Dwukrotna mistrzyni olimpijska: w strzelectwie każdy może zdobyć medal

2024-07-22 10:44 aktualizacja: 2024-07-22, 11:58
Renata Mauer-Różańska. Fot. PAP/Bartłomiej Zborowski
Renata Mauer-Różańska. Fot. PAP/Bartłomiej Zborowski
Dwukrotna mistrzyni olimpijska w strzelectwie Renata Mauer-Różańska uważa, że skoro polscy zawodnicy w tej dyscyplinie pomyślnie przeszli przez kwalifikacje do igrzysk, to muszą reprezentować wysoki poziom. "Jeżeli teraz wytrzyma głowa, każdy z nich ma szanse na medal" – oceniła.

PAP: Czy pani po zakończeniu kariery też odlicza dni i godziny do igrzysk, czy patrzy na to spokojniej, a może nawet obojętnie?

Renata Mauer-Różańska: Może są tacy sportowi emeryci, że jest im to obojętne, ale mi osobiście trudno w to uwierzyć, aby ktoś, kto poczuł chociaż raz osobiście atmosferę igrzysk, przeżył emocje związane ze startem olimpijskim, teraz przechodził obojętnie obok tej imprezy. Trzeba sporo pracy i wysiłku włożyć w to, aby pojechać na igrzyska i nie jest później łatwo o tym zapomnieć. Skoro się wrosło w sport, jak ja to zrobiłam, to siłą rzeczy się sportem żyje, nawet na sportowej emeryturze.

PAP: Teraz to odliczanie jest chyba jednak inne niż wówczas, kiedy pani sama miała startować?

R.M-R.: Tak się jakoś w moim życiu układało, że zawsze przed igrzyskami dużo się działo i miałam sporo innej pracy. Przed igrzyskami w Atlancie zdawałam egzaminy licencjackie, byłam w ciąży, urodziłam dziecko, a cztery lata później były egzaminy dyplomowe. Cały czas coś się działo, cały czas miałam coś do roboty dodatkowego poza trenowaniem. Dzisiaj też się wiele dzieje, bo dużo udzielam się społecznie, pracuję we wrocławskiej Akademii Wychowania Fizycznego i przygotowuję się do igrzysk, bo będę komentować strzelectwo w telewizji.

PAP: To ile Polacy według pani są w stanie wystrzelać medali w Paryżu?

R.M-R.: Strzelectwo jest specyficzne, bo tam zawsze zdarzają się niespodzianki. Trzymam kciuki za wszystkich naszych reprezentantów i uważam, że każdy z nich ma szanse na medal. Już tyle widziałam w strzelectwie, że wiem, iż typowanie medalistów nie ma sensu. Podam taki przykład: Niemka Sonja Pfeilschifter należała to jednych z najlepszych zawodniczek w historii strzelectwa, a nie zdobyła medalu na igrzyskach. Zawsze jechała na nie jako wielka faworytka, liderka wszelkich rankingów i wracała z... niczym. Nie wiem, co się tam działo w głowie Sonii podczas igrzysk, ale moim zdaniem przegrywała właśnie w tym aspekcie. Medale zdobędą ci, którzy poradzą sobie z emocjami.

PAP: W strzelectwie te emocje trzeba chyba mocno tłumić w sobie...

R.M-R.: Strzelectwo to sport statyczny, nie ma jak rozładować emocji i nie ma możliwości w sposób dynamiczny pozbyć się rosnącej adrenaliny, która w nas siedzi. Każdy, kto przeszedł przez sito kwalifikacji i nie dostał się na igrzyska dzięki "dzikiej karcie", musi prezentować wysoki poziom i ma szanse w Paryżu na medal. Teraz tylko pytanie, kto z nich lepiej zniesie stres związany ze startem w zawodach, którw nie są zwykłymi zawodami mistrzowskimi. Wszyscy biało-czerwoni jadą na igrzyska, ponieważ pomyślnie przeszli przez kwalifikacje, czyli poziom sportowy odpowiedni jest. Jeżeli teraz do tego wytrzyma głowa, każdy z nich ma szanse na medal.

PAP: Poza strzelectwem czeka pani na coś jeszcze specjalnie?

R.M-R.: Oglądam wszystko, gdzie stratują Polacy i gorąco im dopinguję. Ciągnie mnie do tego i nie potrafię powiedzieć, że to oglądam, a tego nie. Jak zaczynają się igrzyska, to czuję tak dużo adrenaliny, że cały czas praktycznie myślę tylko o tym, co się tam dzieje na stadionie, hali czy innej arenie igrzysk. Przeżywam jak gdybym sama startowała. Ale to wynika chyba właśnie z tego, że jak się już wrosło w sport, to później trudno nie żyć taką imprezą jak igrzyska olimpijskie.

PAP: To na koniec – ile medali w sumie Polacy przywiozą z Paryża?

R.M-R.: Przestańmy mówić i liczyć medale przed igrzyskami. Ci sportowcy już dźwigają ogromny ciężar, a mówiąc o medalach wywieramy na nich jeszcze większą presję. Sama to przeżyłam, kiedy przed igrzyskami w Sydney wszyscy oczekiwali, że znowu zaczniemy od mojego złotego medalu, jak to było cztery lata wcześniej w Atlancie. Stres był tak duży, że nie zdawałam sama sobie z tego sprawy. Miałam ponapinane mięśnie, a to się przekłada np. na gorsze oddychanie. Dlatego przestańmy mówić o medalach. Dodajmy sportowcom otuchy, powiedzmy, że ich wspieramy, ale nie wywierajmy dodatkowej presji rozmawiając o miejscach na podium. To taka moja prywatna prośba.(PAP)

Rozmawiał: Mariusz Wiśniewski

kgr/