Prus (PAP)

sma/