Pod koniec września Belgrad rozmieścił wojska na granicy z Kosowem w ramach jednej z największych mobilizacji od czasu zakończenia wojny z tym krajem pod koniec XX wieku. Sekretarz stanu USA Antony Blinken zadzwonił do prezydenta Serbii Aleksandara Vuczicia, żądając "natychmiastowej deeskalacji". Incydent ten przyczynił się do jeszcze większego wzrostu napięcia na Bałkanach - przypomniał dwumiesięcznik.
"FA" zauważył, że rozwój wydarzeń w tym regionie w ostatnim czasie wykracza poza tendencje, które obserwowano tam od lat. "Incydenty te pokazują także rosnące zagrożenie, jakie dla Bałkanów stwarza Rosja, partner Serbii - Moskwa podsyca nieufność w sferze informacyjnej, zbroi Serbię i zwiększa zależność tego kraju od swoich surowców energetycznych" - wyliczyli autorzy publikacji.
Jednym z powodów, dla których Rosja chętnie podsyca historyczny konflikt między Kosowem i Serbią, jest dążenie do obciążania w ten sposób zasobów NATO i osłabiania USA w Europie. Wsparcie Serbii zapewnia także Rosji przyczółek na Bałkanach. Urzędnicy z Belgradu dziękowali Moskwie za "wsparcie integralności terytorialnej i suwerenności Serbii", podkreślając, że jest ono powodem, dla którego Serbia odmawia nałożenia sankcji na Rosję - zaznaczył magazyn.
Zwrócono też uwagę na to, że "z dawnego nacjonalisty prezydent Vuczić przemienił się w oportunistę, motywowanego głównie chęcią utrzymania się na stanowisku i rozszerzenia swojej władzy". "Czerpie on korzyści polityczne z chaosu na Bałkanach, dzięki czemu może odwracać uwagę od problemów wewnętrznych, tłumić antyrządowe protesty i targować się z krajami Zachodu, obiecując złagodzenie napięć, jeśli spełnią jego żądania dotyczące wsparcia finansowego" - oceniono na łamach "FA".
W tekście podkreślono "zabawę Vuczicia z UE i USA", polegającą na jedynie pozornym zbliżaniu się do Wspólnoty przy faktycznych działaniach oddalających Serbię od standardów i wartości UE. "Serbski prezydent chce utrzymać kraj na długiej i niekończącej się drodze akcesji do organizacji, która zmuszałaby go przecież do umacniania praworządności" - zaznaczono.
"W rzeczywistości, gdy tylko doszedł do władzy, osłabił całą prozachodnią opozycję polityczną, wzmacniając jednocześnie skrajnie prawicowe grupy serbskie. Aby rozszerzyć władzę w regionie, stara się utrzymać w orbicie Belgradu etnicznych Serbów w Kosowie, a ponieważ Zachód jest zajęty Ukrainą, Izraelem czy Chinami, Vuczić wierzy, że wkrótce nadejdzie szansa na przeprowadzenie operacji w tym kraju" - przypuszczają autorzy artykułu.
Podkreślili jednak, że "aby odnieść sukces, (Vuczić) będzie potrzebować pomocy Putina".
"Moskwa postrzega Bałkany jako miękkie podbrzusze Europy, którego najbardziej wrażliwym punktem jest Serbia. Kreml chce wykreować swoją rolę negocjatora w konflikcie na Bałkanach, by zyskać przewagę nad Zachodem. Jeśli pokój w regionie będzie zależeć od (Rosji), NATO będzie musiało pójść na ustępstwa" - przewidują autorzy analizy.
"NATO musi stworzyć koalicję pod przewodnictwem USA, która będzie wywierać presję na Belgrad i Moskwę; Vuczić musi wiedzieć, że w razie eskalacji spotkają go surowe konsekwencje. UE powinna natomiast uzależnić przyszłą pomoc dla Serbii od konkretnych zmian w polityce Belgradu, w tym od przyłączenia się do sankcji nałożonych na Rosję" - podsumował "FA". (PAP)
sma/