Wrogość Netanjahu i Galanta nie jest czymś nowym. W marcu premier zdymisjonował ministra, który krytykował forsowane przez skrajnie prawicowy rząd zmiany w sądownictwie, ale po masowych protestach zmuszony był przywrócić mu stanowisko - przypomina brytyjski tygodnik.
Jeszcze przed ponownym objęciem teki ministra obrony Galant ostrzegł na tajnym posiedzeniu w Knesecie, że "według raportów wywiadowczych", sytuacja w kraju wstrząsanym społecznymi protestami wobec planów rządu "jest okazją dla naszych wrogów do ataku na Izrael".
Powołanie po ataku Hamasu na Izrael 7 października "rządu jedności", do którego weszli przedstawiciele opozycji, "nie doprowadziło jednak do żadnej realnej jedności" - ocenia "Economist".
Ponadto, stosunki Netanjahu z izraelskimi generałami były od dawna trudne, a pogorszyły się po ataku Hamasu. "Oni czekają na jasny pomysł rządu dotyczący tego, co robić" - wyjaśnił w rozmowie z tygodnikiem wysokiej rangi przedstawiciel Sił Obronnych Izraela (Cahal).
"Ale izraelscy politycy, a przede wszystkim premier, wydają się nadal tego pomysłu nie mieć" - ocenia tygodnik.
Co więcej, Netanjahu powołał "gabinet cieni złożony z byłych generałów i urzędników (służb) bezpieczeństwa, by odgadywać (plany) Galanta i generałów Sił Obronnych Izraela" - relacjonuje "Economist".
Jak przypomina, przez ponad dekadę Netanjahu izolował Strefę Gazy. "Atak 7 października dowiódł, jak tragicznie zawiodła taka polityka" - pisze tygodnik.
Upolitycznianie wojny przez premiera i jego niechęć do planowania dalszych kroków "może kosztować Izrael jeszcze więcej" - ostrzega tygodnik.
W sobotę "Financial Times" napisał, opierając się na ocenach ekspertów, że Izrael nie ma długoterminowej strategii dotyczącej Strefy Gazy.
"Niesłuchaną zaciekłość odpowiedzi Izraela" na atak Hamasu z 7 października pogarsza fakt, że w państwie żydowskim nie ma jasnej koncepcji na temat tego, jaka ma wyglądać Strefa Gazy po wojnie, ani kiedy ta wojna się skończy - podkreślił brytyjski dziennik. (PAP)
pp/
arch.