Drogowe Odcinki Lotniskowe. Gen. Nowak: sprawią duży problem ewentualnemu przeciwnikowi, który próbowałby zniszczyć nasze lotnictwo

2023-10-01 06:00 aktualizacja: 2023-10-01, 22:21
Szkolenie lotnicze Sił Powietrznych RP. Fot. PAP/Tomasz Waszczuk
Szkolenie lotnicze Sił Powietrznych RP. Fot. PAP/Tomasz Waszczuk
Jesteśmy pewni, że Drogowe Odcinki Lotniskowe sprawią duży problem przeciwnikowi, który próbowałby zniszczyć naszą flotę powietrzną. Chodzi o to, by nie wiedział, gdzie danego dnia będziemy operować i miał dylemat, gdzie uderzyć - powiedział PAP Inspektor Sił Powietrznych w DGRSZ, gen. Ireneusz Nowak.

Między 25 a 29 września na odcinku drogi wojewódzkiej nr 604 między miejscowościami Ruskowo a Przeździęk Wielki (woj. warmińsko-mazurskie) rozpoczęły się ćwiczenia wojskowe Route 604. Na tym odcinku drogi znajduje się tzw. DOL - Drogowy Odcinek Lotniskowy, czyli odcinek drogi zaprojektowany tak, by w razie potrzeby mógł służyć jako miejsce lądowania samolotów wojskowych - np. po zniszczeniu ich macierzystej bazy w warunkach wojennych.

Do kwestii wykorzystania DOLi przez polskie lotnictwo odniósł się w rozmowie z PAP Inspektor Sił Powietrznych, gen. dyw. pil. Ireneusz Nowak – pilot myśliwca F-16, który w poniedziałek jako pierwszy wylądował myśliwcem na DOL.

„Rzeczą oczywistą jest, że w sytuacji konfliktu, sytuacji podbramkowej, czymś co spotkało Ukraińców 24 lutego 2022 roku, trzeba mieć zdolność do rozproszenia sił powietrznych, wyjścia spod uderzenia i do ocalenia floty, żeby mogła dalej operować i bronić polskiego nieba w dalszych dniach konfliktu. Jesteśmy pewni, że Drogowe Odcinki Lotniskowe sprawią duży problem potencjalnemu przeciwnikowi, jeśli chodzi o zniszczenie naszej floty” – powiedział.

Utrudnienie rozeznania przeciwnikowi

Jak tłumaczył generał, użyteczność DOLi w epoce zdjęć satelitarnych i innych metod zwiadu nie polega na tym, żeby je ukryć, lecz na tym, żeby utrudnić przeciwnikowi rozeznanie, gdzie w danym momencie stacjonuje własne lotnictwo.

„Chodzi i efekt rozproszenia – przeciwnik nie wie, gdzie będziemy danego dnia operować. Dzisiaj możemy być tu, jutro na bardzo podobnym odcinku drogi gdzieś w zachodniej części Polski – chodzi więc o to, żeby dać przeciwnikowi dylemat, w procesie targetingu (wybierania celów do ataku – PAP), żeby nie wiedział, gdzie uderzyć, lub musiał zaangażować tak duże siły, żeby pozbawiło go to zdolności do efektywnego działania” – wskazał, dodając, że liczne DOLe rozmieszczone są na terenie całego kraju.

„Warto podkreślić, że przy tak rozbudowanym programie budowy nowych autostrad czy innych dróg publicznych część z nich ma funkcję polowego lotniska. (…) Na etapie projektowania wybierane są dogodne odcinki. Chodzi o to, żeby było ich miarę dużo i żeby w połączeniu z siecią cywilnych lotnisk dawało lotnictwu zdolność przetrwania” – powiedział gen. Nowak.

Inspektor Sił Powietrznych dodał, że dla możliwości lotnictwa i zwiększenia jego szans przetrwania na oczątku konfliktu kluczowe jest także zdobycie dla wojska powietrznych tankowców – dużych samolotów-cystern, które dzięki odpowiedniej technologii są w stanie tankować w locie myśliwce czy inne statki powietrzne.

„To tak naprawdę daje siłę, daje czas reakcji i taką możliwość natychmiastowej odpowiedzi. Wtedy samoloty mogą od razu wchodzić do walki, a nie pozostawać bezbronne na lotniskach. Niestety, samolot, który jest odtwarzany na lotnisku – tankuje mu się paliwo, montuje uzbrojenie – jest przez tę chwilę bezbronny, a to chwilę trwa. Takim standardowym czasem na odtworzenie samolotu przyjętym w NATO są 2 godziny; my to robimy w około godzinę” – powiedział gen. Nowak.

Pytany, czym różni się lądowanie na DOLu od lądowania na normalnym lotnisku, gen. Nowak powiedział, że dla pilota jest to zdecydowanie trudniejszy i mniej komfortowy manewr. „Tutaj nie ma pomocy nawigacyjnych – to jest raz. Po drugie – DOL jest położony, jak tutaj, w środku lasu, więc ta linia drzew też ma znaczenie, pas startowy jest węższy… jest to z pewnością zastrzyk adrenaliny dla pilota” – ocenił.

