GUS w poniedziałek poinformował, że przeciętne wynagrodzenie brutto w sektorze przedsiębiorstw w lipcu br. wyniosło 7485,12 zł, co oznacza wzrost o 10,4 proc. rdr, oraz o 2 proc. w stosunku do czerwca br. Jak wskazała w swoim komentarzu ekonomistka Banku Pekao Aleksandra Beśka, to nie tylko wynik gorszy od prognoz, ale także najsłabszy odczyt od grudnia 2022.
Ekonomistka wskazała na bardzo wysoką bazę z ubiegłego roku. Dodała, że była ona wynikiem hojnych premii w górnictwie, leśnictwie i energetyce, które wówczas podbiły wzrost wynagrodzeń o ponad 2 pkt. proc. do 15,8 proc. r/r.
Ekonomistka Pekao zaznaczyła, że przy prognozowaniu wpływu premii w poszczególnych sekcjach gospodarki na dynamikę płac ogółem analitycy bazują na informacjach prasowych dotyczących wypłacania tego rodzaju bonusów. Często te informacje oferują ograniczoną dokładność lub w ogóle się nie pojawiają, co przekłada się na niedoszacowanie lub przeszacowanie efektu wpływu premii na wynagrodzenia ogółem.
„Również ze względu na efekt wysokiej bazy i w konsekwencji rozczarowujący odczyt dynamiki wynagrodzeń, w lipcu zobaczyliśmy powrót do spadków realnych wynagrodzeń. Różnica między odczytem dynamiki płac a inflacją CPI wyniosła -0,4 pkt. proc. Jest to jednak przejściowe zjawisko – efekt wysokiej bazy ustąpi w sierpniu i najprawdopodobniej wtedy realne wynagrodzenia znowu zaczną rosnąć i to z miesiąca na miesiąc w coraz szybszym tempie” – stwierdziła Aleksandra Beśka.
Zaznaczyła, że dynamika wynagrodzeń w gospodarce po wykluczeniu górnictwa znalazła się na poziomie 10,4 proc. r/r (czyli takim samym jak odczyt headline). "To wyraźnie gorszy wynik niż w ubiegłych miesiącach (kiedy to odnotowywano 11-12 proc.), ale na ten moment trudno powiedzieć, czy są to pierwsze sygnały słabnięcia presji płacowej czy jednorazowe zjawisko” – wskazała.
GUS w poniedziałek opublikował także dane o zatrudnieniu, z których wynika, że w stosunku do lipca 2022 r. wzrosło ono o 0,1 proc., a w wobec czerwca 2023 r. się nie zmieniło.
„Według GUS liczba etatów wzrosła o 0,9 tys. w ujęciu miesięcznym, co tak naprawdę oznacza utrzymanie stagnacyjnego trendu zatrudnienia. Okazuje się więc, że solidny spadek liczby etatów sprzed miesiąca był najprawdopodobniej fałszywym alarmem pogorszenia się sytuacji na rynku pracy. Dane sprzed miesiąca wskazują, że choć skala spadku liczby etatów była zaskakująco duża, to liczba zatrudnionych tak naprawdę nie zmieniła się w ujęciu miesięcznym” – oceniła ekonomistka Banku Pekao.
Stwierdziła, że dane sugerują, że przedsiębiorcy redukują liczbę godzin, ale unikają zwalniania pracowników.
W jej ocenie wynika to z obaw o trudności ze znalezieniem nowych pracowników w momencie odbicia koniunktury. Takie zachowanie może też wskazywać na oczekiwania pracodawców dotyczące poprawy sytuacji gospodarczej w najbliższych miesiącach - dodała. (PAP)
autor: Marek Siudaj
kw/