"Fałszywe poczucie bezpieczeństwa"

Inspektor Sił Powietrznych nawiązał również do tego, że ostatnie ćwiczenia lotników z użyciem DOLi odbyły się 20 lat temu, w 2003 roku. Pytany o przyczyny ocenił, że wynikło to z „fałszywego poczucia bezpieczeństwa”. Siły Powietrzne były w okresie transformacji, brakowało środków finansowych, więc odstępowano od takich przedsięwzięć, które generowały duże koszty, jednym z takich przedsięwzięć był niestety DOL (…) To też było na skutek tego fałszywego poczucia bezpieczeństwa, którego musimy się wyzbyć; trzeba gotować” – ocenił.

Oficer zwrócił uwagę, że 20 lat to długi okres, a piloci, którzy ćwiczyli na DOL w 2023 roku, są już dzisiaj często w wieku emerytalnym. „To był ostatni moment, by przywrócić te ćwiczenia” – podkreślił, przypominając, że 20 lat temu polskie lotnictwo nie dysponowało jeszcze samolotami F-16 czy transportowcami Hercules. Pytany, czy wszystkie samoloty z posiadanych lub zamówionych przez polskie wojsko mogą lądować na odcinkach drogowych, wskazał, że w ćwiczeniu udział wzięły właściwie wszystkie typy samolotów, zarówno F-16, jak i poradzieckie MiG-29 czy Su-22, a także szkoleniowe M-346 Master (w Polsce znane jako „Bieliki”.

„Jeżeli chodzi o transportowce, to były Casy, Bryzy, Hercules; chcieliśmy nawet i na pewno doprowadzimy do tego w przyszłym roku, że będą tu też lądowały statki powietrzne Akadmieckiego Centrum Szkolenia Lotniczego” – wskazał gen. Nowak.

Oficer odniósł się także do kwestii wykorzystania DOLi przez inne państwa NATO. Jak powiedział, podobne działania prowadzone są także w krajach sojuszniczych. „Byłem w tym tygodniu w Ramstein, w AirCom (dowództwo sojuszniczych sił powietrznych NATO – PAP), tam była konferencja dowódców sił powietrznych państw NATO. Rozmawiałem z dowódcami z państw skandynawskich – Finlandii, Norwegii, ze Szwecji.

Oni tego typu operacje prowadzą, chcielibyśmy zacieśnić operacje w tym obszarze – po to, żeby się wymieniać doświadczeniami, żeby standaryzować procedury. Chcielibyśmy też, żeby partnerzy z NATO do nas przylatywali i żeby to ćwiczyli – my jesteśmy tu, na wschodniej flance Sojuszu, gdzie ta umiejętność jest bardzo potrzebna; to jest dostrzegane w dowództwie” – powiedział gen. Nowak.

Inspektor Sił Powietrznych został również spytany o deklarację szefa MON, który w połowie września mówił, że polskie wojsko potrzebuje jeszcze dwóch eskadr samolotów wielozadaniowych, ponad te obecnie posiadane i zamówione – tj. samoloty F-16, FA-50 i F-35.

„Z przeprowadzonych analiz wychodzi nam, że taką optymalną liczbą samolotów bojowych, która wystarczy do tego, żeby skutecznie bronić polskiego nieba, jest 10 eskadr, czyli 160 samolotów. W naszym przypadku będzie to taka mieszanka, samolotów czwartej i piątej generacji. Teraz użytkowanych lub zakontraktowanych mamy 8 eskadr, więc cały czas jest mowa o dwóch dodatkowych. Są prowadzone prace analityczne, jakiego typu statek powietrzny będzie najbardziej pasował do naszej koncepcji operacyjnej – czy statek nowego typu, czy jednego z tych, które już mamy zamówione lub na stanie” – powiedział gen. Nowak.

Zakończone w piątek ćwiczenie ROUTE 604 miało na celu przećwiczenie procedur lądowania i startu samolotów wojskowych na drodze publicznej, aby w razie sytuacji kryzysowej umożliwić lotnictwu operowanie nawet po zniszczeniu macierzystej bazy.

Poza F-16, w ćwiczeniu udział wzięły także MiGi-29 oraz Su-22 z 1. Skrzydła Lotnictwa Taktycznego, a także transportowce - C-295 Casa i M-28 z 3. Skrzydła Lotnictwa Transportowego oraz samoloty szkolno-treningowe M-346 z 4. Skrzydła Lotnictwa Szkolnego. Samo ćwiczenie zakończyło się w piątek, 29 września, natomiast odcinek drogi wojewódzkiej nr 604 o długości ok. 3 km pomiędzy miejscowościami Ruskowo a Przeździęk Wielki (odcinek drogi Nidzica i Wielbark) w województwie warmińsko-mazurskim będzie całkowicie zamknięty dla ruchu do 3 października.(PAP)

autor: Mikołaj Małecki

pp/